Podmiotowość już nie przeszkadza

2011.04.09

Zespół "Rzeczy Wspólnych"

Przemysław Żurawski vel Grajewski

O ile działania rządu PiS i prezydenta Kaczyńskiego zmuszały pozostałych uczestników gry międzynarodowej do czynów, o tyle polityka obecnego rządu i prezydenta pozwala na „obsługiwanie” polskiego kierunku polityki zagranicznej innych państw przy pomocy nic nie znaczących gestów. Istnienie do 10 kwietnia 2010 r. prezydenckiego ośrodka wprowadzało do owej polityki pęknięcie. Katastrofa smoleńska ostatecznie zakończyła ten etap. Odtąd głos Polski jest jednolity, a przekaz idący w świat – spójny. Brzmi on: „Nie liczcie się z nami”.

Katastrofa smoleńska jest wydarzeniem wielowymiarowym. Posiada oczywisty wymiar ludzki – osobistej (prywatnej) tragedii, którą zostały dotknięte rodziny jej ofiar oraz tragedii narodowej (publicznej), która spadła na obywateli Rzeczypospolitej poczuwających się do jej przeżywania jako naród – suweren państwa, którego istotna część elit w niej zginęła. Ma swój wymiar prawny, techniczny, medialny, moralny, ale również polityczny. Jest on faktem i zarzut, że wydarzenie to jest wykorzystywane politycznie jest absurdalny, gdyż niedorzeczne byłoby oczekiwanie, iż śmierć prezydenta i kilkudziesięciu towarzyszących mu polityków nie będzie miała konsekwencji dla tej dziedziny życia.

Polityczny wymiar katastrofy smoleńskiej ma dwie płaszczyzny. Jako wewnętrzną można rozumieć konsekwencje owego wydarzenia dla kształtu oraz dynamiki polskiej sceny politycznej i rywalizujących na niej aktorów (partii). Zewnętrzna obejmuje wpływ samej katastrofy, jak i związanych z nią poczynań zainteresowanych sprawą państw na kształt stosunków międzynarodowych w naszym regionie świata. Tym ostatnim wymiarem tragedii smoleńskiej zajmiemy się w niniejszym tekście. Jego dostrzeżenie jest o tyle istotne, że jak dotąd na ten aspekt katastrofy nie zwracano w publicznej debacie w Polsce większej uwagi.

Klęska państwa

Już na pierwszy rzut oka widać, iż katastrofa smoleńska była poważną klęską wizerunkową Polski, która ukazała się światu jako państwo niezdolne do ochrony swych elit, bądź to posiadające wadliwe procedury dbania o ich bezpieczeństwo, bądź też nie potrafiące egzekwować ich przestrzegania. Rozkład odpowiedzialności personalnej i instytucjonalnej w tym zakresie jest przedmiotem rozważań w ramach wewnątrzpolskiej debaty politycznej. Fakt, iż podział kompetencji i systemu podległości odpowiedzialnych za bezpieczeństwo służb jasno wskazuje na rząd, nie zmienia jednak wniosku, iż z perspektywy zagranicy nie skompromitował się czy to rząd RP, czy też Kancelaria Prezydenta, lecz państwo polskie jako takie.

Pomijając wspomniane wyżej oczywiste negatywne konsekwencje wizerunkowe, śmierć prezydenta RP i towarzyszących mu 95 osób, w tym licznej rzeszy czołowych polityków polskich i dowódców sił zbrojnych, naturalnie jest wydarzeniem o doniosłych skutkach politycznych. Uznając ten fakt, nie możemy jednak rozpatrywać go w oderwaniu od innych ważkich okoliczności warunkujących funkcjonowanie Polski na arenie międzynarodowej w okresie po 10 kwietnia 2010 r. Stąd też w niniejszej analizie, obok wpływu samej katastrofy na kształt polskiej polityki zagranicznej, interesować nas będą także odpowiedzi na pytania o to, jak kształtuje się obecnie położenie geopolityczne Rzeczypospolitej, przed jakimi wyzwaniami stoi dziś Polska, jak mają się do nich poczynania jej rządu i nowego prezydenta oraz jakie są skutki tych poczynań, jak również czy można z aktywności tych dwóch ośrodków władzy odczytać cele, jakie przyświecają kierownikom polskiej nawy państwowej.

