Bomba z opóźnionym zapłonem

2010.12.02

Przemysław Wipler

Pomimo kreowanej przez rząd atmosfery triumfu przegraliśmy kolejną bitwę w ramach polsko-rosyjskiej gazowej zimnej wojny. Co więcej, osiągnięta chwilowo stabilizacja relacji z rosyjskim gazowym monopolistą to jedynie krótkotrwały rozejm, który ma zakończyć się kolejnymi polskimi ustępstwami.

Podsumowanie tego, na co zgodzili się polscy negocjatorzy w Moskwie, warto rozpocząć od przypomnienia kilku najważniejszych faktów dotyczących polskiego rynku gazu ziemnego. Fakty te wyznaczają bardzo wąskie pole manewru polskich negocjatorów i radykalnie utrudniają uzyskiwanie warunków zakupu błękitnego paliwa porównywalnych z najsilniejszymi klientami Gazpromu.Po pierwsze, Polska nie jest i w przewidywalnej przyszłości nie będzie samowystarczalna w zakresie zapotrzebowania na gaz ziemny. Wydobycie krajowe stanowiące ok. 4 mld m3 gazu ziemnego rocznie zaspokaja jedynie jedną trzecią rocznego zużycia (ponad 14 mld). Zasoby konwencjonalnego gazu ziemnego eksploatowane w obecnym tempie mają wystarczyć na mniej więcej 30 najbliższych lat. Sytuację tę radykalnie zmienić może uruchomienie wydobycia na masową skalę gazu niekonwencjonalnego, na przykład łupkowego. Ze względu na pionierskość technologii wydobycia gazu łupkowego, pomimo olbrzymiej skali jego wydobycia w USA, ta szansa na zwiększenie bezpieczeństwa energetycznego i zamożności Polaków może zostać skutecznie zablokowana (np. przez przepisy unijne). Dlatego wydobywanie gazu łupkowego jest wciąż szansą Polski, a nie faktem.Po drugie, polski system gazowy stanowi relikt czasów zależności PRL od ZSRS i jest przedłużeniem rosyjskiego systemu gazociągów. Gdyby sieć drogowa w Polsce była rozwinięta jak gazowa, niewiele więcej niż połowa kraju miałaby dostęp do jakiejkolwiek drogi, a ich cechą charakterystyczną byłoby to, że są drogami jednokierunkowymi, którymi można przemieszczać się jedynie ze wschodu na zachód. Cały importowany gaz kupujemy od podmiotów, które muszą uzyskać akceptację Gazpromu, albo od samego Gazpromu i odbieramy z gazociągów na granicy ukraińskiej lub białoruskiej. Działania prowadzone po 1989 r. na rzecz zmniejszenia uzależnienia od rosyjskiego monopolu były z wielu stron sabotowane, dlatego dopiero w 2014 r. powstanie terminal gazu skroplonego w Świnoujściu – pierwsza infrastruktura, którą nawet 5 mld m3 (ponad jedna trzecia zużycia) będzie można sprowadzić od innych dostawców niż wskazani przez Gazprom. Powstanie gazoportu w Świnoujściu zmieni zasady handlu gazem z Rosjanami – przestaniemy rozmawiać jak petenci, którzy proszą o dostarczenie gazu, godząc się na cenę maksymalną, będącą na granicy akceptacji przez polskich klientów. Dlatego do 2014 r. rozmowy z Federacją Rosyjską i Gazpromem będą bardzo trudne.Po trzecie, przez Polskę przebiega jednokierunkowa gazowa autostrada – gazociąg jamalski, transportujący gaz z Rosji do Niemiec. Gazociąg ten zasadniczo nie jest przeznaczony dla polskich odbiorców i – zdaniem strony rosyjskiej – nie powinien dawać stronie polskiej innego zysku niż symboliczny – cały kraj powinien być przecięty na pół ponadsześćsetkilometrowym korytarzem gazowym niedającym żadnego zysku polskim firmom. Na podstawie kontraktu jamalskiego zawartego w 1993 r., a później zmienianego, Rosjanie zagwarantowali sobie możliwość transportu gazu do Niemiec do 2019 roku. To stronie rosyjskiej zależało na zapewnieniu jak najtańszego tranzytu na atrakcyjny niemiecki rynek i utrzymanie możliwości tego transportu na korzystnych zasadach jest wciąż podstawowym celem Rosjan. Jednocześnie wpływ na zasady tranzytu przez stronę polską jest jej najistotniejszym argumentem przy negocjowaniu z Rosjanami cen gazu dostarczanego dla polskich konsumentów. Nie mamy praktycznie innych poważnych argumentów w negocjacjach z monopolistą niż ewentualne szachowanie go zasadami tranzytu przez Polskę. By wytrącić nam z ręki nawet ten argument, Rosjanie są gotowi na olbrzymie koszty – takie jak zbudowanie za ponad 11 mld USD Gazociągu Bałtyckiego omijającego Polskę.Po czwarte, kontrakt jamalski, na podstawie którego mamy kupować od Rosjan gaz do 2023 r., został zawarty w bardzo trudnych dla Polski okolicznościach – w 1993 roku gospodarka i państwo były w stanie dekonstrukcji, rozpadała się zimnowojenna architektura polityczno-gospodarcza i podobnie jak teraz stronie polskiej grożono wstrzymaniem dostaw gazu zimą. Warunki współpracy ustalone w 1993 roku, z których najważniejszym było zobowiązanie się do zakupu od Rosjan gazu przez ponad dwie dekady po korzystnej dla nich cenie, bez prawa dalszej odsprzedaży i w oparciu o regułę “bierz lub płać” (jeśli nie możemy odebrać rosyjskiego gazu i tak musimy za niego zapłacić), były później pogarszane. Szczególnie negatywnym przełomem w tym zakresie była działalność rządu Leszka Millera, który nie tylko zerwał podpisaną ze Statoilem w okresie rządu Jerzego Buzka umowę na zakup gazu z Norwegii na korzystnych dla Polski warunkach. Rząd Millera uznał, że na podstawie kontraktu jamalskiego kupujemy z Rosji… za dużo gazu. Zmniejszył ilość gazu kupowanego corocznie i wydłużył czas, w którym mamy odebrać od Rosjan zakontraktowany surowiec. Skutkiem tej zmiany kontraktu było pojawienie się deficytu w polskim bilansie gazu zimnego – co roku miało nam brakować ok. 2 mld m3 błękitnego paliwa. Deficyt ten mieliśmy uzupełniać, podpisując krótkoterminowe (na ok. 3 lata) umowy z szemranymi pośrednikami wskazanymi przez Gazprom, takimi jak spółka EuralTransGaz dostarczająca gaz wart miliardy złotych do Polski, Ukrainy i na Węgry, a założona przez… emerytowaną węgierską aktorkę i trzech bezdomnych Rumunów. Zmiany kontraktu wynegocjowane przez rząd Millera i podpisane przez ówczesnego wicepremiera i ministra gospodarki Marka Pola sprawiły, że umowa jamalska stała się faktycznie umową obowiązującą jedynie stronę Polską. Co trzy lata, błagając o brakujący gaz, Polska miała zgadzać się na zmianę zasad funkcjonowania kontraktu jamalskiego, i tak właśnie się działo, również w tym roku.

