Sektor obywatelski
Trzeci sektor, zwany też obywatelskim, może być dostarczycielem tanich i elastycznych usług publicznych[1]. Z badań wynika, że największą barierą w działalności organizacji pozarządowych są finanse.
Grantoza to termin dość dobrze znany wśród osób pracujących w organizacjach pozarządowych, takich jak fundacje, stowarzyszenia itp., korzystających ze środków unijnych, rządowych czy samorządowych. Tym słowem określa się dążenie do zdobycia jak największej liczby grantów nie po to, by realizować misję i działania statutowe, lecz zapewnić sobie stałe źródło utrzymania.[2] W efekcie wiele organizacji wyspecjalizowało się jedynie w pozyskiwaniu grantów, porzucając tym samym swoje misje i zadania.
Celem większości z nich jest wsparcie m.in. rozwoju społeczeństwa obywatelskiego i lokalnych społeczności czy integracji migrantów. Często są to szczytne projekty. Problem powstaje wtedy, kiedy organizacje dostosowują swoje cele i założenia do wymogów konkretnego funduszu czy grantu. Znamienna wydaje się sytuacja z lat 2007–2013, kiedy fundusze unijne w ramach ówczesnej perspektywy finansowej UE dosłownie stworzyły i utrzymywały cały sektor organizacji pozarządowych. To fundusz lub grant definiował problem i tworzył wokół niego całą infrastrukturę rozwiązań, a nie na odwrót. Organizacje, które brały udział w pierwszym konkursie, potem w większości dostawały wsparcie w kolejnych. Często dochodziło do swoistego ich rozpasania. Owszem, wykonywały przy tym ogrom potrzebnej i pożytecznej pracy, ale powstawały również złe praktyki. Mam na myśli np. wydawanie środków tylko po to, aby je wydawać, bo inaczej wracałyby do funduszy. Kupowano więc niepotrzebne gadżety, organizowano nudne konferencje… Jednocześnie rozliczenia stawały się coraz bardziej skomplikowane, a potrzeba dokumentowania każdej czynności wydłużała pracę administracyjną i obniżała jakość działań merytorycznych.[3]
Grantozę należy potępić, trzeba jednak zadać pytanie, czy winne tego są organizacje czy raczej dostępny sposób ich finansowania i wymogi, które należy spełnić, by otrzymać grant. Wydaje się, że wspieranie trzeciego sektora było nie do końca przemyślane. W wielu przypadkach po ustaniu niektórych grantów organizacje, które były de facto uzależnione np. od funduszy europejskich, po prostu upadały bądź stawały na skraju upadku. Często ich zarządy i pracownicy zaczynali uczyć się fundraisingu, czyli sposobów za- chęcania ludzi do wpłacania darowizn. Organizacje, które przetrwały, nagle zaś zmieniały swój charakter, nastawiając się na działania finansowane z takich funduszy, jakie były dostępne.
Poza środkami europejskimi istnieją też środki krajowe dla trzeciego sektora, jednak i tu logika działania wygląda podobnie – organizacja szuka odpowiedniego naboru, składa wniosek na projekt, który wpisuje się w jej cele statutowe, aplikuje o środki poprzez udział w konkursie. Jeśli środki zostaną przyznane, to przez najbliższy rok lub dwa lata ma zapewnione finansowanie działań wpisanych w projekt. Największym wyzwaniem na etapie składania wniosków jest dla organizacji trzeciego sektora wymóg wkładu własnego. Aby go spełnić, organizacje te po prostu dokładają ze swoich środków, biorą kredyty czy organizują zbiórkę. Organizacje, które temu nie podołają i nie będą w stanie zebrać odpowiedniej kwoty, odpadną z konkursu.
Minusem wielu projektów grantowych jest też okres realizacji, który zwykle wynosi dwa lata. Warto się zastanowić, czy takie projekty nie powinny być realizowane np. przez pięć lat. Zapewniłoby to większą stabilność finansową, możliwość opłacenia lokalu, i – co najważniejsze – pracy ludzi, którzy są największą wartością organizacji pozarządowych.
Co poza grantami
Poza grantami istnieją też inne sposoby finansowania trzeciego sektora. Większość tego typu organizacji prowadzi działalność non profit, więc ich celem nie jest zysk. Dochody zazwyczaj są przeznaczane na działalność statutową, wynagrodzenia dla pracowników i rozwój ich kompetencji. Dlatego pierwszym ze sposobów uzyskania środków są wpłaty członków organizacji oraz darowizny wpłacane przez osoby, którym na sercu leży problem społeczny, jakim dana organizacja się zajmuje.
