Qui pro quo rosyjskiej dezinformacji

2022.03.03

Fundacja Republikańska

Rosyjska propaganda charakteryzuje się przede wszystkim masowością w liczbie nadawanych treści i mnogością kanałów dezinformacji. Oprócz otwarcie kojarzonego z Kremlem kanału RT istnieją tysiące pomniejszych przekaźników. Jest to swoisty plankton informacyjny, który funkcjonuje w postaci portali tematycznych. W „niewinnych” treściach o sporcie, wróżbach, polityce, modzie można dodatkowo znaleźć wiele nieprawdy mającej destabilizować sytuację polityczną, polaryzować społeczeństwo, propagować teorie spiskowe. Zróżnicowanie źródeł, a także mnogość argumentów prowadzących do tej samej konkluzji budują wiarygodność przekazu dezinformacyjnego.

Kolejną prawidłowością rosyjskiej propagandy jest szybkość. Jako że słabo trzyma się rzeczywistości, może być błyskawicznie relacjonowana, bez konieczności żmudnego sprawdzania faktów. Rosyjscy spece i ich poplecznicy, mimo ziaren prawdy w podawanym przekazie, zazwyczaj kreują fałszywą rzeczywistość. Liczą na to, że odbiorca jest na tyle leniwy, iż nie sprawdzi wydarzeń ani nie powiąże kwestii. W ten sposób powstają fałszywi eksperci, nieautentyczne kadry z wojen itp. Dezinformacja nie jest konsekwentna w swoim przekazie. W zależności od bieżącej potrzeby zmienia swoje przesłania nieraz o 180 stopni. Narracje dotyczące tego samego zagadnienia mogą się wykluczać. I o to chodzi, gdyż celem dezinformacji jest chaos, a nie prawda.

W 2020 r. pojawiły się znaczące szkody wizerunkowe, które skompromitowały działania rosyjskich służb specjalnych w sferze informacyjnej. Pokazały też, że mimo opinii, zgodnie z którymi Rosjanie są niezawodni, zdarzają się spektakularne wpadki, a te są sprawnie wykorzystywane przez oponentów. Internet to miecz obosieczny. Broń, którą Rosjanie wprawnie władają, czasem dosięga również ich.

Majtki Nawalnego

Największą porażką minionego roku jest sprawa otrucia Aleksieja Nawalnego. Nie chodzi tylko o nieudolność w przeprowadzeniu tej operacji, lecz także o to, że chaos w reżimie Putina odbija się, jak widać, na efektywności dotychczas niezawodnych służb. Porażką jest to, że dowiedział się o tym cały świat, a miliony ludzi zobaczyły twarz jednego z trucicieli na państwowym etacie. W wyniku śledztwa, przeprowadzonego przez międzynarodową grupę dziennikarzy śledczych Bellingcat, ustalono listę rosyjskich chemików-trucicieli, a sam cudownie ocalały Nawalny mógł porozmawiać przez telefon ze swoim niedoszłym mordercą Konstantinem Kudriawcewem, który opowiedział o wszystkim, myśląc, że rozmawia ze swoim przełożonym, co samo w sobie jest ośmieszające. Hitem okazały się majtki Nawalnego, które szybko stały się artefaktem wagi państwowej. To w nich, jak przyznał sam agent, kryła się trucizna. Stanowiły zatem niebezpieczny dowód rzeczowy. Tajniak, będąc przekonany, że rozmawia z asystentem sekretarza prezydenckiej Rady Bezpieczeństwa, szczegółowo opisał, jak usuwał ślady nowiczoka z niebieskich majtek Nawalnego, a przede wszystkim ze szwów rozporka. Męskie majtki szybko stały się powodem do drwin. Podczas happeningu przed główną kwaterą Federalnej Służby Bezpieczeństwa na moskiewskiej Łubiance reżyser Witalij Manski zademonstrował je jako symbol tchórzliwości władz, która z oponentami politycznymi rozprawia się w najbardziej nikczemny sposób. Internet również podchwycił „motyw bieliźniany” – majtki stały się wręcz symbolem kompromitacji władzy.

Władze rosyjskie próbowały zatrzeć złe wrażenie śmiechem i arogancją. Rzecznik prasowy zarzucił Nawalnemu manię prześladowczą, manię wielkości i zasugerował „kompleks strefy rozporka”. Putin zaś na corocznej wielkiej konferencji prasowej przyznał, że Aleksiej Nawalny był obserwowany przez tajne służby. Podkreślił jednak, że nie było powodu do otrucia jego największego krytyka. Cynicznie powiedział, że „gdyby rosyjskie służby chciały go otruć, to z pewnością dokończyłyby robotę”. Mimo że Kreml robi dobrą minę do złej gry, ewidentnie widać „bardak” w całej tej operacji. Śledczy z Bellingcat nie zdemaskowaliby FSB bez wydatnej pomocy ludzi służb. Materiały, które posłużyły do przeprowadzenia śledztwa, zostały kupione od samych sprawców. Informacje o rezerwacjach, lotach, kontaktach, które służą do inwigilacji społeczeństwa, dziennikarze kupili w tzw. szarej strefie. Jest to kolejny dowód na słabość (może chwilową?) rosyjskich służb i brak progresu w dziedzinie kryminalistyki cyfrowej, w której wiele ważnych dowodów, w tym kompromatów, można znaleźć w wolnym dostępie.

