Detaliczny rozsądek i hurtowe szaleństwo

2019.12.31

Fundacja Republikańska

Otóż bóg ma być dla nas miarą wszystkich rzeczy, o wiele bardziej z pewnością niż, jak mówią, człowiek[1]

            Sytuacja Europy z wielu względów wydaje się nie do pozazdroszczenia. Niegdysiejszy kolos coraz częściej przypomina pociąg, w którym pasażerowie, wyruszywszy w „podróż przez wieki”,w pewnym momencie wyłączają silnik lokomotywy, twierdząc, że już do niczego się nie nadaje. Maszyna co prawda wciąż jedzie, ale dzieje się to jedynie mocą impetu, a z każdą chwilą pociąg sunie po szynach historii coraz wolniej. Frustracja podróżnych wciąż rośnie, szczególnie gdy zdają sobie sprawę, że wyprzedzają ich ci, których wieki temu zostawili w tyle. Bardziej zdeterminowani próbują zmienić tę sytuację i organizują kolejne plany naprawcze, maszyniści raz nakazują częściej myć okna, innym razem szczelnie zasłaniać firanki w przedziałach. Konduktorzy dokładniej sprawdzają bilety, a kierownik pociągu ogłasza konieczność gorliwszego przestrzegania zasad czystości. Powstają kolejne grupy refleksyjne organizujące przełomowe konferencje i podpisujące epokowe dokumenty, a w każdym wagonie zawiązują się niezliczone stowarzyszenia bojowników o przyszłość kolei. Coraz powszechniejsza staje się także aktywność w ramach GPP – Grup Pasażerów Podskakujących, albowiem – jak wyliczono – pasażer w locie generuje mniejsze obciążenia (lider tej grupy stwierdził nawet – przy powszechnym aplauzie – że od dzisiaj nie będzie stykał się z podłogą i całą swoją aktywność przenosi na linę zawieszoną między fotelami). Wszystko to jednak na próżno – pociąg jak zwalniał, tak zwalnia.

            Sytuacja Europy nie jest do pozazdroszczenia, ponieważ przestaliśmy dostrzegać to, co istotne, a swoją uwagę kierujemy w stronę rzeczy drugorzędnych. Jak zauważa Fernand Braudel: „podstawowe wartości […] są tym, co decyduje o niesprowadzalności jednych cywilizacji do innych, tym, co je oddziela i najbardziej różni. Ponadto są one niezwykle odporne na działanie czasu. Zmieniają się bardzo powoli, przeobrażają po długich, mozolnych, nieuświadomionych przygotowaniach. Religia jest siłą największą jako przeszłość i teraźniejszość cywilizacji”[2].Społeczne „wyłączenie religii”, jej dezaktywacja m.in. poprzez jej prywatyzację i sekularyzację, powoduje dalekosiężne konsekwencje dla całej cywilizacji i kultury europejskiej. Jeden z najważniejszych krytyków postnowoczesności, amerykańsko-niemiecki filozof Leo Strauss, zwrócił uwagę, że współczesna nauka jest w stanie umożliwić bardzo złożony i pogłębiony wgląd w kwestie drugorzędne, jednak nie może zapewnić pomocy w kluczowych wyborach moralnych:według naszej socjologii możemy być lub stawać się bardzo mądrymi w wielu drugorzędnych sprawach, lecz musimy uznać naszą ignorancję w sprawie zasadniczej, musimy mianowicie zgodzić się z tym, że nie mamy żadnego rozeznania co do ostatecznych zasad dokonywanych przez nas wyborów, to znaczy nie wiemy, czy te zasady są zdrowe, czy nie; nasze ostateczne zasady nie mają innej podstawy oprócz naszego arbitralnego i stąd ślepego wyboru. Jesteśmy więc istotami bardzo rozsądnymi i zdrowo myślącymi, gdy zajmujemy się sprawami pospolitymi, ale ryzykujemy jak szaleńcy w obliczu poważnych zagadnień «detaliczny» rozsądek i «hurtowe» szaleństwo”[3].Europa zdolna jest zatem do „detalicznego” rozsądku w zakresie spraw drugorzędnych, a równocześnie podejmuje wielkie ryzyko „hurtowego” szaleństwa, odcinając się od własnych korzeni. Taka postawa musi rodzić konsekwencje i jak dalej zauważa Strauss: „jeżeli nasze zasady nie mają innego uzasadnienia, oprócz naszego ślepego wyboru, wówczas dopuszczalne jest wszystko, czego człowiek się podejmie. Współczesne odrzucenie prawa naturalnego prowadzi do nihilizmu, co więcej jest identyczne z nihilizmem”[4].