Kłopoty Gazpromu

Z uwagi na powyższe nie zazdroszczę polskiemu rządowi i zarządowi naszego krajowego gazowego monopolisty PGNiG zadania, jakim było uzyskanie możliwości zakupu brakujących ilości gazu ziemnego. W wyniku trwających lata zaniedbań i błędów, popełnianych również przez obecny rząd, przez który m.in. budowa gazoportu w Świnoujściu opóźniła się już o co najmniej 2 lata, negocjacje musiały być bardzo trudne. Jednym z niewielu pozytywnych dla strony polskiej czynników była sytuacja na światowym i europejskim rynku gazu ziemnego. Ze względu na gwałtowny wzrost wydobycia gazu łupkowego w USA, zbudowanie wielu terminali gazu skroplonego na świecie i załamanie gospodarcze, w wyniku którego popyt na gaz w przemyśle radykalnie spadł, znacznie pogorszyła się sytuacja Gazpromu. Rosyjski gigant zaczął tracić rynek w Europie, a jego klienci, mając inne oferty niż rosyjska, zaczęli ostro targować się o swoje. Wskutek tych zmian średnie ceny gazu dla przedsiębiorstw w Unii Europejskiej spadły o prawie jedną czwartą, a dla gospodarstw domowych o prawie jedną piątą. Tylko dzięki tym zmianom nie byliśmy bezbronni w negocjacjach, które mogły zakończyć się na trzy sposoby. Po pierwsze, Rosjanie nie godzą się na sprzedaż Polsce brakującego gazu ziemnego, czego efekt – kryzys gazowy – byłby widoczny już w tym miesiącu. Jak obrazowo określił to premier Waldemar Pawlak: “Zamiast gazu palilibyśmy gazetami”. Po drugie, Rosjanie godzą się na sprzedaż dodatkowego gazu po korzystnej dla siebie cenie, nie wymuszają na nas jednak zmiany pozostałych warunków kontraktu jamalskiego. Trzeci wariant to wymuszenie na Polsce niekorzystnych zmian kontraktu jamalskiego i w zamian za to dostarczenie gazu brakującego polskiemu przemysłowi.Niestety, zapewne z uwagi na logikę polityczną i specyfikę rynku gazowego, rząd zdecydował się na trzecie rozwiązanie, czyli najgorsze. Jednocześnie jego efekty nie są od razu odczuwalne dla temperatury w domach lub stanu kieszeni Polaków. I cieszyć się możemy przede wszystkim z tego, że dzięki presji opinii publicznej – opozycji, mediów, ekspertów i… Komisji Europejskiej, rząd zrezygnował z planów przedłużenia kontraktu na dostawy gazu z 2022 do 2037 r. na obecnych, czyli niekorzystnych warunkach (płacimy za surowiec kilkadziesiąt procent więcej niż nasi sąsiedzi).

