Pięciogłos: obywatele czy konsumenci?

2010.10.02

Zespół "Rzeczy Wspólnych"

Arkady Rzegocki, „Pressje”

Budowanie wolności na fundamencie religijnym – wolności nie tylko negatywnej czy pozytywnej, ale przede wszystkim metafizycznej – stanowi niezwykły dorobek przeszłych pokoleń. Ten związek na naszych oczach jest podważany, głównie przez ludzi młodych, wykształconych (?!), z wielkich miast (a raczej z jednego wielkiego miasta).

Pisanie o młodym pokoleniu zawsze jest trudne. Po pierwsze dlatego, że młodzież jest bardzo różna, i twierdzenie to dotyczy w szczególny sposób młodych Polaków AD 2010, żyjących w świecie określanym czasem jako postnarodowy, postpaństwowy, postideowy, a który na pewno jest wciąż postkomunistyczny. Po drugie łatwo wpaść w jakieś uogólniające tony, najczęściej pesymistyczne. Wówczas, każdą niezrozumiałą ideę, zachowanie młodzieży będziemy tłumaczyli jako upadek. Rzadziej pojawiają się hurra optymiści, którzy z kolei w każdym odruchu młodego pokolenia doszukują się szlachetnych motywów i wspaniałych celów.

Próbując ominąć oba te zagrożenia, chciałbym na postawione przez Redakcję „Rzeczy Wspólnych” dwa pytania odpowiedzieć wspólnie, wskazując na dwa istotne wydarzenia roku 2010, których świadkami było, i w których współuczestniczyło bardzo wielu młodych ludzi. Moim zdaniem bowiem te dwa wydarzenia w najbliższych latach będą miały dalekosiężny wpływ na postawy młodzieży.

Rok 2010 będzie jednym z istotniejszych punktów na mapie współczesnej historii Polski. Do roku 2010 będziemy wracali myślami podobnie jak wracamy do 2005 i wspólnotowego przeżywania żałoby po odejściu Jana Pawła II, czy do innych dat symbolizujących zbiorowe przeżywanie jakiegoś wydarzenia. Zacznijmy od tego, że 2010 rok stanowi symboliczny początek kolejnej dekady. Dekady, której zręby kształtują się właśnie teraz. A najbliższe dziesięć lat – według wielu znaków na niebie i ziemi – wydają się niezwykle ważne, a w wielu dziedzinach mogą okazać się przełomowe. Mówiąc w skrócie, nadchodząca dekada może okazać się decydująca dla uzyskania przez Polskę realnej podmiotowości, politycznej, gospodarczej i kulturowej. Polska może stać się jednym z kilku najbardziej liczących się państw w Europie, które promieniuje ideami, ale także ma wpływ na swoje najbliższe otoczenie międzynarodowe. Polska w najbliższej dekadzie może stać się państwem posiadającym jedne z najlepszych sił zbrojnych, dynamiczną, innowacyjną gospodarkę, państwem kreatywnych i dumnych ze swojego państwa i swojego dziedzictwa obywateli.

Niestety u progu kolejnej dekady równie, a nawet bardziej prawdopodobny jest drugi scenariusz. Polska jako państwo zawieszone między wschodem i zachodem, biernie przyglądające się temu, co dzieje się za wschodnimi, zachodnimi i południowymi granicami. Państwo zmniejszające swój dystans wobec bogatych państw zachodnich w niezbyt szybkim tempie, państwo sfrustrowanych obywateli wierzących w europejskie instytucje bardziej niż we własne siły. Państwo o słabej armii, poprawiającej się ale odbiegającej od europejskich standardów infrastrukturze, państwo utrudniające życie mieszkańcom, którzy bez większego żalu opuszczają kraj nad Wisłą.

Zarówno w świecie indywidualnym, jak i społecznym, państwowym nic nie jest dane raz na zawsze. Przemiany roku 1989 były przygotowywane wielką ofiarą wielu pokoleń, „Solidarność” pojawiła się po wydarzeniach II wojny światowej, oporu antykomunistycznego, a także po roku 1956, 1968, 1970, po przygotowaniach do Millenium Chrztu Polski, wreszcie po wyborze Karola Wojtyły na Stolicę Piotrową i po jego pierwszej pielgrzymce do Polski. Podobnie pozytywne zmiany w polskim życiu społecznym i politycznym, jakie zaistniały na początku XXI wieku, były przygotowywane przez dekadę żmudnej organicznej pracy wielu stowarzyszeń, organizacji religijnych, Kościoła, czasopism. Zmieniła się trochę Polska, mimo że nie przeprowadziła podobnej do RFN, czy choćby Czech dekomunizacji, lustracji, mimo że w latach 90. stała się państwem jednej gazety, „ludzi trzymających władzę” i jednej, dwóch partii. W pierwszej dekadzie XXI wieku, szczególnie po aferze Lwa Rywina, świadomość słabości państwa stała się powszechna, co więcej spora część elit zgodziła się z diagnozą dotyczącą słabości systemu gospodarczego oraz słabości systemu politycznego. Żałoba 2005 roku stała się niejako zwieńczeniem tego kilkunastoletniego procesu, który polegał na ponownym odkrywaniu przez wiele jednostek i środowisk swojej tożsamości jako części wspólnoty narodowej i religijnej. Po 2005 roku znów w mediach, w naukach społecznych zaczęły się pojawiać pojęcia religijne, odniesienia do kwestii duchowych, wreszcie powróciło słowo naród, a to, co narodowe, przestano kojarzyć jedynie z szowinizmem i ksenofobią.

