Pięciogłos: obywatele czy konsumenci?

2010.10.02

Zespół "Rzeczy Wspólnych"

Mateusz Matyszkowicz, „Teologia Polityczna”

Do wychowywania obywateli nie potrzeba żadnych wartości. Do tego potrzebne są cnoty. Czy system wychowawczy, który zafundowaliśmy sobie w ostatnich dwudziestu latach, kształtuje cnoty potrzebne w życiu obywatelskim? Nie.

W dyskusjach na temat młodzieży w Polsce najczęściej pojawia się słowo konserwatyzm. Polska młodzież ma być konserwatywna, bo „wciąż” – jak to podkreślają socjologowie – deklaruje przywiązanie do tradycyjnych wartości. Te tradycyjne wartości to miłość i rodzina. W tych zestawieniach na dość wysokim miejscu znajduje się także patriotyzm.

Zaznaczmy przy tym dwie rzeczy. Po pierwsze, mówienie o młodzieży w ten sposób oznacza przyjęcie pewnych założeń dotyczących socjologii pokolenia. Jak dla mnie, są one dość kontrowersyjne. Nie wierzę w istnienie jakichkolwiek pokoleń. Nie przyjmuję jednolitości postaw w obrębie grupy osób zbliżonych rokiem urodzenia. Co najwyżej uwierzę, że mogą być oni poddani mniej więcej ujednoliconej presji wychowawczej.

Po drugie, mówienie o konserwatyzmie w tej grupie przy użyciu pojęć tak ogólnych i niedookreślonych jak miłość, rodzina i patriotyzm, jest nieporozumieniem. Nie wiemy bowiem, co badani mają na myśli, kiedy wysoko hierarchizują te wartości.

Można jedynie podejrzewać, że chodzi o pewne wartości emocjonalne (o ile wartości – ów dziwny spadek relatywistycznej epoki – mogą być inne niż emocjonalne). Badani zatem deklarują emocjonalną więź z najbliższymi i podkreślają wartość emocjonalności w ogóle.

Oczywiście, te wartości mają pewną moc wspólnototwórczą. Pozytywne emocje zbliżają ludzi, ułatwiają nawiązanie kontaktów i sprawiają, że ludzie chcą się identyfikować z jakąś całością. Zarazem jednak są one labilne. Przedmiot miłości rozumianej wyłącznie w emocjonalnych kategoriach może łatwo się zmieniać i nie można nikogo winić, że tak się dzieje. Ot, tak. Zakochanie i odkochanie.

Żadna z tych wartości na dłuższą metę nie wychowa obywateli. Tu potrzeba ciągłości, wychowania do lojalności i poświęcenia. Bycie obywatelem ma bowiem dwie strony. Z jednej, obywatel jest kimś niezależnym. Bycie obywatelem oznacza, że ktoś uświadomił sobie własną podmiotowość w ramach wspólnoty politycznej i jest zdolny do artykułowania swoich praw. Z drugiej, uświadamia sobie konsekwencje bycia częścią wspólnoty i jest zdolny do długotrwałego i kosztownego poświęcenia na jej rzecz. Przede wszystkim zaś jest zdolny do brania odpowiedzialności za wspólne sprawy.

Tu nie potrzeba żadnych wartości. Do tego potrzebne są cnoty. I teraz pytanie: czy system wychowawczy, który zafundowaliśmy sobie w ostatnich dwudziestu latach, kształtuje cnoty potrzebne w życiu obywatelskim? Nie.

Na istnienie bądź nieistnienie postawy obywatelskiej jest jeden prosty test. Czy jesteś gotów umrzeć za ojczyznę?

* * *

Tu nie chodzi o robienie kolejnej reformy systemu edukacji, o zmienianie podręczników, dodawanie nowych przedmiotów. Tu chodzi o całość. Każda społeczność ma zakodowany w sobie pewien system, który wychowuje – starych i młodych. Pewne cnoty wysuwa na pierwszy plan, a inne marginalizuje.

To, które z nich obowiązują, do których przywiązuje się wagę, nie jest efektem jednej ustawy czy też jednej kampanii społecznej. To rezultat długiej dyskusji w obrębie elit – to przede wszystkim tam, nawet przy największej egalitaryzacji – powstają zasadnicze idee i wektory wychowawcze, które później przyjmuje cały system.

Po drugie, dokonuje się ten proces w ramach Kościoła i rodziny. To są zasadnicze miejsca kształtowania cnót, a więc także i postaw obywatelskich. Dawniej Kościół był jednym z głównych wychowawców cnót obywatelskich. Jego rola jednak jest tu coraz mniejsza. Młodzi księża często podzielają ogólny pacyfizm i hedonizm epoki.

Te trzy elementy: dom, Kościół i elity państwowe mają kształtować obywatelskie cnoty.

Że to jest trudne i coraz rzadziej ma miejsce, pokazują dyskusje po katastrofie smoleńskiej. Skutecznie bowiem pacyfikowane podkreślanie w ofiarach ich państwowego (resp. obywatelskiego) poświęcenia. Ma pozostać obraz tragedii – owszem, okrutnej, ale niczym nie różniącej się od innych.

Mateusz Matyszkowicz (ur. 1981), filozof, publicysta, członek redakcji „Teologii Politycznej”, publikuje m.in. w „Rzeczpospolitej”, „Nowym Państwie” i „Gościu Niedzielnym”. Wydał m.in. tłumaczenie i komentarz traktatu „O królowaniu” św. Tomasza z Akwinu. Żonaty, ma troje dzieci.

Ostatnie Wpisy

Cztery kluczowe wyzwania dla Polski

2023.12.11

Fundacja Republikańska

Rzeczy Wspólne 46

2023.11.27

Fundacja Republikańska

Młodzieżowe rekomendacje polityk społecznych.

2023.10.31

Fundacja Republikańska

WSPIERAM FUNDACJĘ

Dołącz do dyskusji

Administratorem danych osobowych jest XXX, który dokonuje przetwarzania danych osobowych Użytkowników zgodnie z przepisami ustawy z dnia 29 sierpnia 1997 roku o ochronie danych osobowych (t. jedn. Dz.U. z 2002 r., nr 101, poz. 926 ze zm.) oraz ustawy z dnia 18 lipca 2002 roku o świadczeniu usług drogą elektroniczną (Dz. U. nr 144, poz. 1204 ze zm.). Operator Serwisu zapewnia Użytkownikom realizację uprawnień wynikających z ustawy o ochronie danych osobowych, w szczególności Użytkownik ma prawo wglądu do swoich danych osobowych oraz prawo do ich zmiany, poprawiania i żądania ich usunięcia.