Na co zgodził się polski rząd?

Po pierwsze, zgodnie z nową polsko-rosyjską umową zwiększymy roczny import od Gazpromu o 2-3 mld m3, co oznacza, że przez najbliższe 13 lat państwo będzie mogło wydać na rosyjski gaz nawet o ok. 10 mld USD więcej niż dotychczas. Pozostaliśmy też jedynym państwem Unii Europejskiej, w którym jak dawniej w RWPG o wielkości kontraktu handlowego między giełdowymi spółkami decyduje umowa rządowa, a nie – jak w gospodarce rynkowej – kontrakt cywilny między firmami. Niemniej jednak, jeśli porozumienie z Rosjanami ma jakieś plusy, to należy do nich zapewnienie brakujących dotąd ilości gazu.Po drugie, na żądanie Brukseli z porozumienia wykreślono zapis zakazujący PGNiG reeksportu gazu kupowanego od Gazpromu. Fakt ten sprzedawany przez rząd jako wielki sukces nie ma praktycznie żadnego znaczenia – przepisy UE i tak nie pozwalają na stosowanie takich zakazów, a co najmniej przez trzy lata PGNiG nie będzie miał nadwyżek gazu, gazociągi łączące nas z sąsiadami pozwalają jedynie na import gazu do Polski, zaś cena, po jakiej kupujemy rosyjski gaz, należy do najwyższych w regionie.Po trzecie, rząd zgodził się, by polski odcinek jamalskiej rury był wykorzystywany przez Rosjan niezgodnie z prawem unijnym, praktycznie bez zysku dla strony polskiej. Dotychczasowa umowa z Rosjanami przewidywała, że taryfy za przesył paliwa przez Polskę będą ustalane “zgodnie z polskim prawem”, a obecnie mają być naliczone tak, by EuRoPol Gaz miał jedynie 21 mln zł zysku netto rocznie. Oznacza to, że EuRoPol Gaz jest praktycznie spółką non profit – bo taki zysk z rurociągu wartego kilka miliardów złotych to zysk symboliczny.Po czwarte, zgodnie z prawem polskim i unijnym EuRoPol Gaz przekaże zarząd nad Gazociągiem Jamalskim polskiej państwowej spółce Gaz-System, która ma dbać o to, by z rury na przejrzystych zasadach mogli korzystać także konkurenci Gazpromu. Zgodnie z prawem UE należy wyodrębnić operatora – podmiot zarządzający infrastrukturą przesyłową (np. gazociągiem) i udostępniający ją zainteresowanym stronom trzecim na niedyskryminacyjnych warunkach, według procedur umożliwiających konkurowanie o “miejsce w rurze”. Negocjacje gazowe Polska – Rosja doprowadziły do takiego rozwiązania, że formalnie Gaz-System będzie operatorem, ale nie będzie mógł faktycznie decydować o dopuszczaniu (innych niż Gazprom) podmiotów do Gazociągu Jamalskiego, chociażby ze względu na określony pułap zysku za tranzyt, o którym pisałem powyżej. Zasady finansowe korzystania z rury ustalone w porozumieniu z Rosjanami zostały na tyle sztywno ustalone, że wszelkie “konkursy” może wygrać tylko Gazprom.Po piąte, zwolniono Gazprom z długów względem EuRoPol Gazu. Od 2006 r. za tranzyt błękitnego paliwa Gazprom nie płacił zgodnie z taryfami zatwierdzonymi przez Urząd Regulacji Energetyki, uiszczając jedynie tyle… ile uznał za słuszne. Z ostatniego sprawozdania EuRoPol Gazu za 2009 r. wynika, że w sumie długi Gazpromu wynosiły prawie 291 mln USD, co więcej – Gazprom przegrał nawet w sądach arbitrażowych Rosji, które zgodziły się z polskim stanowiskiem w sprawie wysokości opłat! W podpisanym przez Waldemara Pawlaka porozumieniu rządy Polski i Rosji uznały, że sprawa długów jest uregulowana przez polską i rosyjską spółkę, a polska opinia publiczna została poinformowana, że dług rozliczono w zamian za “rabat” na zakup rosyjskiego gazu, co zadziwia o tyle, że EuRoPol Gaz nie zarabia na sprzedaży gazu.Ponadto rządy ustaliły, że PGNiG i Gazprom podejmą działania, aby wyrzucić z akcjonariatu EuRoPol Gazu firmę Gas-Trading (właściciel 4 proc. akcji), której udziałowcem jest Bartimpex Aleksandra Gudzowatego. Następnie do marca 2011 r. ma być zmieniony statut EuRoPol Gazu w taki sposób, by decyzję w każdej sprawie zarząd spółki musiał podejmować jednomyślnie, a ewentualne spory w zarządzie rozstrzygała rada nadzorcza lub walne zgromadzenie akcjonariuszy, co faktycznie umocni pozycję Gazpromu.Strona polska w zamian za drogi rosyjski gaz oddała bardzo wiele ze swojej i tak słabej pozycji negocjacyjnej, a jednocześnie zgodziła się na umieszczenie w umowie rządowej postanowienia-bomby, którą odpalić mogą Rosjanie. Naciskani przez Komisję Europejską, by nie oddawać tranzytu Gazociągiem Jamalskim na wyłączność Gazpromowi do 2045 roku (co próbował uczynić polski rząd), pozornie odstąpiliśmy od takiego zobowiązania w umowie rządowej. Jednocześnie zobowiązaliśmy się, że będziemy dążyć do tego, by EuRoPol Gaz i Gazprom “możliwie szybko” podpisały nowy kontrakt na lata 2020-2045 na przesył 28 mld m3 gazu rocznie, co oznacza oddanie całości możliwości przesyłowych jamalskiej rury Rosjanom. Zgodziliśmy się też, że negocjacje te będziemy prowadzili z nożem na gardle – bo zgodnie z podpisaną przez Pawlaka umową, jeśli firmy nie dojdą do porozumienia lub Unia uzna wynegocjowane postanowienia za niezgodne z jej prawem… Rosjanie są zwolnieni z pozostałych postanowień umowy.