Na tym tle rok 2010 wciąż jawi się jako niezwykle istotny. I nie chodzi tu tylko o klęski żywiołowe, czy wybory prezydenckie, których w tym czasie doświadczyliśmy. Moim zdaniem najbardziej znaczącymi wydarzeniami, których konsekwencje będą wykraczały poza sprawy bieżące, okażą się: po pierwsze katastrofa prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem oraz spór wokół krzyża, który nastąpił w niecałe cztery miesiące po tragedii. Śmierć Pary Prezydenckiej, ostatniego Prezydenta na Uchodźstwie, a także pozostałych 93 w większości wybitnych osób: intelektualistów, polityków, działaczy społecznych, wojskowych, pilotów, spowodowała wielkie wspólnotowe przeżywanie żałoby. To zjednoczenie narodu w obliczu niezwykle symbolicznej katastrofy zadziwiło wielu zagranicznych komentatorów oraz samych Polaków. Można stwierdzić, że o ile żałoba roku 2005 cementowała wspólnotę narodową, to żałoba roku 2010 miała zarówno narodowy, jak i państwowy charakter. Po raz pierwszy Polacy oddając cześć tym, którzy zginęli, dostrzegli w nich zarówno swoich reprezentantów, jak i przedstawicieli państwa – wspólnego państwa. Dziś z perspektywy kilku miesięcy łatwo minimalizować tamto doświadczenie, lecz ono odcisnęło swoje znaczące piętno. Dzięki badaniom socjologicznym, dzięki filmowi Ewy Stankiewicz „Solidarni 2010” uchwycona w kadrze została spora część tamtej atmosfery, tamtego obywatelskiego zrywu, swego rodzaju konfederacji obywatelskiej w czas bezkrólewia. Warto przypomnieć, że według rzetelnie przeprowadzonych badań TNS OBOP z 19-20 kwietnia, aż 93 proc. badanych odczuwała żal po katastrofie i podczas pogrzebów ofiar. Poczucie wspólnoty odczuło 91 proc. badanych, a aż 96 proc. odczuło dumę z zachowań większości Polaków w dniach żałoby (68 proc. zdecydowanie tak, 28 proc. raczej tak) ((TNS OBOP, „Polacy w obliczu śmierci i po śmierci ofiar katastrofy pod Smoleńskiem”, wyniki sondażu przeprowadzonego przez TNS OBOP dla Ośrodka Myśli Politycznej z dn. 19-20 kwietnia 2010, http://www.omp.org.pl/OBOP_dla_OMP_Polacy_w_obliczu_smierci.pdf ; (dostęp: 12.08.2010).)).

Tak jak w trakcie żałoby po śmierci papieża w telewizji, radiu, czy gazetach zaczęły pojawiać się jako równoprawne głosy dotyczące duchowego wymiaru życia człowieka, tak po katastrofie smoleńskiej w mediach i w świadomości Polaków pojawiło się myślenie o państwie w kategorii Rzeczy wspólnej, w kategorii służby dla państwa, i słowa te nie brzmiały śmiesznie, ani archaicznie.

Drugim wydarzeniem, którego skutków nie jesteśmy jeszcze w stanie przewidzieć, ale z całą pewnością będą one znaczące, jest spór o krzyż, mający oczywisty związek ze wspomnianą wielką żałobą. Postawiony przed Pałacem Prezydenckim krucyfiks znajdował się przez tygodnie w centrum polskiej żałoby. Bez cienia przesady można powiedzieć, że serce polskie w dniach żałoby biło w Warszawie, właśnie pod Pałacem Prezydenckim, na Krakowskim Przedmieściu. Mamy tutaj z jednej strony pragnienie upamiętnienia tamtych niezwykłych dni, Polski w stanie żałoby, Polaków zjednoczonych we wspólnym smutku, we wspólnej trosce o dobro wspólne. Mamy także próby politycznego rozgrywania krzyża, próby podtrzymywania nastrojów, emocji rozbuchanych podczas kampanii wyborczej. Mamy wreszcie próby wszczęcia dyskusji o miejscu krzyża, Kościoła, religii, sacrum w polskim życiu.

