Przeciw gerontokracji

2022.12.31

Fundacja Republikańska

Tekst zawiera jedynie poglądy własne autora.

PRZECIW GERONTOKRACJI

Koniec roku jest czasem podsumowań – skłania zwykłych śmiertelników do refleksji osobistych, a dziennikarzy i publicystów do zestawiania wydarzeń, które poruszały opinią publiczną przez ostatnie dwanaście miesięcy i mogą potencjalnie zagościć w podręcznikach historii. Wydawać by się mogło, że tym razem jest oczywiste, co powinniśmy w nich zapisać: rosyjską inwazję na Ukrainę. Jednak z dużym prawdopodobieństwem wydarzyło się w tym roku coś, co mimo niezwrócenia na siebie uwagi zdecydowanej większości komentatorów z perspektywy lat będzie postrzegane jako równie doniosłe: globalny współczynnik dzietności spadł poniżej zastępowalności pokoleń. Ludzkość jeszcze przez długi czas nie zacznie się kurczyć, ale można już ze smutkiem skonstatować, że jest w zasadzie skazana na to, by się zestarzeć. Zjawisko kojarzone głównie z bogatymi państwami Zachodu jest tak naprawdę problemem równie globalnym co zmiany klimatu. Jednak starzenie się społeczeństw nie jest szczególnie interesujące samo w sobie, a wpadanie w panikę i snucie wizji, że miałoby ono zapowiadać nasze wymarcie jako gatunku, jest przedwczesne. Uważam prawdopodobny tegoroczny przełom w tym procesie za doniosły dlatego, że jest istotny dla innego poważnego problemu. Problemu, który wraz ze starzeniem się społeczeństw będzie tylko narastał. Problemu, któremu zdecydowanie poświęca się za mało uwagi. Problemu gerontokracji.

Światem rządzą starcy

Schyłkowy okres istnienia ZSRR kojarzony jest z władzą zniedołężniałych siedemdziesięciolatków. Pod koniec rządów Breżniewa żartowano, że dla utrzymania go przy życiu należy mu przetaczać krew noworodków. Ścisła kremlowska elita cechowała się podobnym do niego wiekiem i stanem zdrowia, nic więc dziwnego, że jego bezpośredni następcy zmarli krótko po nim. Można by wręcz uszczypliwie zauważyć, że aż do przejęcia sterów przez energicznego, zaledwie pięćdziesiecioparoletniego Gorbaczowa sukcesja rozstrzygana była przez to, któremu z towarzyszy uda się jakimś cudem nie umrzeć. Jak się jednak okazało, swoją wyjątkową jak na kremlowskiego dygnitarza lat osiemdziesiątych sprawność fizyczną i przytomność intelektualną wykorzystał do rozbiórki sowieckiego imperium. Groteskowa gerontokracja późnego ZSRR jawi się jako przestroga, starczość ówczesnej kremlowskiej elity raczej nie jest bez związku ze starczością rządzonego przez nią systemu, równie jak ona zniedołężniałego i gotowego na swoją śmierć.

Czy jednak na pewno możemy patrzeć na ten pouczający epizod jako na coś osobliwego i nas niedotyczącego? Władimir Putin ma siedemdziesiąt lat. Choć pogłoski o jego złym stanie zdrowia nie są dobrze uzasadnione i należy raczej uznać je za chciejstwo ludzi słusznie na niego pogniewanych, to uważny obserwator jego wystąpień publicznych nie może nie dostrzec, że stara się bardzo dokładnie przestrzegać zaleceń dotyczących dystansu społecznego. Najprawdopodobniej szczerze boi się choroby Covid-19 i nie należy mu się dziwić – ta przecież zagraża przede wszystkim ludziom w jego wieku. Xi Jinping jest od niego o rok młodszy. Nie ma podstaw do przypuszczeń, by jego niemłody już wiek wpływał znacząco na jego sprawność jako przywódcy, nie jest to też przecież wiek bardzo zaawansowany. Bardzo jednak możliwe, że wpływał na jego decyzje, w reakcji na pandemię w Chinach wprowadzono przecież najbardziej rygorystyczne obostrzenia. Joe Biden jest już o dekadę starszy. Jego stan zdrowia i wywiązywanie się z codziennych, drobnych obowiązków głowy państwa mogą być przedstawiane rzetelnie i dyskutowane swobodnie, w przeciwieństwie do wyżej wymienionych, rządzących na sposób autorytarny. Pewne zdarzenia nie pozostają więc niezauważone, ubieganie się przez niego o reelekcję za rok jest więc raczej wątpliwe. Nic dziwnego, o ile być może nadal jest dość sprawnym przywódcą, to raczej nie pozostanie nim przez kolejne cztery lata.

