Węgry wobec Europejskiego Zielonego Ładu

2019.12.31

Fundacja Republikańska

            Ostatni szczyt klimatyczny w sprawie Europejskiego Zielonego Ładu – ambitnego projektu Komisji Europejskiej dążącego do osiągnięcia neutralności klimatycznej do 2050 roku – miał być manifestem niezgody i wspólnego stanowiska Polski, Czech i Węgier, które miały bardzo sceptycznie podchodzić do propozycji Komisji. Tymczasem Polska pozostała w swojej niezgodzie osamotniona.

            Zapytany jeszcze przed szczytem, czy Viktor Orbán wyrazi entuzjazm wobec transformacji ekologicznej, odpowiedziałbym, że być może go nie wyrazi, ale to, że Węgry przystąpią do planów KE, jest oczywiste. Tak się stało, chociaż nie obyło się bez wątpliwości, które udało się jednak rozwiać.

            Węgry od dłuższego czasu komunikują chęć uczestniczenia w transformacji ekologicznej. Jednym z jej przejawów jest lobbowanie na rzecz tworzenia i budowania gospodarki obiegu zamkniętego, to jest takiej, w której w uproszczeniu marnuje się tylko to, czego ostatecznie nie da się już przetworzyć. Jest to oczko w głowie prezydenta Węgier Jánosa Ádera. Pomimo faktu, że jego kompetencje są niezwykle skromne, to w tym obszarze próbował się wyspecjalizować, czyniąc to jednym z priorytetów węgierskiego przewodnictwa w Grupie Wyszehradzkiej (V4).

            Węgry są państwem nastawionym na produkcję, a w zasadzie montowanie – głównie samochodów. Wyzwanie gospodarki obiegu zamkniętego powodowało wątpliwości co do tego, czy Węgry wciąż będą konkurencyjną halą montażową dla inwestorów, głównie z segmentu motoryzacyjnego i głównie z Niemiec. Węgrzy obawiali się (ten wątek zresztą przewijał się w trakcie europarlamentarnej debaty nad Zielonym Ładem), że neutralność energetyczna będzie oznaczała konieczność ograniczenia działalności fabryk, a co za tym idzie – spadek konkurencyjności Węgier w regionie. Wiedzieć przy tym trzeba, że Audi jest największym pracodawcą na Węgrzech, a fabryka koncernu w Győr ma strategiczne znaczenie dla regionu północno-zachodnich Węgier, komitatu Győr-Moson-Sopron. Z kolei w okolicach Debreczyna ma stanąć fabryka BMW. Nie do końca mamy pewność, że powstanie (płyną wciąż sprzeczne informacje, a konkretów brak), jednakże w teorii ma się to wydarzyć.

            Kolejna obawa dotyczyła tego, że koszty transformacji energetycznej zostaną w pełni przerzucone na najbiedniejsze państwa, a co za tym idzie – konsumentów. Z pewnością istotną informacją płynącą z Fideszu była postawa rządu i partii w dniu debaty w Parlamencie Europejskim (11 grudnia). Szef kancelarii Viktora Orbána, Gergely Gulyás, jeszcze przed środową debatą w Brukseli mówił o tym, że osiągnięcie „zeroemisyjności” dwutlenku węgla do 2050 roku nie będzie możliwe bez atomu. Gulyás ma na myśli elektrownię atomową w Paks, która odpowiadałaby za ponad 50 proc. produkcji energii na Węgrzech w ujęciu ogólnym i 90 proc. produkcji prądu. Bez atomu koszt transformacji miałby wynieść 150 mld HUF, tj. 500 EUR na głowę mieszkańca rocznie. Stąd postulat, by UE wniosła znaczący wkład finansowy, a najważniejsi emitenci wzięli na siebie główny koszt transformacji. Jeszcze o poranku w depeszy PAP można było przeczytać, że przewodnicząca KE Ursula von der Leyen zapewniała o solidarności funduszy unijnych, w tym utworzeniu Mechanizmu Sprawiedliwej Transformacji, na który zabezpieczono 100 mld EUR.

