Klany przestępcze w Niemczech. Świat równoległy poza systemem

2020.12.30

Fundacja Republikańska

Przestępczość klanowa w Niemczech od lat spędza sen z powiek niemieckim służbom, ale dopiero we wrześniu 2019 roku w raporcie Federalnego Urzędu Kryminalnego (BKA) dotyczącym skali przestępczości zorganizowanej w państwie po raz pierwszy zdefiniowano ten fenomen.

Problem przestępczości klanowej w Niemczech jest wielowymiarowy i wyjątkowo medialny. Pomysłowość liderów klanów na wykorzystywanie luk prawnych połączona ze zbyt opieszale działającym wymiarem sprawiedliwości państwa jeszcze ten problem potęguje. Czy Niemcy są skazani na pogodzenie się z klanowym państwem w państwie?

Klany czują się bezkarne, czego najlepszym dowodem jest nie tylko częstotliwość, z jaką w ostatnich miesiącach dochodziło do krwawych porachunków na ulicach berlińskich miast, ale i zuchwałe kradzieże popełniane przez członków klanów w niemieckich muzeach. Strzelaniny i walki z użyciem noży powoli stają się częścią berlińskiego pejzażu.

W listopadzie 2020 r. media niemieckie obiegły zdjęcia z negocjacji pokojowych między dwiema zwaśnionymi stronami. Z jednej strony stołu zasiedli członkowie klanu Remmo, z drugiej czeczeńskiej grupy przestępczej, a w samym centrum mediacji popularny i cieszący się szacunkiem obu grup bokser Manuel Charr. Zdjęcia z negocjacji po raz kolejny uświadomiły niemieckim stróżom prawa istnienie równoległego świata struktury klanowej, w którym nie ma miejsca na niemiecki wymiar sprawiedliwości.

Kwestionowanie porządku

Według definicji BKA, klany przestępcze składają się z członków izolowanych etnicznie subkultur głęboko osadzonych w patriarchalno-hierarchicznej strukturze rodzinnej. Klany charakteryzują się niechęcią do integracji, brakiem poszanowania prawa i zasad Republiki Federalnej Niemiec oraz determinacją w tworzeniu równoległych struktur kwestionujących porządek państwa niemieckiego. Niemcy, w świetle ostatnich doniesień medialnych o kolejnych porachunkach klanowych na ulicach Berlina, po raz kolejny stanęli przed pytaniem, czy są w stanie zapanować nad przestępczym żywiołem wykazującym cechy struktur mafijnych. Według raportu, w Niemczech w 2019 r. służby federalne i landowe zajmowały się 45 sprawami o podłożu kryminalnym, których sprawcami byli członkowie klanów: 20 dotyczyło klanów związanych ze środowiskiem Mhallamiye (wg BKA należą do niego osoby pochodzące z państw Bałkanów Zachodnich i Maghrebu), 14 o pochodzeniu arabskim (wg BKA są to osoby mające obywatelstwo któregoś z państw Ligii Arabskiej), w 4 sprawach wystąpiły klany wywodzące się z terenów dzisiejszej Turcji, reszta dochodzeń dotyczyła familii związanych albo tylko z państwami Maghrebu, albo Bałkanów Zachodnich. Były też śledztwa dotyczące grup innych narodowości, nie wymieniono ich jednak szczegółowo w raporcie.

Ponad dwie trzecie dochodzeń wszczętych w 2019 r. przypadało na klany zlokalizowane w krajach związkowych: Nadrenia Północna-Westfalia (12), Berlin (7), Dolna Saksonia (5) i Brema (1). We wszystkim 45 sprawach przesłuchano łącznie 836 podejrzanych; 246 z nich legitymowało się obywatelstwem Niemiec, 188 – Libanu, 82 – Turcji, 78 – Syrii, w 85 przypadkach nie zdołano ustalić obywatelstwa.

Co się tyczy zarzucanych im przestępstw, na pierwszym miejscu znalazł się handel narkotykami oraz ich przemyt, rabunek, wymuszenia, oszustwa podatkowe i przestępczość gospodarcza, przemyt ludzi, pranie brudnych pieniędzy i inne. W 32 przypadkach podejrzani działali na skalę międzynarodową, a ich powiązania dotyczyły w większości Belgii, Niderlandów i Hiszpanii.