Jak więc widać, przywódcy wszystkich najważniejszych obecnie (choć w przypadku Rosji wątpliwe czy na długo) mocarstw nie są wcale młodsi niż kremlowscy dygnitarze doby gerontokracji. Młodszych przywódców zobaczymy na czele państw liczących się, ale nie aż tak ważnych na arenie międzynarodowej, jak Francja czy Kanada. Wygląda więc na to, że mamy wręcz do czynienia z globalną gerontokracją, najważniejsze dla losów świata decyzje obecnie podejmują starcy. To jednak największe z mocarstw, globalny hegemon, najbardziej skłania do tego wniosku, gdyż jednocześnie posiada największy wpływ na losy świata i najdalej zaszedł w jego przypadku proces popadania w gerontokrację. Joe Biden pokonał w wyborach urzędującego ówcześnie prezydenta, Donalda Trumpa. Ten ma już siedemdziesiąt sześć lat i nadal myśli o próbie odzyskania prezydentury w kolejnych wyborach. Wcześniej zajmujący obecnie najpotężniejszy urząd na świecie osiemdziesięciolatek musiał pokonać w prawyborach swojej partii starszego od siebie o rok senatora Berniego Sandersa i obecnie siedemdziesięciotrzyletnią senator Elizabeth Warren, żaden z jego młodych kontrkandydatów nie stanowił dla niego poważnego zagrożenia. Nasuwa się więc pytanie, czy nie mamy tu już do czynienia z czymś podobnym do groteskowego przypadku schyłkowego ZSRR, i czy Rosja, mając takie doświadczenie z własnej historii, nie uznała tego za przejaw słabości, co mogło przyczynić się do decyzji o inwazji.

Jak to jednak wygląda w Polsce? W ostatnich wyborach prezydenckich wszyscy kandydaci, którzy ostatecznie znaleźli się na kartach do głosowania, byli przed pięćdziesiątką. Z jednej więc strony mamy powody do dumy: nasza elita polityczna jest młoda i energiczna, co samo w sobie może już być atutem, co zaraz rozwinę. Należy też ten fakt wykorzystać do aktywizacji politycznej młodego pokolenia. Z drugiej jednak strony, pomimo takiego stanu rzeczy, polski spór polityczny kształtowany jest przez rzeczywistych przywódców dwóch największych obozów, z których jeden nieprzerwanie od lat znajduje się u sterów swojej machiny politycznej, a drugi, jak się okazało, chyba tylko udawał, że stery swojej puścił.

Skoro jednak już, jak mam nadzieję, udało mi się rozwiać wątpliwości, że zjawisko gerontokracji ma miejsce, nie pozostaje mi nic innego, jak pochylić się nad nim dokładniej.

Czy władza młodych jest możliwa?

Podstawową przyczyną oczywistego dla nas kojarzenia polityki raczej z ludźmi starymi jest samo starzenie się społeczeństw. Nie wynika ono oczywiście jedynie ze spadków w dzietności, jest też przecież druga jego przyczyna, jednoznacznie pozytywna: dzięki postępom w nauce i medycynie żyjemy coraz dłużej. Jest oczywiste, że społeczeństwa złożone w znacznie większym stopniu z ludzi młodych muszą bardziej na nich polegać. Co jednak może już się wydać zaskakujące, to że historyczne społeczeństwa, i to w zasadzie wszystkie sprzed wspomnianej poprawy warunków życia, które z demograficznego punktu widzenia tym się przede wszystkim różniły od naszego, musiały z tego tylko powodu być mniej uprzedzone względem ludzi młodych.