Na pierwsze z postawionych pytań odpowiedź jest stosunkowo prosta. Polska od sierpnia 2008 r. zmuszona jest działać w warunkach stale pogarszającej się koniunktury międzynarodowej. Fakt ten nie obciąża żadnego z rządów Polski, ani żadnego z jej prezydentów, gdyż jest wynikiem sił i wypadków od nas niezależnych. Rząd PO-PSL swymi działaniami dekoniunkturę tę jednak pogłębiał. To ów rząd odpowiedzialny jest bowiem za zainicjowanie ochłodzenia relacji z USA (niechęć do tarczy antyrakietowej, wycofanie wojsk z Iraku), rezygnację ze wspierania odczuwających zagrożenie rosyjskie wschodnich sąsiadów Polski (uznanie Kosowa wbrew prośbom Gruzji i Ukrainy, „ocieplanie” stosunków z Rosją, rozpoczęte i prowadzone w okresie rosyjskiego szantażu gazowego wobec Kijowa), zerwanie współpracy politycznej z Litwą (odmowa poparcia litewskiego weta wobec PCA – Umowy o Partnerstwie i Współpracy – UE-Rosja). On też firmował generalne „wygaszenie” polskiej polityki wschodniej na rzecz „pozostawania w głównym nurcie polityki unijnej”, czyli przyłączenia się do obozu niemiecko-francuskiego, który promuje współpracę z Rosją i redukcję wpływów USA w Europie.

Punktem zwrotnym była wojna rosyjsko-gruzińska z sierpnia 2008 r., która pokazała, iż Stany Zjednoczone nie są w stanie zapewnić bezpieczeństwa swym nieformalnym sojusznikom oraz, że Rosja jest w stanie dokonać inwazji zbrojnej na sąsiedni suwerenny kraj i nie ponieść z tego tytułu żadnych liczących się konsekwencji w relacjach z szeroko rozumianym Zachodem (UE, USA). Moment ten w wymiarze strategicznym zamknął drogę Ukrainie i Gruzji do NATO, o otwarcie której dyplomacja polska walczyła jeszcze na bukaresztańskim szczycie Sojuszu w kwietniu 2008 r., spierając się o to z Niemcami i Francją. Objęcie urzędu prezydenta Stanów Zjednoczonych przez Baracka Obamę i wycofanie się USA z rywalizacyjnej względem Rosji polityki w Europie Środkowowschodniej, klęska obozu „pomarańczowego” na Ukrainie, poważne zachwianie wiarygodnością strefy euro przez grecki kryzys finansowy, oczekiwane problemy podobnej natury w Portugalii, Hiszpanii i we Włoszech, a w ostatnich tygodniach także przyciągnięcie uwagi świata przez niepokoje w Tunezji i Egipcie, marginalizujące w oczach czołowych państw UE i w USA znaczenie sytuacji w naszej części kontynentu, dopełniają obrazu tej wyjątkowo złej dla Polski koniunktury międzynarodowej.

Wyzwania czasu dekoniunktury

W obliczu opisanej powyżej sytuacji, stojące obecnie przed Polską wyzwania możemy podzielić na dwie kategorie. Pierwsza to wyzwania pozostające w zakresie celów strategicznych: zapewnienie traktowanego wielowymiarowo bezpieczeństwa państwa (militarnego, energetycznego, gospodarczego, itd.), utrzymanie poza strefą dominujących wpływów rosyjskich lub wyprowadzenie z niej państw szeroko rozumianego wschodniego sąsiedztwa Polski (kraje bałtyckie, Białoruś, Ukraina, Mołdawia, Gruzja, Azerbejdżan), utrzymanie wiarygodności amerykańskich gwarancji bezpieczeństwa militarnego dla nowych państw członkowskich NATO. Kolejnym jest przeciwdziałanie powstaniu nieformalnego „dyrektoriatu” europejskiego, który dominowałby nad realnym procesem podejmowania decyzji w UE i sprowadzał jej procedury formalne do roli teatru politycznego, polegającego na zatwierdzaniu decyzji podjętych przez niemiecko-francuski tandem z ewentualnym dodatkiem głosu Wielkiej Brytanii w niektórych kwestiach.