O ile to pierwsze wydarzenie wzmacniało wspólnotę, zmuszało elity do pewnego wysiłku, do większej kultury wypowiedzi, do odnoszenia się do dobra wspólnego, o tyle to drugie wymyka się spod kontroli i może przynieść niespodziewane rezultaty, ale raczej jak najgorsze. Naruszane bowiem są kolejne tabu. Polska znów dzieli się według niezwykle emocjonalnej linii, dziennikarze i politycy czują się zwolnieni z odpowiedzialności, o jakiej przypomniała im katastrofa i narodowa żałoba. Pod wpływem sporu o krzyż, Polacy przestają patrzeć na ręce politykom, rozliczać ich słowa, zastanawiać się, co konkretnie robią, a co jest zaniechane, w którą stronę prowadzą polską politykę. Sprawy wojska, sprawy zagraniczne, sprawy finansów i gospodarki, sprawy polskiego morale, i polskiej świadomości zostały zepchnięte na odległy drugi, trzeci plan. Ważne są tylko emocje wokół krzyża. Spór o krzyż, zachowanie wielu osób, wielu mediów i polityków podważają lekcję smoleńską, utrudniają dążenie do realizacji wielkiego zadania, jakie zostało postawione przed obecnym młodym pokoleniem Polaków: budowy sprawiedliwego, wolnościowego państwa, które stanie się realnym podmiotem międzynarodowym i zacznie odgrywać bardzo istotną rolę w regionie i w Europie. Zadanie odrodzenia polskiej kultury, nauki, sił zbrojnych, gospodarki.

Nie da się ambitnych zadań osiągnąć bez wiary w siebie, w swoich rodaków, w swoje dziedzictwo, w swoje państwo, w sens zbiorowego wysiłku. W tym sensie spór o krzyż, wzmacniany partykularnymi interesami poszczególnych partii, polityków i innych grup interesu, ma destrukcyjne znaczenie dla wspólnoty obywatelskiej i państwa. Znów głęboki podział o mocnym moralnym, religijnym i emocjonalnym fundamencie będzie negatywnie oddziaływał na polską rzeczywistość. Szyderstwa z symboli religijnych, z modlitwy niestety zostaną zapamiętane, a podważają one niezwykle ważny w polskiej tradycji związek duchowości, wymiaru religijnego z wymiarem wspólnotowym, a także wolnościowym. To budowanie wolności na fundamencie religijnym – wolności nie tylko negatywnej czy pozytywnej, ale przede wszystkim metafizycznej – stanowi niezwykły dorobek przeszłych pokoleń. Ten związek na naszych oczach jest podważany, głównie przez ludzi młodych, wykształconych (?!), z wielkich miast (a raczej z jednego wielkiego miasta).

Należy życzyć nam wszystkim, żeby większy wpływ na młode pokolenie w najbliższych latach miały wydarzenia kwietniowe a nie sierpniowe…

Arkady Rzegocki (ur. 1971), dr hab. Uniwersytetu Jagiellońskiego, redaktor naczelny czasopisma Klubu Jagiellońskiego „Pressje”, członek zarządu Ośrodka Myśli Politycznej w Krakowie, autor m.in. „Wolność i sumienie. Fenomen liberalnego katolicyzmu w myśli lorda Actona” (2004), „Racja stanu a polska tradycja myślenia o polityce” (2008).

Ostatnie Wpisy

Cztery kluczowe wyzwania dla Polski

2023.12.11

Fundacja Republikańska

Rzeczy Wspólne 46

2023.11.27

Fundacja Republikańska

Młodzieżowe rekomendacje polityk społecznych.

2023.10.31

Fundacja Republikańska

WSPIERAM FUNDACJĘ

Dołącz do dyskusji

Administratorem danych osobowych jest XXX, który dokonuje przetwarzania danych osobowych Użytkowników zgodnie z przepisami ustawy z dnia 29 sierpnia 1997 roku o ochronie danych osobowych (t. jedn. Dz.U. z 2002 r., nr 101, poz. 926 ze zm.) oraz ustawy z dnia 18 lipca 2002 roku o świadczeniu usług drogą elektroniczną (Dz. U. nr 144, poz. 1204 ze zm.). Operator Serwisu zapewnia Użytkownikom realizację uprawnień wynikających z ustawy o ochronie danych osobowych, w szczególności Użytkownik ma prawo wglądu do swoich danych osobowych oraz prawo do ich zmiany, poprawiania i żądania ich usunięcia.