            W czasie samej debaty głos w imieniu Fideszu zabrała europosłanka Edina Tóth, która podkreśliła, że docenia utworzenie Europejskiego Zielonego Ładu, będącego pierwszym tego typu dokumentem, w dodatku o tak dużym zakresie obowiązywania. Jak zaznaczyła, Parlament Europejski poszukuje rozwiązań, które pozwolą zmierzyć się z wyzwaniem, jakim są postępujące zmiany w klimacie, szczególnie teraz, w obliczu „klimatycznego stanu wyjątkowego”. Tóth dodała, że trzeba stworzyć system, który zabezpieczy zwykłych obywateli przed obciążeniami płynącymi z transformacji energetycznej. Warto wiedzieć, że w sprawie zmian klimatycznych na Węgrzech panuje ponadpartyjny konsensus. Nie jest zaskoczeniem, że przedstawicielka Momentum Katalin Cseh zachwalała plany UE związane z walką ze zmianami klimatycznymi, jeśli jednak robi to prawicowy Jobbik, który w Polsce wciąż określany jest mianem „skrajnej prawicy”, to wiadomość taka mogłaby polskiego odbiorcę zszokować. A szef frakcji Jobbiku w PE Márton Gyöngyösi w swoim wystąpieniu utyskiwał na to, że instytucje unijne straciły dekadę z panującej na rynkach finansowych hossy, gdy zamożne podmioty dysponowały kapitałem, który można było przeznaczyć na realizację ambitnych celów ekologicznych. Gyöngyösi dodał, że stawiane przez KE cele muszą być nie tylko realizowane, lecz także odpowiednio ewaluowane.

            Tyle europosłowie, a co premier Orbán? Lider Fideszu na krótkim briefingu dla mediów w budynku Rady Europejskiej powiedział, zresztą w swoim stylu, że Węgry nie pozwolą, aby brukselscy biurokraci kazali biednym krajom płacić na budżet walki ze zmianami klimatu. Ta sentencja, która znalazła się także na czołówkach piątkowych wydań prorządowych i ogólnokrajowych dzienników „Magyar Nemzet” i „Magyar Hírlap”, stała się lejtmotywem przekazu węgierskiej delegacji. Stawianie sprawy na ostrzu noża zdarzyło się zresztą nie po raz pierwszy. Przed kilku laty, w czasie jednego ze szczytów w obszarze energetyki, Viktor Orbán mówił, że nikt Węgrom nie będzie mówił, ile i jakiej energii mają zużywać, bo to wyłączna domena krajów członkowskich.

            Ten dłuższy wstęp stanowi dobre tło dla czwartkowego procesu decyzyjnego. W krótkim materiale wideo na portalu społecznościowym Orbán mówił o tym, że Węgry są na najlepszej drodze do zwycięstwa w Brukseli – jeśli mowa o zwycięstwie, to znaczy, że musiały zostać spełnione zasadnicze warunki Węgier, głównie w obszarze zwiększonego budżetu UE na rzecz transformacji energetycznej, a także uzyskana deklaracja, iż nie będzie rezygnacji z elektrowni atomowych. To o tyle ważne, że od katastrofy w Fukushimie, spowodowanej tsunami, skończyła się w Europie względna jednomyślność w sprawie atomu. Dwa nowe bloki atomowe w Paks buduje rosyjski Rosatom, a zatem interes w utrzymaniu elektrowni atomowej Orbán ma dwojaki – chce zapewnić ciągłość w produkcji energii i robić interesy z Moskwą. Należy także pamiętać, że na początku 2018 roku Austria pozwała Komisję Europejską do Trybunału Sprawiedliwości UE za to, że ta wyraziła zgodę na rozbudowę Paks. Znaczenie tej inwestycji jest nie do przecenienia także w realizacji zobowiązań neutralności klimatycznej, jest też dobrym uzasadnieniem dalszych interesów z Rosją.