Druga kategoria to cele taktyczne. Wśród nich możemy wymienić takie kwestie, jak: przeprowadzenie śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej w sposób nie podważający prestiżu i powagi państwa polskiego, utrzymanie drożności szlaków wodnych na podejściach do przyszłego gazoportu w Świnoujściu, wypracowanie korzystnego dla Polski porozumienia gazowego z Rosją. Dalej: ścisłe pilnowanie wdrażania przez UE tzw. „klauzuli Gazpromu”, ważnej dla przeciwdziałania wrogiemu przejęciu przez rosyjskiego giganta infrastruktury energetycznej w państwach Unii, minimalizacja narzucanych gospodarce polskiej przez państwa „starej” UE kosztów „walki z globalnym ociepleniem”. Istotne wydają się także zniesienie lub przynajmniej liberalizacja systemu wizowego dla Ukraińców i Białorusinów, obrona praw mniejszości polskiej na Białorusi (kwestia legalności ZPB, bezpieczeństwa jego działaczy i nienaruszalności jego mienia), rozwiązanie problemu dyskryminacji mniejszości polskiej na Litwie bez jednoczesnego otwierania Rosji drogi do propagandowego ataku na Łotwę i Estonię w zakresie rzekomego łamania praw ludności rosyjskojęzycznej w krajach bałtyckich itd.

Część z tych zadań realizowana była w miarę skromnych możliwości wykonawczych przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego i pozostające do 10 kwietnia 2010 r. poza władzą PO struktury państwowe RP, takie jak BBN, czy Rzecznik Praw Obywatelskich. Prezydent stał na czele wysiłków Polski na rzecz zachowania środkowoeuropejskiej solidarności wobec Rosji, co zostało zamanifestowane w 2007 r. w trakcie rosyjsko-estońskiej „wojny o pomnik” i szczególnie wyraźnie w czasie rosyjskiego najazdu na Gruzję. Z prezydentem Kaczyńskim związana była także aktywność Rzeczypospolitej w ramach współpracy z grupą GUAM (Gruzja, Ukraina, Azerbejdżan, Mołdawia) w zakresie zbudowania południowego szlaku tranzytu surowców energetycznych Morze Kaspijskie-Bałtyk, co znajdowało odzwierciedlenie w licznych szczytach energetycznych z udziałem Polski, Litwy i grupy GUAM. Po katastrofie smoleńskiej aktywność w tym wymiarze zupełnie ustała.

Można oczywiście twierdzić, iż spotkania te pozostały bez istotnych konsekwencji praktycznych. Nie da się jednak wykazać, że „ocieplenie relacji z Rosją”, czy też ożywienie martwego od lat Trójkąta Weimarskiego dało bardziej namacalne wyniki. O ile przy tym za polityką prezydenta Kaczyńskiego kryła się głębsza myśl strategiczna współpracy środkowoeuropejskiej, której ośrodkiem krystalizującym była Warszawa, o tyle za obecnymi poczynaniami rządzących trudno dostrzec jakikolwiek, poza wizerunkowym, ważki cel strategiczny. Zamarła żywa w ostatnich latach współpraca polsko-litewska ((Jej najważniejsze przejawy to: plany budowy nowej elektrowni jądrowej w Ignalinie, polsko-bałtycki most energetyczny, wspólne z Litwą wetowania PCA UE-Rosja w sporze o rosyjskie embargo na polskie produkty rolne w 2007 r., zakup Możejek przez Orlen, wspólne z Litwą zwalczanie Gazociągu Północnego i wspólne z nią promowanie Ukrainy, Gruzji i kwestii białoruskiej)), podobnie jak rodząca się po 2007 r. solidarność polsko-estońska i polsko-gruzińska. Zniknięcie prezydenckiego ośrodka polskiej polityki zagranicznej miało dla tych zjawisk decydujące znaczenie. Polska pod rządami PO-PSL zrezygnowała z roli promotora interesów swych mniejszych sąsiadów, co poprzednio czyniła nawet za cenę sporów z sąsiadami większymi.