Rzadko kiedy precyzja myśli w zakresie relacji religii i polityki jest tak dosadnie ujęta, jak to jest w przypadku „Braci Karamazow” Fiodora Dostojewskiego. Iwan Fiodorowicz, jeden z kluczowych bohaterów powieści,stwierdza, że„jeżeli jest i była dotychczas jaka miłość na ziemi, to […] jedynie dzięki temu, że ludzie wierzyli w nieśmiertelność duszy. […] dość więc pozbawić ludzkość wiary w nieśmiertelność duszy, aby natychmiast wygasła miłość, a nawet więcej – wszelka siła żywotna, przedłużająca życie na świecie”[5]. To nie wszystko: „wówczas nic już nie będzie niemoralne, wszystko będzie dozwolone, nawet ludożerstwo”[6]. Jeżeli usunąć fundament, to wszystko się chwieje, a kwestią czasu staje się całkowity upadek. Nawet tak kluczowe pojęcie jak godność człowieka, zarówno będące jednym z centralnych pojęć tworzących metaaksjologiczny porządek prawny większości europejskich konstytucji, jak i stanowiące ważny element prawa międzynarodowego, staje się łupem walki politycznej. Bez odniesienia do prawa naturalnego zmienia się ono w wydmuszkę – pustą formę, w którą można włożyć każdą treść. Za przykład niech posłuży przypadek z 2001 r., kiedy to Armin Meiwes, niemiecki informatyk, zamieścił w Internecie ogłoszenie, że poszukuje młodego mężczyzny w celu jego zabicia i zjedzenia. Na ogłoszenie odpowiedział Bernd Jürgen Armando Brandes, inżynier z Berlina, a kilka miesięcy później, za obopólną zgodą, doszło do aktu kanibalizmu (i autokanibalizmu). Zarówno sędziowie w tej głośnej sprawie, jak i świat prawniczy, podejmujący refleksję nad źródłem prawa, stanęli przed kluczową kwestią – czy człowiek może zrzec się swojej wolności i godności. W tej sytuacji są co najmniej dwa modelowe rozwiązania – pierwsze to to oparte na zasadzie, wedle której „człowiek jest miarą rzeczy”, a zatem wszelkie rozstrzygnięcia pozostają w gestii umawiających się stron. Wówczas pytanie o to, czy doszło do zła, w zasadzie ogranicza się do stwierdzenia, czy wolność którejś ze stron została ograniczona. A skoro obaj mężczyźni wyrazili wolę podjęcia takiego czynu – a co więcej ofiara (?) sama instruowała oprawcę – to trudno nie zgodzić się z wyrokiem sądu pierwszej instancji, że „był to akt pomiędzy dwojgiem bardzo niespokojnych ludzi, którzy oboje chcieli czegoś od siebie nawzajem”.W takiej narracji orzeczony wyrok ośmiu lat więzienia wydaje się drakoński, ponieważ niemieckie prawo za „zabójstwo na żądanie”przewiduje karę do pięciu lat więzienia. W drugim modelu przyjmuje się, że jest w człowieku coś tak wielkiego, coś tak świętego, że przekracza go na tyle, iż nawet on sam nie jest w stanie tego unieważnić i się tego zrzec. Tym tropem poszedł sąd drugiej instancji, który skazał Meiwesa na dożywocie. Jeżeli rzeczywiście jest „coś świętego” w człowieku, to co jest źródłem owej świętości? Czy nie jest tak, że „miarą rzeczy” jest Bóg? Czy nie jest tak, że ostatecznie bez Boga wszelkie działania na rzecz poszanowania godności człowieka tracą swoją podstawę?