            Budapeszt znalazł się w czołówce państw spełniających wytyczne np. w sprawie udziału odnawialnych źródeł energii w miksie energetycznym, który do 2020 roku powinien osiągnąć 13 proc., a zbliża się już do 15 proc. Rząd Węgier od maja 2013 roku wprowadził odgórne obniżki opłat związanych z utrzymaniem gospodarstw domowych – m.in. rachunków za prąd i gaz. Państwo stało się de facto regulatorem cen. Według Fideszu odpowiedzialność za wysokie stawki miała ponosić poprzednia lewicowo-liberalna koalicja MSZP-SzDSz. W latach 2013–2014 rząd zmniejszył ceny co najmniej o jedną czwartą. W kolejnych latach były to kilku–kilkunastoprocentowe obniżki, w tym dopłaty do ogrzewania. Jednakże dopłaty do opału w zimie nie uwzględniały ani palenia węglem, ani drewnem, a zatem państwo nie wspierało finansowo emitentów smogu. Co więcej, trzeba także wiedzieć, że do 2030 roku Węgry całkowicie odejdą od produkcji energii z węgla.

Obecnie ceny energii na Węgrzech zostały zamrożone i są na poziomie z 2013 roku, jednak na rynkach uległy one zmniejszeniu. Oznacza to, że państwo pomimo obniżek wciąż regularnie zarabia na energii. A to ma zasadniczy związek z partycypacją w Europejskim Zielonym Ładzie, ponieważ w rękach rządu pozostaje narzędzie do ulżenia konsumentom w opłatach poprzez odgórne i arbitralne obniżenie wysokości rachunków bądź chociaż zamrożenie podwyżek. Jest jednak druga strona tego procesu, nie ma bowiem w zasadzie wątpliwości, że w celu podtrzymania potencjału inwestycyjnego i konkurencyjnego rząd Węgier weźmie na siebie chociaż część ewentualnych kosztów, które mogliby ponosić inwestorzy albo producenci – istotą jest tu wyważenie interesów między poparciem wyborczym a wpływami do budżetu z inwestycji.

            Jest jednak coś jeszcze, co wydaje się szczególnie interesujące – zaangażowanie Węgier w Europejski Zielony Ład ma przynieść także wymierne korzyści polityczne. Komisarzem odpowiedzialnym za nowy projekt unijny jest Frans Timmermans, który w poprzedniej kadencji Parlamentu Europejskiego był jednym z najzagorzalszych krytyków Orbána i nadzorował procedurę artykułu 7 wobec Węgier. Holenderski polityk wielokrotnie zwarł się z premierem Węgier, a zatem rywalizacja między obydwoma mężczyznami przeniesie się na zupełnie inny poziom, na którym – przynajmniej na razie – iskrzenia nie będzie. To także istotne dlatego, że Węgrzy z pewnością będą próbowali powiązać zaangażowanie w Zielony Ład ze zwiększeniem środków na Fundusz Spójności, którego cięcia najdotkliwiej uderzą w europejskie kraje w kolejnej perspektywie budżetu unijnego.

            Politykę Węgier należy rozpatrywać, co naturalne, z perspektywy interesów Budapesztu i wieloaspektowych powiązań ekonomicznych oraz politycznych nie tylko na rynku europejskim, lecz także szerzej, tak jak w przypadku Rosji. Kolejne, być może bardziej konkretne plany zostaną przedstawione na szczycie Rady Europejskiej w czerwcu 2020 roku, a w związku z nim nowy przekaz Budapesztu, który najpewniej nie ulegnie poważniejszym zmianom.

Dominik Hejj – Politolog specjalizujący się w tematyce węgierskiej. Doktor nauk humanistycznych w zakresie nauk o polityce. Adiunkt na Wydziale Nauk Społecznych i Ekonomicznych Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Redaktor naczelny portalu www.kropka.hu, poświęconego polityce Węgier. Starszy analityk w Instytucie Europy Środkowej w Lublinie.

Ostatnie Wpisy

Cztery kluczowe wyzwania dla Polski

2023.12.11

Fundacja Republikańska

Rzeczy Wspólne 46

2023.11.27

Fundacja Republikańska

Młodzieżowe rekomendacje polityk społecznych.

2023.10.31

Fundacja Republikańska

WSPIERAM FUNDACJĘ

Dołącz do dyskusji