Szacuje się, że w 2019 r. na skutek działalności klanów państwo niemieckie straciło 1,6 mln euro. Rok wcześniej było to ok. 17 mln euro. Choć nie są to duże kwoty to w działalności klanów niepokojem napawa fakt, że wspomniane klany prowadzą działalność wrogą państwu i podkopują tym samym jego porządek na wszelkie możliwe sposoby.

Prawdopodobnie w raporcie BKA z 2020 roku zostanie dodatkowo poruszony problem wyłudzeń, jakich dopuścili się członkowie klanów w czasie pandemii koronawirusa.

Zawał na zawołanie

Jak wynika z danych Federalnego Urzędu Kryminalnego, w Niemczech żyje ponad 200 tys. członków klanów. Nie wszyscy z nich trudnią się przestępczym procederem, ale faktem pozostaje, że rodziny klanowe stanowią idealną siatkę ochronną dla przestępców w swoich szeregach. W samym tylko Berlinie działa 25 klanów, każdy z nich liczy od 50 do 500 członków. Sześć z nich ma opinię organizacji przestępczej.

Już w latach 90. policja alarmowała, że tylko w dzielnicy Neukölln działa dwanaście libańsko-kurdyjskich familii. Uspokajano jednak, że arabskie rodziny to głównie uciekinierzy z terenów ogarniętych konfliktem zbrojnym, którzy po wojnie wrócą do swoich ojczyzn. Tak się nie stało. Klany zapuściły korzenie i przystąpiły do przejmowania kawałek po kawałku dzielnic uważanych do tej pory za domenę rodzimego świata przestępczego.

Członkowie klanów, niezależnie od tego, czy osobiście biorą udział w rabunku, praniu brudnych pieniędzy, wymuszaniu haraczy, sutenerstwie, czy też nie, lojalnie bronią integralności rodziny. Policjanci nie raz przekonali się o wyjątkowej pomysłowości członków klanów w sytuacjach zagrożenia. W czasie interwencji policyjnych mężczyźni są agresywni, a kobiety potrafią symulować zawał serca, by odwrócić uwagę od istoty sprawy.

Wśród najbardziej rozpoznawalnych i ekspansywnych familii przestępczych w Niemczech wymienia się klany: Abou-Chaker, Miri, Remmo i Al-Zein.

To te rodziny rozdają karty w niemieckim półświatku.

Miri – klan bez głowy, ale z własnym prawem

Klan Miri w sposób szczególny upodobał sobie Bremę. Żyje tam ok. 2,6 tys. członków tej arabskiej grupy. W Niemczech trudnią się wymuszeniami, handlem bronią i narkotykami, są aktywni w biznesie sutenerskim, utrzymywali ponadto bliskie stosunki z zakazanym w Niemczech gangiem motocyklowym Mongols MC. Ich przygoda z Niemcami zaczęła się w roku 1980, kiedy 15 tys. uciekinierów z Libii, ogarniętej wojną domową, osiedliło się w Essen, Berlinie i Bremie.

W czerwcu 2019 r. szef klanu Ibrahim Miri został deportowany do Libanu. Od wielu lat był na celowniku służb, ale dopiero w 2014 r. udało się go skazać na sześć lat za handel narkotykami. Deportacja Miriego stała się możliwa na mocy porozumienia zawartego w 2018 r. 2018 r. między Niemcami a Libanem. W lipcu 2019 r. więzień wyleciał do Bejrutu na pokładzie wyczarterowanego samolotu, ale już pod koniec października 2019 r. pojawił się w Bremie i złożył wniosek o azyl, twierdząc że w Libanie grozi mu niebezpieczeństwo ze strony innych klanów.

Ta sprawa była policzkiem dla Horsta Seehofera, federalnego ministra spraw wewnętrznych. Politycy AfD zaczęli publikować dane o imigrantach, którzy po odrzuceniu wniosków azylowych i wydaleniu, tak jak Miri, wrócili do Niemiec. Mówiono o 30 tys. takich przypadków i nieudolności MSW.

Miri ostatecznie został ponownie deportowany do Libanu. Oba loty do Bejrutu kosztowały Niemcy 111 tys. euro.

Szef klanu podjął jeszcze jedną próbę przedostania się do Niemiec, ale służby tureckie udaremniły ją, zatrzymując go w Stambule.