Niestety, środki zbierane w ten sposób są niewystarczające, a wpłaty za niskie, by poważnie wesprzeć działania i bieżące funkcjonowanie fundacji czy stowarzyszeń. W ten sposób mogą utrzymywać się organizacje studenckie, a nie think tanki czy inne duże NGO (non-government organization – organizacja pozarządowa). Istnieją jednak narzędzia, które należy rozwijać. Obecnie dzięki mediom społecznościowym, które nadały tempo i dynamikę akcjom fundraisingowym i crowdfundingowym, jest to szczególnie istotne i ważne.
Organizacje pozarządowe, chcąc dywersyfikować źródła finansowania, mogą sięgać po narzędzia, takie jak sponsoring czy mecenat prywatnych firm. To skuteczne narzędzia, ale z poczynionych obserwacji wynika, że na takie wsparcie mogą liczyć raczej organizacje zajmujące się działalnością charytatywną, np. pomocą chorym czy osobom, które znalazły się w trudnej sytuacji życiowej. Z kolei sponsoring zwykle koncentruje się na sporcie i kulturze. W Polsce, niestety, w przeciwieństwie do krajów anglosaskich, wśród osób prywatnych, a tym bardziej przedsiębiorców i firm, istnieje niewielka świadomość potrzeby, ale też pozytywnych skutków wspierania think tanków czy innych organizacji pozarządowych. Sytuacja ta powoli się zmienia i coraz więcej firm zaczyna przeznaczać środki na wsparcie organizacji społecznych, lecz jest to dopiero nieśmiały początek, a nie stały trend. Na razie biznes generalnie unika takich inicjatyw.
Kolejnym sposobem na zdobywanie środków jest działalność badawcza, tworzenie materiałów eksperckich i symulacji czy publikacja raportów i podręczników. To metoda stosowana najczęściej przez think tanki.
Sposobem na pozafinansowe wsparcie i wzmocnienie jest angaż wolontariuszy, którzy chcą i mogą po- święcić swój prywatny czas na wsparcie idei i założeń statutowych organizacji. Znów są to jednak działania raczej pomocnicze, wspierające doraźne zadania, a nie umożliwiające zakrojoną na szerszą skalę działalność.[4]
Ważnym sposobem finansowania dla trzeciego sektora może być prowadzenie działalności gospodarczej. Wyzwaniem w takim modelu jest umiejętne łączenie działalności dochodowej z działalnością statutową. Dochód z działalności komercyjnej powinien wystarczyć na utrzymanie pracowników zajmujących się działaniami statutowymi, misyjnymi, tworzącymi wiedzę. Dochodzi do tego problem wizerunkowy, ale jego rozwiązaniem jest odpowiednia komunikacja oraz transparentność zadań prowadzonych w obu sferach. Trudnością jest również nastawienie ewentualnych klientów takich podmiotów, wśród których często panuje przekonanie, że organizacje pozarządowe pracują za darmo lub niskim kosztem. Jest to o tyle błędne, że aby otrzymać „produkt” wysokiej jakości, taka organizacja musi zatrudniać wysoko wykwalifikowanych i dobrze opłacanych specjalistów.
Dlaczego warto wspierać trzeci sektor?!
W Polsce istnieje ok. 140 tys. organizacji pozarządowych. W samej Warszawie zarejestrowanych jest ponad 6,7 tys. fundacji i 7,6 tys. stowarzyszeń, z czego 70 proc. jest aktywnych. Działają praktycznie we wszystkich obszarach: od pomocy społecznej i działalności charytatywnej przez wsparcie rodzin, ochronę zdrowia do aktywizacji zawodowej, dbania o społeczność lokalną, edukację czy sport. Do tego dochodzą działania związane z obronnością, prawami człowieka, integracją europejską, promocją Polski za granicą i wiele innych. Co ciekawe, w trzecim sektorze istnieje w sumie ponad 140 tys. etatów, z czego mało kto zdaje sobie sprawę.