Pozycja Warszawy uległa wręcz odwróceniu. O ile poprzednio Polska z dużą dozą wyrozumiałości podchodziła do nierozsądnych posunięć naszych słabszych środkowoeuropejskich partnerów (stosunek Litwy do wileńskich Polaków, kult Bandery na Ukrainie), a jednocześnie twardo spierała się z mocarstwami lekceważącymi interesy Rzeczypospolitej (spór Nicea/Lizbona, embargo na polskie mięso, MAP dla Gruzji i Ukrainy), o tyle obecnie poddaje się bez oporu wszelkim projektom niemiecko-francuskim, wykazuje daleko idące i niczym nie uzasadnione zaufanie do Rosji, a jednocześnie mocno manifestuje swoje niezadowolenie wobec Litwy i dystansuje się od Ukrainy. Próba ocieplenia stosunków z Białorusią Łukaszenki, wobec której rząd PiS i prezydent Kaczyński zachowywali daleko posuniętą rezerwę, zakończyła się spektakularną klęską, tak w wymiarze losów mniejszości polskiej i ZPB (utrata Domu Polskiego w Iwieńcu, dymisja Andżeliki Borys), jak i w aspekcie demokratyzacji Białorusi (brutalne represje reżimu wobec opozycji po grudniowych wyborach prezydenckich w tym kraju).

Nie drażnić Moskwy

Katastrofa smoleńska, a raczej zachowanie władz RP tuż po niej, miały na te wydarzenia niewątpliwy wpływ. Złożona ustami rzecznika rządu Pawła Grasia, potwierdzona zaś przez premiera Donalda Tuska i wówczas p.o. prezydenta Bronisława Komorowskiego deklaracja, iż Polska nie zażąda przejęcia śledztwa w sprawie śmierci swego prezydenta i towarzyszących mu osób, gdyż „mogłoby to być źle przyjęte”, musiała być odczytana w całym regionie wschodnioeuropejskim jednoznacznie. Pytanie o to, gdzie i przez kogo żądanie przejęcia śledztwa przez Polskę byłoby „źle przyjęte” jest pytaniem retorycznym, odpowiedź, iż chodzi o Moskwę, jest oczywista. W takim wypadku każdy logicznie myślący pracownik departamentu analiz w Ministerstwie Spraw Zagranicznych któregokolwiek z państw bałtyckich, Ukrainy, Gruzji, Mołdawii, ale także Białorusi i Rosji musiał zadać sobie pytanie, czy Polska, która nie podejmie próby przejęcia kontroli nad śledztwem w sprawie śmierci swego prezydenta w obawie przed niechęcią Rosji, podejmie jakąkolwiek inną akcję, narażającą ją na tę niechęć. Odpowiedź musiała być negatywna i w ten sposób Rzeczpospolita wysłała do wszystkich rządów w regionie sygnał, by nie liczyły na jej solidarność, lub by nie liczyły się z jej zdaniem w razie, gdy znajdą się w sporze z Moskwą, czy to takim jak Estonia w 2007 r., czy też takim jak Gruzja w roku 2008, czy wreszcie takim jak Ukraina, niemal w każdym roku po Pomarańczowej Rewolucji przeżywająca „gazowe wojny” z Rosją. Polska przekazała w ten sposób wiadomość także polskim działaczom mniejszościowym, np. na Białorusi. Informacja w niej zawarta brzmiała: „Rzeczpospolita nie uważa, by śmierć jej prezydenta warta była ryzykowania ochłodzenia stosunków z Moskwą. Nie łudźcie się, iż wasza śmierć, np. w wypadku samochodowym, lub w wyniku pobicia przez „nieznanych sprawców”, wywoła jakiekolwiek poważne reakcje Warszawy.” W kontekście tego przesłania rezygnacja Andżeliki Borys z przewodniczenia ZPB nabiera zupełnie innego sensu. Jest to naturalnie spekulacja, ale każdy, kto zna postsowieckie realia i potrafi wczuć się w sposób rozumowania doświadczonych nimi ludzi, musi przyznać, iż jest ona wysoce prawdopodobna.