W związku ze sprawą Miriego, w Niemczech zmieniło się prawo. Usprawnia ono procedurę zamykania w więzieniach przestępców, którzy po deportacji złamali zakaz pobytu w Niemczech.

Prawo to nosi nazwę Lex Miri.

Remmo – specjaliści od dzieł sztuki i nieruchomości

Klan Remmo nie jest tak liczny jak Miri; liczba jego członków jest szacowana na 500-1000 osób. Wywodzi się z południowo-wschodniej Anatolii i działa głównie w Berlinie. Wyspecjalizował się w oszustwach nieruchomościowych, rozbojach z użyciem broni palnej, handlu narkotykami i wyjątkowo zuchwałych kradzieżach.

Skala jego przestępczej działalności jest wyjątkowo szeroka. W czerwcu 2018 r. policja zarekwirowała 77 nieruchomości należących do klanu. Ich wartość oszacowano na 9 mln euro. Do dziś nie udało mu się ich odzyskać, musieliby bowiem udowodnić, że zakupili je zgodnie z prawem i wykazać źródło środków na ich zakup. W kwietniu 2020 r., po kilku nieudanych próbach, zarekwirowano również zabytkową willę szefa klanu Issy Remmo.

W 2014 r. jeden z członków klanu brał udział w napadzie na oddział Sparkasse w Berlinie. Skradziono ponad 9 mln euro, do dziś pieniędzy nie odzyskano.

W listopadzie 2019 r. członkowie klanu włamali się do drezdeńskiego muzeum jubilerstwa i złotnictwa Zielone Sklepienie (niem. Grünes Gewölbe). Włamywacze skradli 11 barokowych klejnotów, w tym biały 48-karatowy diament.

W połowie listopada 2020 r. w Berlinie zorganizowano obławę na 18 mieszkań w dzielnicy Neukölln, w której wzięło udział ponad 1,6 tys. funkcjonariuszy policji. Zatrzymano trzech członków klanu Remmo podejrzanych o włamanie do skarbca muzeum. Wszyscy mają niemieckie obywatelstwo. 15 grudnia 2020 r. rzecznik drezdeńskiej policji poinformował, że jednym z nich był od dawna poszukiwany Wissam Remmo.

Wissam w marcu 2017 r. był zamieszany w kradzież 100-kilogramowej złotej monety z berlińskiego Muzeum Bodego. Moneta „Big Maple Leaf”, wyceniana na 3,75 mln euro, zaginęła bez śladu, sprawcy prawdopodobnie ją przetopili.

20 lutego 2020 r. w Berlinie zapadł wyrok skazujący dwóch sprawców tej kradzieży, w tym Wissama, na karę 4,5 roku więzienia. Pomagający im strażnik muzealny, również należący do klanu, dostał karę 3 lat więzienia.

Ciekawe, że Wissam od lutego, zamiast siedzieć w więzieniu, spokojnie chodził po Berlinie. Jak tłumaczono – z uwagi na wdrożone postępowanie rewizyjne i fakt, że wyrok nie był prawomocny. W czerwcu jednak wyrok się uprawomocnił, a mimo to Wissam i tak nie trafił do więzienia. Znalazł się tam dopiero po zatrzymaniu w połowie listopada. Wiadomo, że ma on na swoim koncie włamania do skarbca w Dreźnie i do Muzeum Bodego.

Dwie spektakularne kradzieże dokonane przez członków klanu Remmo przejdą do historii Niemiec jako najbardziej zuchwałe kradzieże muzealne XXI w.

Członkowie klanu nie pogardzili jednak też mniejszym łupem. 15 maja 2019 r. z witrynki szkoły podstawowej w dzielnicy Biesdorf skradziono dzieło sztuki „Złote gniazdo”. Wartość obiektu szacuje się na 28 tys. euro. Jak ustaliła berlińska policja, kilka dni przed zdarzeniem na miejscu widziano kilku podejrzanych członków arabskich klanów, w tym wówczas 19-letniego Mussę Remmo, syna Issy. Mussa nie był anonimowy, dwa lata wcześniej zarzucono mu kradzież luksusowych kurtek i futer z jednego z berlińskich sklepów.