Sponsorzy Putina

W ramach konkluzji należy zadać kilka pytań. Jak rząd polski zamierza w przyszłości negocjować ewentualne przedłużenie dostaw gazu z Rosjanami po 2022 roku, jeśli przedtem oddamy tranzyt rosyjskiego gazu do Niemiec praktycznie za darmo aż do 2045 roku? Czy jeśli polski rynek gazu zostanie zalany gazem rosyjskim, co będziemy robić z ewentualnie wydobywanym gazem łupkowym? Jak ewentualny nadmiar gazu łupkowego wyeksportujemy z Polski, jeśli Gazociąg Jamalski zostanie oddany na wyłączność Gazpromowi? Czy widząc takie problemy, koncerny prowadzące działania poszukiwawcze gazu łupkowego zdecydują się na kontynuację inwestycji w wydobycie? Czy PGNiG z tak drogim gazem rosyjskim przetrwa ewentualną faktyczną liberalizację polskiego rynku gazu, którą wymusić może na Polsce Komisja Europejska?Rząd pewnie nie odpowie na żadne z tych pytań. W prowadzonej obecnie kampanii promocyjnej Platformy Obywatelskiej pod hasłem “Z dala od polityki” jeden z bohaterów filmu wyborczego mówi: “Do braku kanalizacji to ja się przyzwyczaiłem. Ale denerwuję się, co będzie z uprawnieniami operatora gazociągu jamalskiego”. Postawa tego człowieka jest wyśmiewana przez lektora czytającego pod koniec: “Czy naprawdę dla naszych wyborców polityka jest ważniejsza niż ich lokalne problemy i potrzeby? Tak naprawdę to nie”. Zamiast zadawać trudne pytania, mamy grillować, bawić się, przez dekady przepłacać za rosyjski gaz i sponsorować w ten sposób rozwój imperialnej polityki Putina.

Tekst ukazał się 17 listopada 2010 w Naszym Dzienniku.

Ostatnie Wpisy

Nowy Horyzont Rozwoju

2024.12.16

Fundacja Republikańska

To właściwy moment

2024.12.16

Fundacja Republikańska

Nowy Horyzont Rozwoju. Co to i po co?

2024.12.16

Fundacja Republikańska

WSPIERAM FUNDACJĘ

Dołącz do dyskusji