Polska, Litwa, Białoruś – w pułapce wspólnej historii?
Polityka historyczna była przez wiele lat mało docenianym elementem relacji politycznych i prawno-międzynarodowych, szczególnie w Europie Środkowo-Wschodniej. Może ona mieć wpływ na stosunki Polski zarówno z Litwą, jak i Białorusią, które w formowaniu swojej tożsamości często sięgają po elementy wspólnej przeszłości, co prowadzi w tym trójkącie do nieporozumień, napięć i konfliktów.
Procesy pojednania między państwami, do których dochodziło w latach 90. XX w. – po upadku komunizmu, nowym podziale granic i powstaniu niepodległej Ukrainy i Białorusi – miały pozbawić historię jej wywrotowego znaczenia, czyli zdolności do pobudzania konfliktów poprzez przypominanie o przeszłych zbrodniach i nierozwiązanych problemach.
Wystarczy jednak spojrzeć choćby na pojednanie polsko-niemieckie, by zrozumieć, że takie inicjatywy nie zawsze rekompensują oczekiwania. Mimo zaangażowania ogromnych sił i środków z obu stron, bilans przeszłości nie został zamknięty. Nie jest prawdą, że kryzysy historyczne w stosunkach z Niemcami zdarzają się dopiero od roku 2015, czyli od czasu wyborów wygranych przez PiS. Już w latach 2003-2005 pojawiły się napięcia z powodu działalności Eriki Steinbach i Związku Wypędzonych. Nie przypadkiem działo się to tuż po zakończeniu polskich negocjacji związanych z członkostwem w Unii Europejskiej. Rządy sprawował wówczas SLD oraz prezydent wywodzący się z tego ugrupowania.
Sowiecka Białoruś
Między Polską a Białorusią rzadko dochodziło do sporów historycznych, ale kiedy już – miały spory kaliber. W pierwszym okresie państwowości białoruskiej, szczególnie w latach 1991-1994, czyli pomiędzy odzyskaniem niepodległości a wygraniem przez Aleksandra Łukaszenkę pierwszych wyborów prezydenckich, nasza przeszłość stała się materią kształtującą białoruską tożsamość. Podjęta została wtedy próba białorutenizacji, polegająca na nadawaniu cech kultury białoruskiej elementom innych kultur. Nasi sąsiedzi odwołali się wtedy do dziedzictwa Wielkiego Księstwa Litewskiego oraz polsko-litewskiej Rzeczypospolitej, ale bynajmniej nie z polskiego punktu widzenia. Wielkie Księstwo Litewskie zostało potraktowane jako forma państwowości białoruskiej, a to – mówiąc dyplomatycznie – nie do końca odpowiada prawdzie.
Kwestią wymagającą uwagi w kontekście polityki historycznej jest nie zawsze należyte traktowanie Polaków mieszkających na Białorusi. Problematyczny wydaje się też stosunek tego państwa do języka używanego przez księży odbudowującego się białoruskiego kościoła katolickiego, kierowanego przez kardynała Kazimierza Świątka (1914-2011), prześladowanego za przekonania religijne jeszcze w czasach NKWD. Zdarzały się skargi budowniczych nowej białoruskiej państwowości na polskie obywatelstwo przybywających księży. Kościół katolicki na Białorusi jest w tej chwili już nie tylko kościołem polskim, dzięki polityce kardynała Świątka i jego następcy arcybiskupa Tadeusza Kondrusiewicza. Gdyby Łukaszenko w 1994 r. nie przejął rządów, być może relacje władzy z białoruskimi Polakami przypominałaby te na Litwie.
Łukaszenko po objęciu stanowiska prezydenta cementował swoją władzę na wiele sposobów. Jednym z nich było odwołanie się do sowieckiej wersji historii swojego kraju, która rozpoczynała się w roku 1919, a Polska występowała w niej zazwyczaj jako czynnik negatywny. Łukaszenko, wywodzący się z mocno zsowietyzowanej wschodniej Białorusi, jest z wykształcenia historykiem i wyznaje sowiecką wizję świata. Nawet w Rosji została ona poszerzona o motywy rosyjskiego imperializmu. Białoruś pozostała jednak państwem sowieckim, a Polaków obsadzono w rolach wrogów i agresorów. Do tego dokłada się cały szereg uprzedzeń z czasów carsko-sowieckich wobec naszej nacji, w tym niechęć do kościoła katolickiego.