Warto przypomnieć, że niektóre NGO często pełnią funkcje uzupełniające wobec zadań państwa. Angażują ludzi w działalność obywatelską, zwracają uwagę na ważne problemy społeczne itp. Dzięki swojej struktu- rze mogą reagować na pewne zjawiska społeczne czy polityczne szybciej i bardziej elastycznie. Są świetną kuźnią młodych liderów i dobrym pomysłem na rozpoczęcie kariery zawodowej, zwłaszcza wśród świeżo upieczonych absolwentów. Pracownicy z doświadczeniem w trzecim sektorze to często tzw. ogarniacze, którzy mają unikalne i nieszablonowe doświadczenie oraz umiejętności z wielu dziedzin, choćby zarządzania projektami i zespołem, fundraisingu, komunikacji, zamówień publicznych, kreatywnego myślenia, komunikacji międzykulturowej, a także doświadczenie w środowisku międzynarodowym i szeroko pojęte kompetencje miękkie. Osoby z takim doświadczeniem mogą być dużym wsparciem zarówno dla biznesu, jak i administracji publicznej.
Think tanki i ich rola
Szczególne miejsce wśród organizacji pozarządowych zajmują think tanki. W języku polskim trudno o dobry odpowiednik tego terminu, najlepiej więc pozostać przy angielskim. Najprościej będzie opisać think tanki jako niezależne politycznie organizacje eksperckie zajmujące się szeroko pojętymi sprawami społecznymi i publicznymi. W krajach anglosaskich, skąd się wywodzą, zwykle są organizacjami pozarządowymi, non profit. Wyrastają często ze środowiska naukowego, ale w przeciwieństwie do niego nie są nastawione na edukację, tylko udział w bieżącej polityce państwa jako jego intelektualne zaplecze.[5] Są uniwersytetami bez studentów. W innych państwach europejskich, np. w Niemczech, największe organizacje tego typu współpracują z partiami politycznymi i są finansowane z ich budżetu, są kuźnią kadr czy to dla partii politycznych, czy dla administracji państwa.
W Polsce istnieją różne modele funkcjonowania think tanków. Pierwszy obejmuje instytucje, takie jak np. Ośrodek Studiów Wschodnich czy Polski Instytut Spraw Międzynarodowych, zajmujące się głównie zagadnieniami związanymi z polityką zagraniczną i ze stosunkami międzynarodowymi. To organizacje działające na podstawie podobnych regulacji prawnych i finansowane z budżetu państwa. Tworzone przez nie ekspertyzy, raporty, badania mają dużą wartość merytoryczną, a efekty ich pracy są wsparciem dla decydentów zajmujących się sprawami zagranicznymi. Budują w ten sposób również autorytet w międzynarodowym środowisku eksperckim i tym samym pozytywny wizerunek Polski.
Obok nich istnieje szereg think tanków prywatnych. Wiele z nich czynnie i z sukcesami bierze udział w debacie publicznej, publikuje raporty, artykuły, eseje na wysokim merytorycznie poziomie. Organizacje te utrzymują się, podobnie jak inne NGO, z grantów, dotacji, ze sponsoringu itp. W porównaniu ze swoimi zagranicznymi odpowiednikami są to jednak instytucje bardzo małe, wręcz kadrowe, z budżetami kilkunasto-, jeśli nie kilkudziesięcio- krotnie mniejszymi niż ich zagraniczne odpowiedniki.
W ostatnich latach sytuacja think tanków w Polsce znacznie się poprawiła, ich potencjał stale rośnie, po- dobnie jak świadomość, jak pozytywną rolę mogą odgrywać. Nadal jest wiele do zrobienia, choćby w kwestii wykorzystania tego typu organizacji np. do budowy i tworzenia polskiego soft power w krajach sąsiednich i naszych partnerów na świecie. Powinniśmy myśleć o tym, jak otworzyć oddziały nie tylko państwowych think tanków za granicą, lecz także tych prywatnych. Koszty takiego przedsięwzięcia nie byłyby w skali państwa duże, a korzyści nieocenione.
Organizacje te to również, jak pisałem wcześniej, kuźnia dla nowych kadr dla administracji, dyplomacji, partii politycznych, ale też miejsce, gdzie doświadczeni politycy, dyplomaci itp. mogli znaleźć spokojne miejsce do pracy w jakimś momencie przejściowym swojej kariery. Warto przyjrzeć się, jak z sukcesem robią to inni.