Przejęcie ośrodka prezydenckiego przez kandydata PO skutkowało pogłębieniem błędów rządu. Wizyta prezydenta Komorowskiego w Waszyngtonie i udzielenie przez niego poparcia prezydentowi Obamie w zakresie ratyfikacji układu New Start o redukcji strategicznej broni jądrowej w relacjach amerykańsko-rosyjskich było takim błędem. Lokator Białego Domu uzyskał argument w sporze ze sprzeciwiającą się układowi republikańską opozycją w Senacie. Mógł wskazać, że nawet uchodząca za nieufną wobec Rosji Polska uważa go za pożyteczny. Rosja, nie mająca możliwości utrzymania parytetu sił jądrowych z USA w ramach swobodnego wyścigu zbrojeń, a traktująca ów parytet jako publiczne potwierdzenie swojej równorzędnej z amerykańską mocarstwowości, uzyskała go jako wynik przetargu politycznego, w ramach którego Amerykanie oczekują rosyjskiej współpracy w kwestii powstrzymania irańskiego programu jądrowego. Prezydent Komorowski zanotował sukces wizerunkowy w postaci długiej rozmowy z Obamą. Tylko zyski Polski pozostają wątpliwe. Środki finansowe zwolnione z budżetu Federacji Rosyjskiej, zamiast na modernizację nieużytecznych pocisków jądrowych, mogą być przeznaczone na rozwój rosyjskich sił konwencjonalnych, które, jak wiemy od 2008 r., mogą być bezkarnie użyte przeciw sąsiadom Rosji. Jaki był w tym interes Rzeczypospolitej?

Polska samotna i bezradna

Poparcie francusko-niemieckiego tandemu skutkuje marginalizacją Polski oraz zupełnym nieliczeniem się Berlina i Paryża z interesami Europy Środkowej. Rozreklamowane Partnerstwo Wschodnie umiera śmiercią naturalną z braku funduszy i jasno zamanifestowanego na szczycie w Pradze (7 V 2009 r.) braku zainteresowania czołowych państw UE. Łatwo odgadnąć, iż drugi szczyt PW, planowany na maj 2011 r., organizowany przez prezydencję węgierską pod przewodem nielubianego w UE Viktora Orbana, wypadnie co najmniej równie blado. Osobną kwestią jest bezprecedensowa po 1945 r. sprzedaż przez Francję zaawansowanej technologii militarnej (okręty śmigłowcowo-desantowe Mistral) Rosji z zupełnym lekceważeniem obaw Gruzinów czy Bałtów. W podobny sposób przebiega konstruowanie zasad działania UE. Wszystko wskazuje na to, że polski rząd nawet nie był konsultowany przy mianowaniu Catherine Ashton i Hermana Van Rompuya, a jedynie poinformowany o tym fakcie po podjęciu stosownych decyzji. Obecne dążenie Niemiec i Francji do stworzenia dyrektoriatu europejskiego w oparciu o strefę euro i wydzielenia Unii dwóch prędkości połączone z marginalizacją znaczenia państw spoza unii walutowej pogłębia ten proces.

Polska zdystansowana wobec opcji atlantyckiej (Wielka Brytania) oraz swych środkowoeuropejskich sąsiadów, świadomych, że nie mogą na nią liczyć w sporach czy to z Moskwą, czy z rdzeniem UE, jest wobec tych wyzwań samotna i bezradna. Jej „sukcesy” ograniczają się do wymiaru personalno-wizerunkowego – „korona Himalajów” w spotkaniach prezydenta Komorowskiego z przywódcami mocarstw, fotel przewodniczącego Parlamentu Europejskiego dla Jerzego Buzka, nagroda Karola Wielkiego dla premiera Donalda Tuska. O ile zatem działania rządu PiS i prezydenta Kaczyńskiego zmuszały pozostałych uczestników gry międzynarodowej do czynów ((Przykłady: przedłużenie funkcjonowania systemu nicejskiego w procesie decyzyjnym Rady UE do 2014/2017 r. z mechanizmem z Ioanniny w dalszej perspektywie, poparcie na szczycie UE-Rosja w Samarze w 2007 r. przez prezydencję niemiecką w UE stanowiska Polski w kwestii rosyjskiego embarga na polskie produkty rolne, poparcie prezydenta RP przez przywódców Estonii, Łotwy, Litwy, Ukrainy i Gruzji w sierpniu 2008 r.)), o tyle polityka obecnego rządu i prezydenta pozwala na „obsługiwanie” polskiego kierunku polityki zagranicznej innych państw przy pomocy nic nie znaczących gestów.