I były. Wielu historycznych przywódców politycznych i wojskowych z dzisiejszego punktu widzenia była bardzo młoda. Czy brak doświadczenia bądź mądrości przychodzącej z wiekiem przeszkodził Aleksandrowi Wielkiemu w dokonaniu swoich podbojów i trwałemu przeobrażeniu geopolityki Bliskiego Wschodu (co prawda nie po jego myśli…)? Nie. A nie dożył nawet wieku, w którym mógłby się ubiegać o polską prezydenturę. Wygląda na to, że Aleksander Wielki stanowczo nie byłby godny zaufania jako zwierzchnik sił zbrojnych RP…

Żeby podkreślić tę różnicę, posłużę się przykładem społeczeństwa, które w pewnym sensie się starzało, tak jak nasze. Rzymska elita doby późnego cesarstwa wręcz wymierała, rody patrycjuszowskie miały tendencję do wygasania. Pomimo tego, jak i pomimo etymologii słowa „senat”, senatorami byli przede wszystkim ludzie w średnim wieku, zwykle około 40% ich liczby było przed czterdziestką. Senat odzwierciedlał strukturę demograficzną szerszego społeczeństwa. A o ludziach niepotrafiących usunąć się w cień z powodu podeszłego wieku i odejść z życia publicznego nie sądzono za dobrze. Cesarstwo rzymskie nie jest oczywiście odosobnionym przypadkiem, wręcz przeciwnie. A skoro tak, skoro nasi przodkowie potrafili nie popaść w pułapkę gerontokracji, to może my też możemy się z niej wydobyć. Skoro ich zmuszała do tego konieczność, to może my możemy to uczynić z wyboru?

W polityce i w ogóle we wszelkim przewodzeniu ludźmi cenne jest doświadczenie. Jednak nie oznacza to, że cenne nie są też inne rzeczy, których, odwrotnie niż doświadczenia, brakuje bardziej ludziom starszym. Dlaczego warto by wśród przywódców byli też ludzie młodzi? Do podejmowania właściwych decyzji, czego przecież domagamy się od liderów, potrzebna jest przenikliwość. Ta zaś zanika z wiekiem: szczyt inteligencji człowiek osiąga w trzeciej dekadzie życia, nie bez przyczyny poetów kojarzymy jako ludzi młodych lub takich, co swoje największe dzieła spisali w młodości, podobnie ma się rzecz do pewnego stopnia z matematykami: są to profesje, w których talent i bystrość umysłu mają największe znaczenie. Polityk potrzebuje do rozwijania swojej kariery wielu innych rzeczy, nie tylko przenikliwości, jednak z pewnością wielu jest działaczy, którzy powinni być wyżej na szczeblach politycznej kariery ze względu na swój talent, ale za mało jeszcze podziałali, i wielu jest polityków, którzy powinni skończyć karierę, ale jeszcze tego nie robią. Jednym słowem to, że typowy przywódca jest stosunkowo stary, nie zawsze wynika z  tego, że potrzebuje doświadczenia by pełnić swoją funkcję, często wynika po prostu z inercji. Bo młodym stawia się bariery.

Najoczywistsza jest bariera formalna. Ubieganie się o dowolny obieralny urząd wymaga ukończenia pewnego wieku, żadnego jednak nie charakteryzuje przymusowa emerytura. Jest to niesprawiedliwe: jeśli wymagamy od przywódcy doświadczenia życiowego czy choćby tylko powagi (starsi ludzie też potrafią być niepoważni…) to powinniśmy również wymagać sprawności, której gwarancją jest wiek młody lub średni. Ale są również inne bariery: bariera uprzedzeń (gdy Piotr Patkowski zostawał podsekretarzem stanu w ministerstwie finansów, niemal wystarczało otworzyć przeglądarkę, by od razu natknąć się na uwagi pod adresem jego ponoć dziecinnego wyglądu) czy najważniejsza bariera, ta, która buduje się sama: bariera apatii politycznej, wywołanej wśród młodych przez brak wzorców osobowych w postaci ludzi, którym się udało wcześnie do czegoś dojść w polityce, oraz przez poczucie braku wpływu na państwo.

Obraz tu przeze mnie rysowany nie jest optymistyczny, delikatnie mówiąc. Trudno znaleźć rozwiązania dla rysowanego problemu. Jedno jest pewne: w kwestii zapobiegania przesadnej gerontokracji, w kwestii aktywizacji młodzieży robi się za mało.