W czasie pandemii koronawirusa klan Remmo wpadł na kolejny pomysł łatwego zarobku. W kwietniu 2020 r. redakcja Spiegel TV ujawniła, że klany wyłudziły od państwa subwencje na pomoc przedsiębiorcom dotkniętych koronakryzysem. Policja w Berlinie wpadła na trop ponad 250 takich przypadków. Głównym podejrzanym był 39-letni Karim Remmo. Krajowy Urząd Kryminalny wszczął wobec niego dochodzenie w sprawie popełnienia oszustwa.

Karim prowadził agencję nieruchomości, która administrowała m.in. ośrodkiem dla uchodźców. Jak ustaliła redakcja RBB, jego spółka zwróciła się do jednego z banków o pomoc z koronafunduszu. Otrzymała ją, mimo braku podstaw.

Prokuratura w Berlinie już 23 kwietnia podała, że zajmuje się 150 sprawami o wyłudzenie subwencji pandemicznych. Straty z tego tytułu szacowano wtedy na 700 tys. euro. W wielu przypadkach o subwencje występowano w imieniu nieistniejących firm.

Al-Zein: ojciec chrzestny pisze autobiografię

Liczący ok. 2 tys. członków kurdyjsko-arabski klan Al-Zein działa w Berlinie, Essen i Duisburgu. Rodzina trudni się handlem narkotykami i lekami, napadami, kradzieżami, wymuszeniami. 20 grudnia 2014 r. kilku członków Al-Zein dokonało napadu rabunkowego na dom handlowy KaDeWe. Skradli biżuterię wartą ponad 800 tys. euro. W kwietniu 2016 r. policja przeszukała 16 mieszkań, firm i lokali należących do klanu, w akcji brało udział 200 policjantów, w tym 60 funkcjonariuszy jednostki specjalnej SEK. Skonfiskowano biżuterię, gotówkę, broń ostrą i Porsche.

Szefem klanu jest Mahmoud Al-Zein, nazywany „ojcem chrzestnym z Berlina”. Do Niemiec przybył w 1982 r. z Libanu. Miał, zgodnie z życzeniem swojej rodziny, przeczekać w Berlinie wojnę domową z dala od Bejrutu, gdzie dowodził własnymi oddziałami. Mahmoud nie wrócił już jednak do Libanu. Dał podwaliny przestępczemu klanowi, który do dziś jest uznawany za jeden z silniejszych w Berlinie.

W październiku 2020 r. ukazała się jego autobiografia „Der Pate von Berlin: Mein Weg, meine Familie, meine Regeln” („Ojciec chrzestny z Berlina: Moja droga, moja rodzina, moje reguły”). Kreuje się w niej na człowieka honoru posiadającego własny kompas moralny, co prawda nie przystający do standardów niemieckich, ale ukazany jako coś, co pozwala przetrwać rodzinie. Al-Zein nie tylko idealizuje klanowy proceder przestępczy, ale i obnaża słabość aparatu państwa, które ewidentnym kryminalistom i ich rodzinom latami finansuje całkiem dostatnie życie z kieszeni niemieckiego podatnika.

Klan Al-Zein nie ukrywa, że wypracował wewnętrzny system wymiaru sprawiedliwości dla swoich członków, zgodnie z którym wydaje się nawet wyroki śmierci. Klan potrafi w razie potrzeby współpracować z innymi rodzinami. W 2008 r. powstała Unia Rodzin skupiająca ponad 70 proc. członków klanu Al-Zein i Miri oraz niektórych przedstawicieli klanu Remmo. Unia Rodzin miała dbać o edukację, integrację i rozwój młodego, klanowego pokolenia we współpracy z instytucjami Berlina i Essen.

Projekt się nie powiódł. Najpierw wycofały się z niego władze Berlina, a następnie Essen. Jak tłumaczyły władze Essen, „nadzieje pokładane we współpracy z Unią Rodzin się nie spełniły”. W tle rozłamu tlił się konflikt między klanami a pisarzem Ralphem Ghadbanem, autorem książki „Arabische Clans – Die unterschätzte Gefahr” („Arabskie klany – niedoceniane zagrożenie”). Ghadban dostawał listy z pogróżkami od członków rodzin, co nie mogło pozostać bez reakcji instytucji, które formalnie współpracowały z organizacją zawiązaną przez reprezentantów rodzin. Policja do dziś ochrania Ghadbana.