Jak zauważył kardynał Ratzinger,Zachód„w swojej historii dostrzega tylko to, co jest godne pożałowania i szkodliwe, lecz już nie jest w stanie dojrzeć tego, co wielkie i czyste. Europa, jeśli ma przetrwać, potrzebuje nowej – zapewne krytycznej i pokornej – samoakceptacji. Kulturowy pluralizm, z wielkim zapałem chwalony i popierany, polega często na odrzuceniu z pogardą tego, co własne, na ucieczce od własnych wartości”[7].Klasycznym już przykładem „ucieczki od własnych wartości” stała się kwestia odwołania się – a raczej braku odwołania – do Boga (invocatio Dei) i chrześcijańskiego dziedzictwa w projekcie Traktatu ustanawiającego Konstytucję dla Europy[8]. W 2001 r. powołano Konwent Europejski (znany też jako Konwent w sprawie Przyszłości Europy) pod przewodnictwem Francuza Valéry’ego Giscarda d’Estaign. Jednym z celów prac Konwentu było wypracowanie tekstu preambuły do traktatu i podjęcie decyzji, w jaki sposób odnieść się do dziedzictwa Europy. Jak celnie zauważaJoseph Weiler, amerykański prawnik żydowskiego pochodzenia: „czy to się nam podoba, czy nie obecna debata konstytucyjna jest odbiciem, a zarazem budowaniem cywilizacji europejskiej, id est europejskiej tożsamości. Byłoby zatem śmieszne prowadzić tę dysputę bez uznania kluczowej roli, jaką w cywilizacji tej odgrywa chrześcijaństwo”[9]. To, co wydawało się Weilerowi śmieszne,okazało się jednak czymś, co europejscy architekci nowej Europy potraktowali zupełnie poważnie. Pierwsza przedstawiona propozycja preambuły odnosiła się do dziedzictwa kulturowego zarówno starożytnych Greków oraz Rzymian, jak i Oświecenia, natomiast zupełnie pomijała dorobek chrześcijaństwa[10]. Blisko dwadzieścia wieków chrześcijańskiej historii Europy zostało zupełnie przemilczanych. Pomimo protestów również ostateczny projekt traktatu nie zawierał ani invocatio Dei, ani odwołania się do chrześcijaństwa, lecz jedynie mgliste przywołanie „kulturowego, religijnego i humanistycznego dziedzictwa Europy”[11]. Zwolennicy takiego rozwiązania argumentowali m.in., że zapis taki pozwoli UE zachować pluralizm i tolerancję, a chrześcijaństwo przyniosło Europie wojny religijne, wyprawy krzyżowe czy inkwizycję[12].

Skoro Europa nieustannie podkopuje samą siebie i trwoni energię na niszczenie własnych fundamentów, to czy można mieć nadzieję, że będzie miała większe aspiracje niż jedynie te, aby ograniczyć swój „ślad węglowy”? Jeżeli sensem istnienia jest ograniczenie śladu węglowego, to na mocy takiej definicji życie nie ma sensu. Dalsze trwanie pogłębia jedynie stan grzechu węglowego, który nie ma odkupiciela, a własna anihilacja staje się jedyną racjonalną opcją. Czy nie jest jednak tak, że świat cierpi z powodu pogarszającego się stanu środowiska, ponieważ ludzie przyłożyli do niego swoją miarę i bezwzględnie eksploatując go, zlekceważyli to, że świat jest dziełem Boga, a człowiekowi została powierzona rola rozumnego i szlachetnego „pana i stróża”[13]?

Jednak natura horret vacuum i wygląda na to, że kwestia sekularyzacji Europy przejdzie do lamusa historii szybciej, niż może się to nam wydawać. Przy założeniu utrzymania się scenariusza wysokiego poziomu migracji za 30 lat blisko co trzeci mieszkaniec Szwecji, a co siódmy UE będzie muzułmaninem[14]. Pytanie o miejsce Boga w rzeczywistości polityczno-społecznej powróci ze wzmożoną siłą niczym bumerang. I ktoś może sobie przy tej okazji mocno rozbić głowę. Jeżeli bowiem natura nie znosi próżni, to jeszcze bardziej „nie znosi próżności”, a najbardziej tej duchowej i intelektualnej. Skoro Europejczycy nie chcą udzielić na nie odpowiedzi, zrobią to za nich muzułmanie. A cały paradoks polega na tym, że to chrześcijaństwo, a nie islam, stało na straży autonomii religii i państwa. Islam nie unieważnia pytania o religię, on unieważnia pytanie o autonomię państwa[15].

Mariusz Sulkowski – dr nauk humanistycznych w zakresie nauk o polityce, adiunkt w Wydziale Społeczno-Ekonomicznym Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Absolwent Instytutu Polityki Społecznej (2006) i Katedry Europeistyki (2009) Uniwersytetu Warszawskiego. Studiował teologię na UKSW. Sekretarz redakcji czasopisma Chrześcijaństwo-Świat-Polityka. Author m.in. Pół wieku diaspory tureckiej w Niemczech (Warszawa 2012); Zagadnienie demokracji i totalitaryzmu w myśli Józefa kard. Ratzingera – Benedykta XVI (Chrześcijaństwo-Świat-Polityka 21/2017, s. 107-122); Secularism, freedom of religion and human rights as the foundations of Liberal democracy – their perception in christianity and islam, 10 years of Politics and Religion Journal, Belgrad 2017, s. 85-100. Zainteresowania badawcze: tożsamość eurpejska, wielokulturowość, relacje religii i polityki, islam w Europie, myśl Erica Voegelina.