Rządy starych, problemy młodych

Tym, co najbardziej boli przeciętnego młodego człowieka w gerontokracji, nie jest jednak ani nieefektywność wyłanianych w ten sposób przywódców, ani niesprawiedliwość wobec młodszych kandydatów na liderów, ale to, że jego perspektywa nie jest przez zwykle wiekowych polityków rozumiana czy nawet brana pod uwagę. Rzeczywiście, gerontokrację można rozumieć również szerzej, nie tylko jako dosłowne rządy starców, ale jako nieuczciwe dostosowanie instytucji do starszych pokoleń, co samo w sobie jest silną pokusą dla rządzących ze względu na przewagę liczebną starych nad młodymi, która wraz ze starzeniem się społeczeństw będzie tylko rosła. Przeciw tak rozumianej gerontokracji tym bardziej należy wystąpić. Jakie są więc przykłady tego faworyzowania starszych?

Obecna polityka społeczna w Polsce zdecydowanie konstruowana jest z myślą o starszym obywatelu. Chętniej chodzi on na wybory, a jego pokolenie jest liczne, z łatwością więc to sobie wywalcza. Nic więc dziwnego, że otrzymuje trzynastą, czy czternastą emeryturę, a strumień jego dochodów jest co roku waloryzowany, w przeciwieństwie do najważniejszego programu społecznego kierowanego do ludzi młodych, mających pod swoją opieką dzieci, czyli „Rodzina 500 plus”. Ten nie był nigdy korygowany o inflację. Zważywszy na to, że Polacy zakładają rodziny w coraz późniejszym wieku (średni wiek pierwszego porodu wykazuje u Polek tendencję wzrostową) powoli powinniśmy zacząć przyjmować, że do ludzi młodych, którzy nie są już objęci zwolnieniem z podatku, nie jest skierowany żaden powszechny program społeczny. Różnica ich sytuacji z tą emerytów, o których troszczy się system ubezpieczeń społecznych, jest drastyczna. 

Podstawową niezaspokojoną potrzebą młodych pracowników, którzy nie mają jeszcze rodzin, ale może chcieliby je założyć, jest potrzeba mieszkaniowa. Wszystkie dotychczasowe próby stworzenia programu mieszkaniowego w Polsce można określić albo jako skromne (zauważmy, że  na program 13. i 14. emerytury wydano w tym roku aż 25 mld złotych!), albo jako nieudane. Istnieje też silna tendencja do proponowania rozwiązań stymulujących popyt, a więc zwiększających ceny mieszkań. Nieuczciwość tego stanu rzeczy i jego powiązanie z gerontokracją spostrzeżemy, gdy uświadomimy sobie prostą zależność: młodzi chcą mieszkania kupić (lub korzystnie wynająć), starsi je posiadają.

Można by jeszcze długo wymieniać kolejne przykłady tej praktycznej gerontokracji (np. kodeks pracy zezwala na różnicowanie pracowników tylko ze względu na staż pracy, ten zaś w praktyce nie zawsze jest merytorycznym kryterium, mamy tu więc do czynienia z faworyzowaniem starszych względem młodych, często dopiero zaczynających pracę). Wszystkie one jednak bledną przy chyba najbardziej drastycznym przejawie gerontokracji, jaki można sobie wyobrazić: reakcji na pandemię Covid-19. Nie jest tu moim celem rozstrzyganie, czy podjęte wtedy decyzje były słuszne, co jednak jest istotne, to że przyznawanie priorytetu minimalizacji liczby zgonów na chorobę, która zagraża głównie osobom starszym, a jej typowa ofiara miała przed sobą tylko kilka lat życia, uznano za oczywiste, nigdy tak naprawdę nie poddając tego pod dyskusję. Tymczasem mogło nawet być tak, że liczba uratowanych w ten sposób żyć niknie przy liczbie żyć niezrealizowanych, czyli potencjalnych dzieci, które się nie urodziły, gdyż zanik więzi społecznych utrudnił zawieranie stałych związków, jeżeli brać pod uwagę fakt, że te dzieci przecież miałyby całe życie przed sobą. Polska doświadczyła przecież w latach pandemicznych drastycznego spadku dzietności. Czy tak było? Nie mnie rozstrzygać. Czy można w ogóle tak wartościować życia ludzkie, kierując się tym, ile kto ma lat przed sobą? Fascynujące pytanie, ale znów – nie mnie rozstrzygać. Co chciałem podkreślić, to że przyjęcie wtedy takich priorytetów było decyzją polityczną, którą uznano za coś oczywistego mimo skrajnego faworyzowania w ten sposób interesu osób starszych, nad uczciwością czego nikt się nie zastanawiał. Przedstawiano to jako po prostu rozsądek, unikanie ryzyka, w tym przypadku ryzyka zarażenia – tymczasem ryzyko dla przyszłych pokoleń czy ludzi obecnie młodych związane z zadłużaniem się państwa lub niedostatecznym dbaniem o środowisko i klimat nie ma już takiej mocy, nie oddziałuje tak na naszą wyobraźnię.