Abou-Chaker: tłumacze ze słabością do rapu

Na przełomie maja i kwietnia 2016 r. na jaw wyszła afera z członkami klanu Abou-Chaker zatrudnianymi w Krajowym Urzędzie Zdrowia i Spraw Socjalnych (LaGeSo) w charakterze tłumaczy. Członkowie klanu mieli pomagać załatwiać formalności uchodźcom przybyłym do Niemiec z falą imigracyjną lat 2015-2016. Jak ustaliła wtedy rozgłośnia RBB, przez dziewięć miesięcy pięć osób związanych z arabskim półświatkiem pomagało w LaGeSo, urzędzie będącym pierwszym w Berlinie przystankiem dla setek tysięcy imigrantów. Członkowie klanów mieli dostęp do wrażliwych danych, a ich rekrutacja do pracy w urzędzie odbyła się z pominięciem standardowych procedur bezpieczeństwa, m.in. nie zażądano od nich przedłożenia policyjnego zaświadczenia o niekaralności, dokumentu, który w Niemczech są zobowiązani przekazać przyszłym pracodawcom nawet studenci ubiegający się o pracę dorywczą.

Już w styczniu 2016 r. eksperci alarmowali, że arabskie klany monitorują nowoprzybyłych muzułmanów w poszukiwaniu świeżych kadr. Za najbardziej narażone na aktywność przestępców uznano wtedy ośrodki dla uchodźców, które wcześniej zaczęły przyciągać np. salafitów. Eksperci ostrzegali, że arabscy kryminaliści szukają kontaktu z imigrantami z Bliskiego Wschodu w ośrodkach i za pośrednictwem portali społecznościowych. Prognozowano, że imigranci zarobkowi z Algierii, Maroka i Tunezji mogą być werbowani przez klany do handlu narkotykami.

Zamieszani w aferę z tłumaczami członkowie klanu Abou-Chaker są z pochodzenia Palestyńczykami. Pierwsi przybyli do Niemiec Zachodnich w latach 70. z obozu dla uchodźców na terenie Libanu. W Berlinie żyje 200-300 członków klanu, reszta familii mieszka w Libanie i Danii. Jego głową jest Arafat Abou-Chaker, jeden z najbardziej rozpoznawalnych członków klanu w Niemczech. Swoją sławę Arafat zawdzięcza przede wszystkim koneksjom towarzyskim w świecie niemieckich celebrytów. To on w 2008 r. został managerem popularnego rapera Bushido.

Arafat Abu-Chaker dzięki tej współpracy przez wiele lat błyszczał w świetle reflektorów. Brylowanie wśród celebrytów sprawiało mu satysfakcję i – co najważniejsze – podnosiło prestiż kryminalnego klanu.

Drogi Arafata i Bushido rozeszły się w 2018 r. Bushido zaczął szukać ochrony w innym klanie. Arafat stracił żyłę złota, stawką był też honor klanu. Niewdzięczność artysty była rachunkiem do wyrównania. „Nazwisko Abou-Chaker jest w Berlinie legendarne. Tak jak w latach 20. w Chicago legendarne było nazwisko Al Capone” – pisał jeszcze w 2008 r. na kartach swojej autobiografii raper.

Członkowie klanu pojawiali się regularnie w teledyskach rapera, a do mediów w 2010 r., wypłynęło upoważnienie udzielone Arafatowi przez rapera do „rozporządzania jego życiem”. Magazyn Stern obwołał na swoich łamach w 2013 r. ten dokument „aktem adopcyjnym Bushido” przypieczętowanym przez Arafata Abou-Chakera. Manager i jego podopieczny zakupili dwie sąsiadujące ze sobą wille na przedmieściach Berlina i na każdym kroku podkreślali swoją zażyłość. Przyjaźń skończyła się w marcu 2018 r. Bushido oskarżył swojego managera o zastraszanie jego i jego rodziny.

15 stycznia 2019 r. Arafat został zatrzymany przez policję. Za uszkodzenie ciała został skazany na 10 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu, to był pierwszy wyrok w jego 42-letnim życiu. Bushido w tym czasie związał się zawodowo z członkiem klanu Remmo. Jak stwierdziła w jednym z wywiadów żona rapera, gdyby nie ochronainnej liczącej się familii, muzyk musiałby prawdopodobnie opuścić Niemcy, by uniknąć konfrontacji z klanem Abou-Chakera.