Jednym głosem

Istnienie do 10 kwietnia 2010 r. prezydenckiego ośrodka polskiej polityki zagranicznej wprowadzało do owej polityki pęknięcie. Polska nie przemawiała jednym głosem. Przez kilka miesięcy (do czasu zdezawuowania przez rząd akcji prezydenta Kaczyńskiego w Tbilisi) fakt, iż większość naszych wschodnich sąsiadów ma systemy prezydenckie, powodował, iż deklaracje prezydenta RP odbierane były w tych krajach jako wyraz stanowiska państwa polskiego i minimalizowały szkody poczynione przez rząd. Zdolność prezydenta do tego typu amortyzującej działalności malała jednak w miarę uczenia się przez naszych partnerów rzeczywistego układu sił w Polsce. Katastrofa smoleńska ostatecznie zakończyła ten etap. Odtąd głos Polski jest jednolity, a przekaz idący w świat – spójny. Brzmi on: „Nie liczcie się z nami. Jeśli jesteście silni (Niemcy, Francuzi, Rosjanie) – nie liczcie się, bo się was boimy, jeśli jesteście słabi (Litwini) – nie liczcie na naszą solidarność. Musimy na potrzeby wewnętrzne manifestować naszą twardość w polityce zagranicznej i padło na was, bo jesteście słabi. Dajcie splendor naszym przywódcom, a najlepiej dajcie im jakieś stanowiska w instytucjach międzynarodowych (Parlament Europejski dla Buzka, NATO dla Sikorskiego, Radę Europy dla Cimoszewicza, wysokie stanowisko w dyplomacji unijnej dla Dowgielewicza), a będziemy wam posłuszni i »popłyniemy w głównym nurcie«, znając swoje miejsce w szeregu”. Ten przekaz nie jest już zakłócany podmiotowym głosem Rzeczypospolitej, artykułowanym przez ś.p. prezydenta Lecha Kaczyńskiego. I jest to najważniejszy skutek smoleńskiej tragedii.

Przemysław Żurawski vel Grajewski (ur. 1963), adiunkt na Wydziale Studiów Międzynarodowych i Politologicznych Uniwersytetu Łódzkiego. Członek Instytutu Europejskiego w Łodzi, pracownik badawczy Centrum Europejskiego Natolin. Były pracownik Biura Ministra Obrony Narodowej ds. Planowania Polityki Obronnej (1992), pracownik Biura Pełnomocnika Rządu ds. Integracji Europejskiej i Pomocy Zagranicznej (1995-1996). W roku 2005 zatrudniony w Parlamencie Europejskim (frakcja EPL-ED) jako ekspert do spraw polityki wschodniej Unii Europejskiej. Od 2006 roku wykładowca białoruskiego Europejskiego Uniwersytetu Humanistycznego na emigracji w Wilnie. Zajmuje się kwestiami bezpieczeństwa państwa, przede wszystkim Polski oraz UE.

Artykuł z Rzeczy Wspólnych 4 (2/2011)

Ostatnie Wpisy

Cztery kluczowe wyzwania dla Polski

2023.12.11

Fundacja Republikańska

Rzeczy Wspólne 46

2023.11.27

Fundacja Republikańska

Młodzieżowe rekomendacje polityk społecznych.

2023.10.31

Fundacja Republikańska

WSPIERAM FUNDACJĘ

Dołącz do dyskusji

Administratorem danych osobowych jest XXX, który dokonuje przetwarzania danych osobowych Użytkowników zgodnie z przepisami ustawy z dnia 29 sierpnia 1997 roku o ochronie danych osobowych (t. jedn. Dz.U. z 2002 r., nr 101, poz. 926 ze zm.) oraz ustawy z dnia 18 lipca 2002 roku o świadczeniu usług drogą elektroniczną (Dz. U. nr 144, poz. 1204 ze zm.). Operator Serwisu zapewnia Użytkownikom realizację uprawnień wynikających z ustawy o ochronie danych osobowych, w szczególności Użytkownik ma prawo wglądu do swoich danych osobowych oraz prawo do ich zmiany, poprawiania i żądania ich usunięcia.