Przez dwadzieścia lat Polska nie mogła liczyć na załatwienie z Białorusią żadnej znaczącej sprawy związanej ze wspólną historią ani prowadzić dialogu, który momentami bywał możliwy nawet z Rosją. Groźby pod naszym adresem, ograniczanie praw polskiej mniejszości zajmującej się miejscami pamięci i idealizacja sowieckiej przeszłości nie pomagały w budowaniu relacji. Dopiero w ostatnich latach, po rewolucji na Ukrainie, władze białoruskie wyrażają zgodę na prace ekshumacyjne i skromne upamiętnienia związane z wojną obronną 1939 r., cmentarzami Armii Krajowej czy wojny 1920 r. oraz Powstania Styczniowego.
Problemem pozostaje jednak pamięć o polskich ofiarach zbrodni stalinowskich. Liczne miejsca egzekucji, z Kuropatami pod Mińskiem, pozostają zasadniczo nie upamiętnione. Podobnie wygląda zresztą sytuacja z ofiarami zbrodni hitlerowskich narodowości polskiej. Upamiętnieni są oni głównie na obszarze kościołów.
Do białoruskiej świadomości powrócili Tadeusz Kościuszko czy Adam Mickiewicz. W odtworzonym z niewielkim poszanowaniem historycznej substancji dworku Kościuszków na Mereszowszczyźnie polskość Kościuszki nie jest podkreślana. W roku 2020 został on jednak wspólnie przez Polskę i Białoruś uhonorowany, w czym swój udział miał składający wizytę w Mińsku Mike Pompeo.
Łukaszenko prędzej czy później odejdzie. Czy pomiędzy Polską a Białorusią może wybuchnąć wtedy tak silny konflikt historyczny, jak pomiędzy Polską a Ukrainą po upadki Wiktora Janukowycza? Popularnym elementem ikonografii opozycyjnej są nawiązania do Wielkiego Księstwa Litewskiego i idealizowanej białoruskiej przeszłości. Wpływ na imaginarium młodych Białorusinów ma jednak też sowiecka przeszłość. Istnieją sprzeczności między tymi czynnikami a polskim spojrzeniem. I mogą się one w pełni objawić po demokratyzacji Białorusi. Nowe i niepewne swojej pozycji władze często bowiem szukają legitymizacji w historii.
Litwa – czy naprawdę jest lepiej?
Podczas szczególnie silnego nasilenia rewolucyjnego na Białorusi po sfałszowaniu w sierpniu 2020 r. wyborów prezydenckich przez Aleksandra Łukaszenkę, Litwa była przedstawiana w polskich mediach jako kraj odgrywający we wsparciu białoruskich dążeń rolę niepoślednio większą niż Polska. Teza ta nie wytrzymuje weryfikacji. Rola Litwy w pomocy dla sprawy białoruskiej jest olbrzymia, ale porównywanie jej z wkładem polskim nie ma sensu. Inny jest obraz i znaczenie Litwy dla Białorusinów. Zresztą, Polska i Litwa działały w wielu sprawach wspólnie, a nasz udział jest w większości spraw większy lub bardziej znaczący. Rzecz jednak wymaga głębszej analizy.
Wilno, znajdujące się kilkanaście kilometrów od granicy z Białorusią, to historyczna stolica Wielkiego Księstwa Litewskiego. Do jego dziedzictwa odwołuje się wiele środowisk na Białorusi – jego znaczenie jest więc w historycznej perspektywie większe niż Warszawy, faktycznej stolicy dawnej Rzeczypospolitej. To, co najważniejsze – Wilno do 1990 r. (a faktycznie do upadku ZSRR) znajdowało się – jak cała Litwa – przez niemal pięćdziesiąt lat pod władzą sowiecką. Trzydzieści ostatnich lat i granica, szczelniejsza od roku 2004, czyli od wejścia Litwy do Unii Europejskiej, nie wyeliminowały bliskości kulturowej przejawiającej się w podobnym wyglądzie starych osiedli mieszkaniowych, znajomości języka rosyjskiego i sowieckich wzorców kulturowych wspólnych dla całej przestrzeni postradzieckiej. Białorusinowi lepiej niż Warszawie, przypominającej już zachodnie metropolie, żyje się w Wilnie, gdzie jest „ujutno” i można się dogadać po rosyjsku. Trzeba przyznać, że litewskie elity i opinia publiczna poświęcają kwestiom białoruskim więcej czasu niż polskie, co z perspektywy Wilna wciśniętego pomiędzy Rosję i Białoruś wydaje się całkowicie zrozumiałe. W Polsce zdajemy się czasami zapominać, że Terespol i Brześć znajdują się bardzo blisko Warszawy.