We wrześniu 2020 r. Bushido kilkakrotnie składał zeznania przed sądem krajowym w Berlinie. Raper zeznał m.in., że oddawał szefowi klanu 30 proc. swoich zarobków, co przez wszystkie lata współpracy dało ok. 9 mln euro. Umowa zakładała, że po śmierci Arafata raper będzie dzielił się swoimi wpływami z jego następcą. Zeznania Bushido są czymś wyjątkowym. Z reguły świadkowie boją się zeznawać z obawy o życie swoje i swoich bliskich. Klany potrafią zamykać usta świadkom przekupując ich lub zastraszając.

22 września 2020 r. funkcjonariusze policji przeszukali 18 biur, domów i mieszkań należących do klanu Remmo. Przeszukano również willę Arafata Abou-Chakera pod Berlinem. Akcja policji wpisywała się w szerszy projekt zwalczania przestępczości klanowej.

Z jednej strony służby niemieckie coraz sprawniej odcinają klanom źródła dochodów, np. rekwirując nieruchomości, ale z drugiej są bezsilne wobec wybiegów stosowanych przez szefów familii. Jednym z nich jest masowe zakładanie salonów fryzjerskich przez klany. Familie wykorzystują je do prania brudnych pieniędzy. Idąc ulicami Berlina można zauważyć, że w dzielnicach opanowanych przez klany, takich jak Neukölln czy Wedding, ale i w części Charlottenburga w pobliżu Bismarckstrasse, w ciągu ostatniego roku przybyło salonów fryzjerskich. Lokale, których właściciele nie wytrzymali koronakryzysu, często są wynajmowane przez członków klanu. Familiom nie przeszkadza fakt, że aby móc otworzyć działalność fryzjerską należy mieć dyplom mistrzowski. Nauczyli się obchodzić przepisy.

Co dalej?

W maju 2019 r. Horst Seehofer ogłosił siedmiopunktowy plan zwalczania przestępczości zorganizowanej w Niemczech. Została wówczas powołana specjalna inicjatywa BLICK (federalno-landowa inicjatywa do zwalczania przestępczości klanowej). Kilka miesięcy później frakcja AfD w Bundestagu wystosowała zapytanie do rządu federalnego w sprawie postępów w monitorowaniu przestępczości klanowej w Niemczech.

W odpowiedzi z 4 maja 2020 r. rząd ustosunkował się do pytań posłów, ale trudno uznać jej treść za zadowalającą. Z dokumentu wynika, że w inicjatywę BLICK zaangażowano zespół 20 funkcjonariuszy Federalnego Urzędu Kryminalnego, a rząd nie ma informacji odnośnie do wartości zarekwirowanego klanom majątku ani wiedzy na temat liczby spraw karnych wytoczonych członkom klanów w czwartym kwartale 2019 r.

Brak tych danych usprawiedliwiano tym, że statystyki dotyczące tych zagadnień sporządza się tylko raz do roku. Co istotne, z odpowiedzi rządu federalnego udzielonej frakcji AFD wynika, że do tej pory nie udało się ustalić, ile przestępczych klanów działa na terenie Niemiec ani tego, czy klany utrzymują kontakty z grupami wyspecjalizowanymi w przestępczości motywowanej politycznie. Rząd natomiast potwierdził przypadki zastraszania tłumaczy, świadków i policjantów przez członków klanów, którym wytoczono procesy karne.

W odpowiedzi na ostatnie pytanie rząd przyznał się też do niewiedzy na temat liczby broni pozostającej w rękach klanów.

Z odpowiedzi udzielonych AfD wyłania się obraz państwa, któremu brak dostatecznej wiedzy o skali zjawiska, któremu wytoczyło wojnę. W tym świetle nie pozostaje nic innego, jak poczekać na publikację statystyk i analiz sporządzonych w oparciu o tegoroczne (2020 r.) obserwacje środowiska przestępczego wielkich familii.

Olga Doleśniak-Harczuk – Ekspert Instytutu Staszica, zastępca redaktora naczelnego miesięcznika Nowe Państwo. Absolwentka kierunków lingwistycznych Humboldt Universität zu Berlin.

Ostatnie Wpisy

Czwarte morze

2024.06.28

Fundacja Republikańska

47. numer Rzeczy Wspólnych

2024.05.27

Fundacja Republikańska

Wieczór wyborczy

2024.05.27

Fundacja Republikańska

WSPIERAM FUNDACJĘ

Dołącz do dyskusji