Co tracimy przez takie faworyzowanie ludzi starszych? Tracimy wszystko to, do czego przydaje się młodość: świeże spojrzenie, zdolność do adaptacji, dynamizm społeczny, który potrzebny jest w tych trudnych czasach, przy wszystkich zmianach technologicznych, gospodarczych czy geopolitycznych, które nas czekają. Potencjał młodego pokolenia jest po prostu w ten sposób marnowany. Problem gerontokracji to fatum: wraz z postępującym starzeniem się społeczeństw młodość będzie tylko coraz rzadsza i przez to cenniejsza, ale jednocześnie interesy młodzieży będą coraz mniej brane pod uwagę. Ludzie w wieku najbardziej odpowiednim do zakładania rodzin będą stanowić coraz mniejszą część elektoratu, coraz trudniej będzie przegłosować rozwiązania ułatwiające im posiadanie dzieci (jeżeli będą kosztowne dla starszych, jak np. podatek katastralny), więc będą ich mieć coraz mniej…
Aktywizacja polityczna młodzieży to nie jest hobby think tanków czy organizacji pozarządowych. To konieczność. Chociaż problem postępującej gerontokracji wydaje się bardzo trudny, w dużej mierze powodują go przecież procesy na które trudno wpłynąć, to jest on też w pewnej mierze problemem kulturowym. Być może częściowo da się go rozwiązać – nie traćmy nadziei.

i Ekstrapolacja z ubiegłorocznego zestawienia: https://twitter.com/BirthGauge/status/1416130351068504066. Autor zestawienia posługuje się oficjalnymi statystykami ONZ, korygując je o dokładniejsze dane krajowe tam, gdzie jest to możliwe. Globalna zastępowalność pokoleń wymaga nieco wyższej dzietności niż znany z podręczników poziom 2,1, ze względu na wyższą umieralność noworodków w najbiedniejszych państwach.

ii Edward J. Watts, „The Final Pagan Generation”, rozdział dziewiąty: „Old Age in Young Man’s Empire”

iii https://www.gov.pl/web/rodzina/wiceminister-stanislaw-szwed-w-tym-roku-prawie-25-mld-zl-na-13-i-14-emerytury

Autor: Tomasz Pawluk

Tekst odzwierciedla jedynie opinię autora. NIW-CRSO nie jest odpowiedzialne za sposób wykorzystania zawartych w nich informacji.

Sfinansowano ze środków Narodowego Instytutu Wolności-Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego w ramach Rządowego Programu Fundusz Młodzieżowy na lata 2022-2033.

Ostatnie Wpisy

Cztery kluczowe wyzwania dla Polski

2023.12.11

Fundacja Republikańska

Rzeczy Wspólne 46

2023.11.27

Fundacja Republikańska

Młodzieżowe rekomendacje polityk społecznych.

2023.10.31

Fundacja Republikańska

WSPIERAM FUNDACJĘ

Dołącz do dyskusji

Administratorem danych osobowych jest XXX, który dokonuje przetwarzania danych osobowych Użytkowników zgodnie z przepisami ustawy z dnia 29 sierpnia 1997 roku o ochronie danych osobowych (t. jedn. Dz.U. z 2002 r., nr 101, poz. 926 ze zm.) oraz ustawy z dnia 18 lipca 2002 roku o świadczeniu usług drogą elektroniczną (Dz. U. nr 144, poz. 1204 ze zm.). Operator Serwisu zapewnia Użytkownikom realizację uprawnień wynikających z ustawy o ochronie danych osobowych, w szczególności Użytkownik ma prawo wglądu do swoich danych osobowych oraz prawo do ich zmiany, poprawiania i żądania ich usunięcia.