Podobieństwa między Litwą a Białorusią wcale jednak nie muszą chronić przed skutkami polityki pamięci. Przedsmak tego mieliśmy w latach 1991-1994, gdy silny konflikt historyczny rozgorzał w związku z niemalże identycznym wyglądem godeł obu państwa.
Trzy dekady i… nic
Mógłby ktoś powiedzieć – minęły trzy dekady i świat się zmienił. Nic bardziej błędnego – historyczne stereotypy mają się, wbrew pozorom, nie najgorzej. Widać to w Europie Środkowo-Wschodniej, widać też w wielu krajach UE, gdzie następuje powrót do nieco rasistowskich uprzedzeń wobec „ludzi ze Wschodniej Europy” w związku z głośną kwestią „praworządności”. Żyjące ciągle mity i nie do końca przemyślana edukacja mogą jeszcze nie raz, w różnym natężeniu, powodować dysharmonię w międzynarodowych układach.
Nowa Białoruś, która powstanie po odejściu Aleksandra Łukaszenki, co wydaje się niemal pewne w perspektywie najbliższych lat, tym bardziej po utracie przez niego społecznej legitymizacji, będzie w większym stopniu odwoływała się do dziedzictwa Wielkiego Księstwa Litewskiego i litewskiej części Rzeczypospolitej. Może to powodować tarcia z Litwą, gdzie Wielkie Księstwo Litewskie jest wciąż fundamentem polityki historycznej. Definiowanie go jako przejawu państwowości białoruskiej czy też nawet wspólnej na pewno nie przyniesie dwustronnym relacjom pożytku.
Problemem w stosunkach nie tylko z Polską, ale i Litwą jest postsowieckie dziedzictwo Białorusi. Ważnym elementem polityki historycznej Republiki Litewskiej jest potępienie komunizmu i uznanie sowieckiej władzy nad Litwą za okupację. Pozytywne mity sowieckiej przeszłości nie zostaną odrzucone na Białorusi po zmianie władzy. Dawno już nastąpiła ich internalizacja i akceptacja – wiele z nich trafiło też do pozytywnego imaginarium białoruskiej rewolucji.
Rekomendacje
Współpraca polsko-litewska. W ciągu ostatnich kilku lat polsko-litewskie konflikty historyczne wyciszyło przekonanie o konieczności skupienia się na współpracy w obliczu rosyjskiego zagrożenia. Warto jednak podjąć inicjatywę stworzenia wspólnej polsko-litewskiej placówki naukowo-edukacyjnej (finansowanej przez obydwa państwa), która zajmowałaby się wspólnym dziedzictwem historycznym. Dotyczyć to powinno zarówno okresu I Rzeczypospolitej, jak i wydarzeń późniejszych, np. Powstania Styczniowego, którego białorutenizacja może stać się potencjalnym zagrożeniem relacji polsko-litewsko-białoruskich, choć na razie jest ich pozytywnym symbolem. Placówka ta mogłaby fundować stypendia oraz inicjować wydarzenia i badania chroniące przed potencjalnymi sporami historycznymi.
Przygotowanie do potencjalnego konfliktu historycznego po odejściu Aleksandra Łukaszenki ze stanowiska prezydenta Białorusi. Trzeba to zrobić, by nie powtórzyć błędów w stosunkach polsko-ukraińskich, które nie były gotowe na zmianę wektorów w polityce historycznej Kijowa po roku 2014. Unikając pułapki oczekiwania i idealizacji relacji, należy wskazać ewentualne problemy i próbować je częściowo rozbrajać już teraz.
Wspólne działanie na rzecz unikania konfliktów historycznych z przyszłą Białorusią to także forma unikania konfliktów i zbliżania stanowisk polsko-litewskich w kwestiach związanych z polityką pamięci.
Łukasz Jasina – historyk, publicysta, komentator. Pracownik Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. Doktoryzował się w Instytucie Sztuki PAN. W przeszłości: szef działu wschodniego zespołu „Kultury Liberalnej” i pracownik Muzeum Historii Polski, współpracownik Harvard Ukrainian Research Institute.