Małpia szczepionka

Wirus SARS-CoV-2 zdominował przekaz informacyjny w 2020 r. Był też jednym z najczęściej używanych narzędzi dezinformacji. Ośrodki specjalistyczne zajmujące się badaniem zjawiska manipulacji informacjami podały, że w przestrzeń wypłynęło ponad 700 kłamstw na ten temat. Początkowo prokremlowskie media zajmowały się antyszczepionkowcami i konspirologami. Podważały istnienie pandemii, propagowały tezę o spisku globalistów, którzy chcą zmniejszyć ludzką populację. Sugerowały, że za wszystkim stoją Bill Gates i światowe elity. Niektórzy poszli jeszcze dalej, twierdząc, że szczepionka ma służyć kontrolowaniu ludzi. W momencie jednak, gdy wirus zaczął zbierać żniwo w Rosji i sami Rosjanie zobaczyli namacalne dowody na istnienie tej choroby, dezinformacja zmieniła front. Rosja przeistoczyła się w „męża opatrznościowego” ludzkości i wymyśliła szczepionkę Sputnik V. Rozpoczęło się propagowanie niezawodności rosyjskiego wynalazku wszelkimi możliwymi kanałami, przy jednoczesnej dyskredytacji osiągnięć zachodnich laboratoriów. Co ciekawe, sami Rosjanie niezbyt wierzą w skuteczność ich własnego wynalazku. Dlatego pojawiła się absurdalna narracja o zachodniej „szczepionce małpy”, która ma zmieniać ludzi. Wszystkiemu winien jest dodany do niej „wirus szympansi”.

W propagandowych mediach można znaleźć informacje o rzekomej walce Zachodu z rosyjską superskuteczną szczepionką. Sputnik miałby być sabotowany przez Światową Organizację Zdrowia (WHO) i Microsoft. Wynalezienie go, według propagandy rosyjskiej, podkopuje prymat państw zachodnich, dlatego wszelkimi możliwymi sposobami walczą z Rosją.

Fałszywe zdjęcia

Głośno też było o zdjęciach, które udostępnili na swoich profilach społecznościowych lub w autorskich programach naczelni rosyjscy propagandyści. Jednym z nich jest sławny reżyser Nikita Michałkow, zarazem wielki zwolennik reżimu Łukaszenki. Zaprezentował on zdjęcie, które miało być dowodem na komputerowe generowanie tłumów na wiecach poparcia dla białoruskiej opozycji. Szkopuł w tym, że udostępnił zdjęcie już zafałszowane na niezależnym kanale Nexta, który w mediach społecznościowych pokazał rzeczywistość. De facto udostępnił propagandową podróbkę i potwierdził, że dezinformacja rosyjska działa. Sam padł jej ofiarą.

Władimir Sołowjow zaś w swoim kontrowersyjnym programie telewizyjnym na kanale Rossija 1 pokazał zdjęcie z walk o Górski Karabach. Rzecz w tym, że zamiast prawdziwych kadrów zaprezentował ujęcia z gry komputerowej „Arma3” z 2013 r., wyprodukowanej przez studio Bohemia Interactive. Liczył na indolencję widzów, ale się zawiódł.

Rok 2020 dostarczył wielu nowych wrażeń w przestrzeni informacyjnej. Był to czas spektakularnych potknięć rosyjskiej machiny propagandowej. I choć można się z nich śmiać, to tylko do czasu, gdy bezsporne się stało, że akcja przeciwko Nawalnemu była w istocie zamachem na jego życie. W Rosji w ten sposób likwiduje się oponentów politycznych, którzy są w stanie zaskarbić sympatię i poparcie ludzi. Gdyby nie szybka reakcja pilotów i lekarzy z pogotowia ratunkowego, plan FSB zakończyłby się sukcesem, a nowiczok wyparowałby z ciała ofiary. Aleksandr Łukaszenka, choć rubaszny i nieporadny, jest w rzeczywistości brutalnym dyktatorem, który bezwzględnie walczy z rodzimą opozycją. Etatowi propagandyści, tacy jak Michałkow i Sołowjow, pokazali, że nie mają żadnych wyrzutów sumienia i do tej pory nie przeprosili oszukanej publiczności. Rosyjska propaganda popełnia błędy, śmieszy w swoim kłamstwie i nieporadności, czasem zaskakuje swoim perfekcjonizmem. Kieruje się prostą handlową zasadą popyt/podaż. Będzie trwać dopóty, dopóki będą naiwni odbiorcy.

Joanna Kwiecień – Historyk i wschodoznawca

Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury

Ostatnie Wpisy

Cztery kluczowe wyzwania dla Polski

2023.12.11

Fundacja Republikańska

Rzeczy Wspólne 46

2023.11.27

Fundacja Republikańska

Młodzieżowe rekomendacje polityk społecznych.

2023.10.31

Fundacja Republikańska

WSPIERAM FUNDACJĘ

Dołącz do dyskusji

Administratorem danych osobowych jest XXX, który dokonuje przetwarzania danych osobowych Użytkowników zgodnie z przepisami ustawy z dnia 29 sierpnia 1997 roku o ochronie danych osobowych (t. jedn. Dz.U. z 2002 r., nr 101, poz. 926 ze zm.) oraz ustawy z dnia 18 lipca 2002 roku o świadczeniu usług drogą elektroniczną (Dz. U. nr 144, poz. 1204 ze zm.). Operator Serwisu zapewnia Użytkownikom realizację uprawnień wynikających z ustawy o ochronie danych osobowych, w szczególności Użytkownik ma prawo wglądu do swoich danych osobowych oraz prawo do ich zmiany, poprawiania i żądania ich usunięcia.