[1] Platon, „Prawa”,przeł. i oprac. Maria Maykowska,Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1960,716c.

[2] F. Braudel, „Gramatyka cywilizacji”, Warszawa 2006, s. 56.

[3] L. Strauss, „Prawo naturalne w świetle historii”, Instytut Wydawniczy PAX, Warszawa 1969, s. 12.

[4] Ibidem.

[5] W tym kontekście warto zwrócić uwagę, że Europa jest rzadkim w historii przypadkiem, w którym wskaźnik dzietności przez tak długi czas utrzymuje się poniżej prostej zastępowalności pokoleń, tak że w aspekcie demograficznym Europa po prostu umiera.

[6] F. Dostojewski, „Bracia Karamazow”, Prószyński i S-ka,s. 77.

[7] Joseph Ratzinger, „Europa. Jej podwaliny dzisiaj i jutro”,Jedność, Kielce 2005, s. 31.

[8] Projekt Traktatu ustanawiającego Konstytucję dla Europy, Konwent Europejski, CONV 850/03, Bruksela, 18.07.2003 r., http://european-convention.europa.eu/docs/Treaty/cv850PLrev.pdf.

[9] J.H.H. Weiler, „Chrześcijańska Europa, konstytucyjny imperializm czy wielokulturowość?”, „W Drodze”, Poznań 2003, s. 11.

[10] „Preamble”,The European Convention, Brussels, CONV 722/03, 28 May 2003, http://european-convention.europa.eu/pdf/reg/en/03/cv00/cv00722.en03.pdf (dostęp 25.09.2015).

[11] Traktat ustanawiający Konstytucję dla Europy, http://europa.eu/eu-law/decision-making/treaties/pdf/treaty_establishing_a_constitution_for_europe/treaty_establishing_a_constitution_for_europe_pl.pdf (dostęp 25.09.2015).

[12] Ronan McCrea, „Religion and the Public Order of the European Union”,OUP Oxford 2010, s. 55–63; Marinus Ossewaarde, Theorizing European Societies”, Palgrave Macmillan, New York 2013, s. 61–62.

[13] Jan Paweł II, „Redemptor Hominis”, p. 15.

[14] „Europe’s Growing Muslim Population”, Pew Research Center, 29.11.2017 r., https://www.pewforum.org/2017/11/29/europes-growing-muslim-population/.

[15] Przeprowadzone w 2006 r. przez Pew Research Centre badanie pośród muzułmańskiej wspólnoty we Francji, w Wielkiej Brytanii, Hiszpanii i Niemczech wykazało, że „religia jest centralnym punktem odniesienia dla europejskich muzułmanów”. Większość z nich czuje się w pierwszej kolejności muzułmanami, a dopiero później obywatelami konkretnego państwa. We Francji muzułmanie utożsamiający się przede wszystkim ze swoją religią stanowili 46 proc. badanych, natomiast z państwem 42 proc., podczas gdy dla chrześcijan odsetek ten wynosi odpowiednio 14 proc. i 83 proc. [Pew Research Center (2006), „Muslims in Europe: Economic Worries top concerns about religious and cultural identity”, s. 3, http://www.pewglobal.org/files/pdf/7-6-06.pdf].

Ostatnie Wpisy

Cztery kluczowe wyzwania dla Polski

2023.12.11

Fundacja Republikańska

Rzeczy Wspólne 46

2023.11.27

Fundacja Republikańska

Młodzieżowe rekomendacje polityk społecznych.

2023.10.31

Fundacja Republikańska

WSPIERAM FUNDACJĘ

Dołącz do dyskusji

Administratorem danych osobowych jest XXX, który dokonuje przetwarzania danych osobowych Użytkowników zgodnie z przepisami ustawy z dnia 29 sierpnia 1997 roku o ochronie danych osobowych (t. jedn. Dz.U. z 2002 r., nr 101, poz. 926 ze zm.) oraz ustawy z dnia 18 lipca 2002 roku o świadczeniu usług drogą elektroniczną (Dz. U. nr 144, poz. 1204 ze zm.). Operator Serwisu zapewnia Użytkownikom realizację uprawnień wynikających z ustawy o ochronie danych osobowych, w szczególności Użytkownik ma prawo wglądu do swoich danych osobowych oraz prawo do ich zmiany, poprawiania i żądania ich usunięcia.