Role models
Największym zagłębiem think tanków na świecie jest najprawdopodobniej Waszyngton DC w USA, w którym działa ich ok. 400. Należą do najbardziej rozpoznawalnych i prestiżowych organizacji tego typu na świecie. Pracują w nich ludzie z doświadczeniem politycznym i eksperckim na najwyższym szczeblu, m.in. w administracji, Departamencie Stanu. Przykładem niech będzie chociażby formująca się administracja prezydenta elekta Joe Bidena, a konkretnie Departament Stanu, gdzie znaczącą rolę ma odgrywać Julianne Smith, szefowa German Marshall Fund. Spośród pracowników think tanków wywodzi się wielu obecnych i przyszłych doradców prezydenta USA. Zainteresowania amerykańskich think tanków obejmują chyba wszystkie możliwe dziedziny, od polityki i bezpieczeństwa przez edukację, nowe technologie do ochrony zdrowia.[6]
Sposoby finansowania amerykańskich think tanków są różne. Pierwszy to model obywatelski (grassroots) – źródłem przychodów są w nim darowizny zbierane od dużej liczby obywateli, którym bliska jest misja i cele danej organizacji. Drugie źródło to datki od bogatych osób i przedsiębiorców, które regularnie wspierają subsydiami. Trzecie źródło to fundacje charytatywne (charity), które za pośrednictwem think tanków realizują swoje cele statutowe. W ten sposób finansuje się dużą liczbę think tanków i dzięki temu publikuje efekty swojej pracy bezpłatnie. Warto dodać, że w takich organizacjach istnieją całe zespoły zajmujące się pozyskiwaniem środków.
Standardem jest, że zespoły zaj- mujące się pozyskiwaniem funduszy nie znają innych pracowników me- rytorycznych. Chodzi o zapewnienie transparentności i zapobieżenie kon- fliktom interesów. Co ciekawe, w przeciwieństwie do organizacji polskich w większości amerykańskie think tanki nie finansują się z dotacji i funduszy rządowych.[7] Niektóre z tych rozwiązań można z powodzeniem przenieść na polski grunt, zwłaszcza te dotyczące transparentności źródeł finansowania. W całym modelu funkcjonowania think tanków w USA warto zwrócić uwagę na swoistą kulturę mecenatu, darczyńców i chęć wspierania organizacji zajmujących się dobrem wspólnym.
Kolejnym bardzo dobrym przykładem rozwiniętego rynku think tanków są Niemcy. Sposób organizacji i funkcjonowania tego typu organizacji u naszego zachodniego sąsiada znacząco odbiega od amerykańskiego wzorca. W Niemczech można wyróżnić trzy rodzaje think tanków. Pierwsze to akademickie instytuty badawcze (academic research institutes) skoncentrowane na badaniach naukowych. Drugi typ to instytuty polityczne (policy institutes) zwykle zajmujące się doradztwem politycznym i kształtowaniem opinii publicznej. Typ trzeci to organizacje skoncentrowane na konkretnych działaniach, takich jak organizacja debat, forum dialogu, kształtujące debatę międzynarodową.[8]
Obecny model działania think tanków kształtował się u naszych sąsiadów przez kilka ostatnich dekad. Niemcy stworzyli organizacje ściśle połączone z partiami politycznymi. Bez wątpienia jest to model, którym warto się inspirować na polskim gruncie, niemieckie organizacje mogą bowiem poszczycić się sukcesami nie tylko w tworzeniu niemieckiego soft power, promocji niemieckiej myśli i ekspertyzy, prowadzeniu dyplomacji kulturalnej, lecz także w wywieraniu wpływu na działalność ekspercką poza rodzimym krajem.[9] Niemieckie Stiftungen to duże organizacje zatrudniające setki osób, posiadające rozbudowaną infrastrukturę i placówki w dziesiątkach krajów na świecie. Pełnią one również funkcję kuźni kadr dla niemieckiej dyplomacji. Dla przykładu Konrad Adenauer Stiftung (KAS) ma 1293 współpracowników na całym świecie, ok.107 biur i prowadzi ponad 100 projektów w 120 państwach. [10] Raczej trudno będzie nam stworzyć taki potencjał, ale jest to dobry wzorzec do naśladowania.
