Co przesądziło o zwycięstwie Obamy?

2012.11.07

Michał Krupa

Baracka Obamę czekają kolejne cztery lata jako gospodarza Białego Domu. Podobnie jak w poprzednich wyborach, rozstrzygające były wyniki głosowania w stanie Ohio, tradycyjnie będącym tzw. „swing state”, gdzie Obama zdołał odnieść wyborcze zwycięstwo nad swoim rywalem.

Kolejna porażka prezydencka Republikanów jest już przez wielu na prawicy interpretowana jako wynik licznych błędów, braku wyrazistości ideowej i zmniejszającej się bazy wyborczej (tzw. „Nowej Większości”), która w przeszłości, szczególnie w przypadku prezydentów Nixona i Reagana, pozwalała GOP odnosić niemalże spektakularne zwycięstwa wyborcze. Mike Huckabee, b. gubernator Arkansas, zarzucił republikańskiemu establishmentowi brak otwarcia na nowe mniejszości, szczególnie mniejszość latynoską.  Inni z kolei, szczególnie po stronie libertariańskiej i paleokonserwatynej, wskazują na zmieniające się szybko tendencje demograficzne USA, gdzie biała klasa średnia traci na politycznym znaczeniu, zależność większej liczby Amerykanów od pomocy rządowej oraz na społeczny zasięg rewolucji kulturowej.

Michael Brendan Dougherty, publicysta „The American Conservative”, wymienił na swoim blogu niektóre z przyczyn porażki b. gubernatora Massachussetts: niezdolność przebicia się ze swoim przesłaniem do amerykańskiej klasy robotniczej; naturalny wzrost liczebności wyborców Partii Demokratycznej w stosunku do 2008 r. i spadek liczby wyborców republikańskich oraz brak prawdziwego entuzjazmu ze strony konserwatywnych mas dla kandydata postrzeganego jako miałkiego ideowo i skłonnego do częstego modyfikowania swoich poglądów politycznych. Romney był kandydatem typowo kompromisowym, na zasadzie, „każdy, tylko nie Obama”. Można się spodziewać, że głosów szukających winnych porażki wyborczej i piętnujących błędną strategię wyborczą będzie w najbliższych dniach coraz więcej w konserwatywnym mainstreamie medialnym i nie tylko.

Zwycięstwo Obamy, choć nie tak wielkie jak w 2008 r., skonsolidowało na nowo elektorat lewicowo-liberalny i mniejszościowo-imigrancki. Prezydent skutecznie starał ukazać siebie jako rzecznika „zwykłych Amerykanów”, walczącego o miejsca pracy w Ameryce i zatroskanego o losy amerykańskiej klasy średniej i robotniczej. W przeciwieństwie do elektoratu republikańskiego, wyborcom demokratycznym nie brakowało prawdziwego i szczerego entuzjazmu w stosunku do własnego kandydata.

Dołącz do dyskusji