Znacząca poprawa
W Polsce w ostatnich latach powstała inicjatywa, której celem jest w uproszczeniu rozwój organizacji z trzeciego sektora, w tym think tanków. Mowa tu o Narodowym Instytucie Wolności, który określa się jako „nowoczesna instytucja na rzecz społeczeństwa obywatelskiego […] odpowiedzialna za wspieranie społeczeństwa obywatelskiego, działalności pożytku publicznego i wolontariatu. Służy organizacjom pozarządowym, kierując do nich programy wsparcia merytorycznego i finansowego”.
Wśród programów wsparcia Narodowego Instytutu Wolności znalazł się m.in. Program Rozwoju Organizacji Obywatelskich na lata 2018–2030, w skrócie PROO. To pierwszy w historii program wsparcia i rozwoju polskich organizacji obywatelskich. Dotacje w ramach programu będą przydzielane na rozwój instytucjonalny organizacji oraz realizację ich celów statutowych. W ramach programu uruchomiono konkursy dla mediów obywatelskich, organizacji strażniczych, think tanków. W latach 2018–2030 na realizację PROO, zgodnie z informacją na stronie internetowej, przeznaczono kwotę 585 mln zł, która pozwoli na wsparcie blisko 12 tys. organizacji pozarządowych działających na terytorium Polski.[11]
Z programów oferowanych przez NIW skorzystało już wiele organizacji. Po efektach pracy wielu z nich widać, jak istotne było i jest to wsparcie. Warto przy tym zauważyć, że instytucja ta w żaden sposób nie wpływa na treści i materiały powstające poprzez finansowanie ze środków otrzymanych w ramach udzielonego przez nią dofi- nansowania, co zapewnia niezależność w formułowaniu myśli i treści.
Należy mieć nadzieję, że dostęp do środków oferowanych przez Narodo- wy Instytut Wolności utrzyma się przez kolejne lata i pozwoli stworzyć siatkę niezależnych i profesjonalnych organi- zacji obywatelskich.
Tekst powstał w ramach projektu CAFR – Centrum Analiz Fundacji Republikańskiej.
Działanie zrealizowane ze środków Programu Rozwoju Organizacji Obywatelskich na lata 2018-2030
………
[1] „Trzeci sektor w Polsce”, Główny Urząd Statystyczny, Warszawa 2014.
[2] https://nowewyrazy.uw.edu.pl/haslo/gran- toza.html.
[3] https://publicystyka.ngo.pl/czy-organizacje- zawodza-grantoza-spowodowala-erozje- sektora.
[4] https://fundacjarepublikanska.org/finansowanie-think-tankow-w-polsce/.
[5] https://www.prawo.pl/samorzad/think- tank-co-to-jest-i-jak-moze-sie-przydac-w- samorzadzie,93003.html.
[6] https://instytutwolnosci.pl/relacja-z-wizyty- studyjnej-instytut-wolnosci-w-waszyngtonie- oraz-raport-na-temat-dobrych-praktyk-z- dzialalnosci-think-tankow-w-usa/.
[7] https://instytutwolnosci.pl/relacja-z-wizyty- studyjnej-instytut-wolnosci-w-waszyngtonie- oraz-raport-na-temat-dobrych-praktyk-z- dzialalnosci-think-tankow-w-usa/. f
[8] https://www.stiftung-mercator.de/en/pu- blications/research-and-advice-in-foreign-and- security-policy/.
[9] https://fundacjarepublikanska.org/polska- -ekspertyza-jest-potrzebna/.
[10] https://www.kas.de/en/worldwide.
[11] https://niw.gov.pl/nasze-programy/proo/.
Przemysław Barański – Dyrektor Centrum Analiz Fundacji Republikańskiej, koordynator Akademii Fundacji Republikańskiej „Z pasją i wiedza na rynku pracy”. Od kilku lat związany z trzecim sektorem. Organizator czterech edycji Szkoły Przywództwa Instytutu Wolności. W latach 2011-2015 pracownik administracji publicznej, w której zajmował się funduszami unijnymi. Interesuje się m.in. polityką zagraniczną. Pasjonat Turcji. Absolwent nauk politycznych oraz administracji na Uniwersytecie Jana Kochanowskiego w Kielcach a także podyplomowych studiów „Biznes chiński. Jak działać skutecznie w czasach jedwabnego szlaku”, na Akademii Leona Koźmińskiego.
Tekst pochodzi z 35. numeru Rzeczy Wspólnych. Link do sklepu
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury.