Żywoty równoległe
Czy Islamska Republika Iranu jest islamską wersją Związku Sowieckiego?
Teoretycznie wydaje się to niemożliwe. Między tymi państwami są zasadnicze różnice: polityczne, kulturowe, historyczne oraz religijne. Jedno jest ateistyczne, drugie teokratyczne. Są na politycznych biegunach. Iran jednak ma tak dużo wspólnego ze Związkiem Sowieckim, że należy rozważyć, czy pod przywództwem Alego Chamenei nie jest islamskim odbiciem sowieckiego państwa z okresu zimnej wojny, z czasów rządów Leonida Breżniewa.
Historia Iranu rządzonego przez islamskich duchownych od samego początku była zbliżona do historii państwa sowieckiego. Szczególne podobieństwo istnieje między epoką Breżniewa a epoką Chamenei. Teraźniejszość irańskiego państwa jest najbardziej podobna właśnie do tego okresu dziejów Rosji.
Nie należy jednak zapominać o różnicach. Podstawową jest pozycja obu państw w świecie. Związek Sowiecki w szczytowym okresie swojej potęgi był postrzegany jako supermocarstwo. Iran dopiero teraz kandyduje do miana mocarstwa regionalnego. Ta różnica potencjałów wynika z historii. Związek Sowiecki, mimo że w czasie drugiej wojny światowej walczył o przetrwanie, nigdy nie był przez nikogo zdominowany. Iran był wtedy okupowany przez Sowietów i Brytyjczyków.
Powstanie opresyjnych państw
Sowiecka Rosja i islamski Iran powstały w wyniku rewolucji i obalenia cesarstw.
Większość rosyjskich rewolucjonistów uważała, że po likwidacji caratu należy stworzyć wolnościową republikę demokratyczną. Podobnie było w Iranie – większość wpływowych ajatollahów chciała republiki islamskiej, ale nie bezpośrednich rządów duchownych, uznając zgodnie z ideą szyizmu, że nie powinni oni rządzić.
Rosja i Iran miały być rajem na ziemi. Bolszewicy przed rewolucją marzyli o stworzeniu państwa równości i sprawiedliwości społecznej, ale zbudowali największe niewolnicze imperium w dziejach świata. Podobne marzenia snuli szyiccy duchowni. Ali Chamenei w więzieniu, do którego trafił za rządów szacha, powiedział do swojego współwięźnia, komunistycznego dziennikarza Huszanga Asadiego, że „pod władzą islamską żaden niewinny człowiek nie uroni nawet jednej łzy”[1]. Finał? Tortur i ludobójcze egzekucje przeciwników politycznych w Islamskiej Republice Iranu.
Oba państwa stały się pariasami na arenie międzynarodowej. Sowieci przed drugą wojną światową mieli taką opinię jak III Rzesza po wojnie. Uważani byli za państwo barbarzyńskie. Iran od czasu zajęcia ambasady USA i uwięzienia amerykańskich dyplomatów stracił poważanie oraz renomę w świecie i do dziś ich nie odzyskał.
Twórcy państw opresyjnych
To, że w obu przypadkach nie powstały wolnościowe państwa, lecz tyranie znacznie gorsze niż obalone cesarstwa, jest wynikiem kumulacji czterech czynników: nastrojów społecznych, braku demokratycznej tradycji, wojny domowej oraz wizji liderów: Włodzimierza Lenina i Ruhollaha Chomeiniego.
Obaj chcieli uniwersalnych państw opartych na najświętszych w ich mniemaniu prawach ludzkości. Dla Lenina ich źródłem był Marks, dla Chomeiniego Koran.
Jeden i drugi doskonale wykorzystali, przejmując władzę, nastroje społeczne: Lenin – marazm spowodowany klęskami Rosji w pierwszej wojnie światowej i rozkładem państwa, Chomeini – entuzjazm po upadku szacha i swój wizerunek męża opatrznościowego. Dlatego wygrali swoje wojny domowe. Leninowi pomógł zastój i brak zaufania do dawnych elit; ogromna większość ludności Rosji, która by nigdy go nie poparła, nie wzięła w niej udziału. Chomeini zwyciężył, bo kiedy krwawo likwidował opozycję, ale też swoich politycznych sojuszników, ciągle miał poparcie większości.
Losy Lenina i Chomeiniego są zbieżne. Pochodzili z elit. Ojciec Lenina miał czwartą rangę cywilną (odpowiednik generała w wojsku), Chomeini był z rodu szyickich uczonych duchownych. Działali przeciw swoim cesarstwom. Byli więzieni, emigrowali. Wrócili do swoich krajów przy pomocy obcych sił. Leninowi pomogli Niemcy, którzy chcieli, żeby doprowadził do upadku rosyjską armię, co mu się zresztą udało. Chomeini dotarł z Francji, gdzie traktowano go z atencją w nadziei, że po zdobyciu władzy będzie faworyzował francuski kapitał.
Obaj na emigracji starannie ukrywali swoje cele. Lenin w Szwajcarii opowiadał się za pokojem, Chomeini we Francji podkreślał znaczenie praw człowieka. Łączyło ich jedno – byli skrajnymi fanatykami swoich idei. W dokumentach Lenina są jego własnoręczne dopiski: rozstrzelać, powiesić. Chomeini kazał zamordować kilka tysięcy więźniów politycznych w 1988 r.
Terror
Oba ruchy deklarowały wolność, ale narzędziem ich władzy był terror. W Rosji w terrorystycznych zamachach zabito m.in. premiera Piotra Stołypina oraz ministrów spraw wewnętrznych Dmitrija Sipiagina i Wiaczesława Plehwego. W Iranie muzułmańscy fanatycy zamordowali premierów Alego Razmarę i Hasana Mansura.
Te dwa ugrupowania, wbrew wcześniejszym wolnościowym deklaracjom, niemal natychmiast po zdobyciu władzy przywróciły cenzurę, zlikwidowaną w Rosji przez rewolucję lutową, a w Iranie po upadku szacha. Szybko też zdelegalizowano i sterroryzowano opozycyjne partie. Terror uderzył jednak również w liderów wewnętrznego oporu. Sowieci dopiero od czasów Chruszczowa przestali mordować takich ludzi.
W pierwszym roku islamskiej republiki w tajemniczych okolicznościach zmarł ajatollah Taleghani, niezmiernie popularny duchowy lider Teheranu, zdecydowany przeciwnik teokratyzmu Chomeiniego. Na śmierć skazano pierwszego prezydenta republiki BaniSadra, ktoóy jednak zdołał uciec. To się nie udało ministrowi spraw zagranicznych Sadeghowi Ghotbzadehowi, bliskiemu wspołpracownikowi Chomeiniego, oskarżonemu o zdradę podczas wewnętrznych sporów – został skazany na śmierć i stracony. Dopiero później twardogłowi chomeiniści przestali mordować swoich bardziej umiarkowanych kolegów, odsuwając ich jedynie od władzy (ajatollah Hosejn Montazeri, oficjalny następca Chomeiniego, prezydent Iranu Mohammad Chatami). Takich przykładów jest więcej.
Tyrania, która maleje w stosunku do swoich, ciągle jednak może być głównym narzędziem w relacji ze społeczeństwem. Sowieci niemal do ostatka utrzymywali społeczeństwo w posłuszeństwie terrorem, chociaż miał on już wymiar indywidualny, a nie masowy. W Iranie, ze względu na periodyczne demonstracje przeciw reżimowi, nadal ma znamiona masowego.
W obu reżimach życie ludzkie nie jest nic warte. Pod tym względem Islamska Republika Iranu przebiła Związek Sowiecki. Na przykład podczas drugiej wojny światowej Sowieci często stosowali na froncie taktykę rozpoznania bojem. Polegała ona na wysyłaniu oddziału żołnierzy do natarcia, często bez wsparcia lotniczego i artyleryjskiego, żeby przeciwnik ujawnił swój potencjał bojowy i rozmieszczenie wojsk. Islamiści poszli dalej. Podczas wojny z Irakiem (1980–1988) tworzono komanda śmierci składające się teoretycznie z ochotników, w tym uczniów szkół, którzy szli przez pola minowe, torując drogę irańskim czołgom i piechocie. Wojna ta stała się zresztą doskonałą okazją do pozbycia się osób podejrzanych o działalność opozycyjną, które masowo wysyłano na front.
Narzędzia terroru
W ciągu kilku tygodni od zamachu zwanego rewolucją październikową bolszewicy utworzyli swoją organizację bezpieczeństwa znaną jako Czeka. Bardzo szybko zaczęła stosować ludobójczy terror. Mimo nienawiści do starego reżimu korzystała z doświadczeń carskiej policji bezpieczeństwa ochrany, której funkcjonariuszy zatrudniono jako wykładowców. Lew Trocki, będący wtedy postacią numer dwa wśród bolszewików, zmusił tysiące oficerów carskiej armii do wstąpienia do Armii Czerwonej, biorąc ich rodziny za zakładników. W sumie po stronie czerwonych walczyło 75 tys. Oficerów i kilkuset generałów, dzięki czemu wygrali wojnę domową. Czekiści uważali się za nadzwyczajną kastę wewnątrz sowieckiej partii. Dwukrotnie – za czasów Ławrientija Berii (NKWD) i Jurija Andropowa (KGB) – próbowali przejąć władzę i odsunąć partyjną nomenklaturę od rządzenia. Paradoksalnie, udało im się to dopiero po upadku Związku Sowieckiego za rządów prezydenta Władimira Putina.
Podobną drogę przeszła islamska bezpieka w Iranie, która też od razu zaczęła stosować tortury. Za prezydentury Chamenei (1981–1989) wspomniany Huszang Asadi trafił do więzienia, mimo że siedział w jednej celi i przyjaźnił się z przywódcą Iranu. Przez dwa miesiące torturowano go – był bity batem w podeszwy stop, wieszany pod sufitem za ręce w kajdankach i zmuszony do jedzenia własnych ekskrementów. Kiedy chciał coś powiedzieć, musiał najpierw szczekać. Wyszedł z więzienia po kilku latach jako kaleka. Jego oprawca został potem ambasadorem Iranu.
Islamska Czeka miała się od kogo uczyć. Mimo wręcz zoologicznej nienawiści do SAWAK-u, bezpieki szacha stosującej masowo tortury, tajniacy nowego reżimu chętnie korzystali z usług byłych funkcjonariuszy tej służby, przejmując np. cały wydział zajmujący się walką z miejscowymi komunistami i kontrwywiadowczą ochroną przed Sowietami. Zatrudniali też oficerów armii szacha. Setki tych, którzy byli aresztowani, zwolniono z więzień i wysłano na wojnę z Irakiem. Dzięki temu Iran nie przegrał w tej konfrontacji.
Formacje sowiecka i irańska miały zbliżony skład społeczny w okresie powstawania. Ich bazą były biedota miejska i lumpenproletariat z wyraźnym udziałem środowisk przestępczych. Oba systemy stwarzały ludziom z nizin społecznych szansę na zrobienie kariery, której nigdy nie zrobiliby w otwartym społeczeństwie.
Mesjanizm sowiecki i szyicki
Zaraz po zdobyciu władzy Lenin i Chomeini ruszyli na podbój świata, bo taką mieli wizję. Dla Lenina skończył się przegraną Bitwą Warszawską. Chomeini został od razu wciągnięty w beznadziejną wojnę z Irakiem. Ekspansja Iranu stała się możliwa dopiero ćwierć wieku później. Szansę stworzyli Amerykanie, likwidując jego wrogów: Saddama Husajna w Iraku i talibów w Afganistanie.
Komunistyczny mesjanizm kosztował Sowietów miliardy dolarów. Tracili je, dotując rożne dziwne organizacje na całym świecie. Iran robi dzisiaj to samo – pompuje olbrzymie pieniądze w propagandę szyickiej rewolucji. Nawet w Ameryce Łacińskiej, kochającej karnawałowy styl życia, a nie szyicką ascezę.
Mesjanizm na potrzeby wewnętrzne był personifikowany. U Sowietów bóstwem był Lenin. Jego słowa stały się święte, on sam nieomylny. Komunistyczny Chrystus. Podważanie głoszonych przez niego prawd traktowane było jako świętokradztwo i karane.
Podobnie w Iranie. Najwyższą władzę przyznał sobie Chomeini, wykorzystując ogromny autorytet, który miał na początku rewolucji. Przeforsował koncepcję perfekcyjnego znawcy prawa islamu (welajat-e faghih) posiadającego niedostępną wiedzę, stojącego na czele republiki islamskiej ponad wszystkimi władzami. Nieodwoływalnego przez wyborców i nietykalnego dla prezydenta, który winien się podporządkować najwyższemu przywódcy. W tej koncepcji prezydencka legitymacja wyborcza jest mniej ważna od legitymacji z bożej łaski.
W ten sposób obie nomenklatury, sowiecka i szyicka, stworzyły irracjonalne modele mające uprawomocnić ich władzę.
Breżniewowski okres Islamskiej Republiki Iranu
Blisko dwudziestoletni okres władzy generalnego sekretarza Komunistycznej Partii Związku Sowieckiego Leonida Breżniewa (1964–1982) to czas gospodarczej stagnacji, ale też złoty okres dla sowieckiej nomenklatury, która – już wtedy ostatecznie uwłaszczona jako polityczna klasa – mogła w pełni korzystać z przejęcia gospodarki tego gigantycznego państwa. Paradoksalnie, postępującej degrengoladzie gospodarczej towarzyszyła coraz większa polityczna ekspansja sowieckiego imperium za pomocą zarówno środków politycznych, jak i militarnych.
Ponad trzydziestoletni okres władzy religijnego przywódcy Iranu Alego Chamenei to również złoty czas islamskich aparatczyków, którzy ukradli większość bogactw tego kraju i nie zważając na stagnację gospodarczą, dokonywali w regionie Bliskiego Wschodu ekspansji, wykorzystując do tego środki nie tylko polityczne, lecz także militarne.
W Iranie rządzącą nomenklaturę, oprócz klasy szyickich duchownych zajmujących większość najważniejszych stanowisk w państwie, stanowi Korpus Strażników Rewolucji. KSR wbrew powszechnym opiniom nie jest irańską Czeka. Tę rolę odgrywa Ministerstwo Wywiadu i Bezpieczeństwa Narodowego. Korpus to militarna formacja pełniąca funkcję partyjnej armii, politycznej policji i gigantycznego koncernu gospodarczego z niejasnymi powiązaniami. Powołany został do walki z wewnętrznymi i zewnętrznymi wrogami rewolucji. Korpus, podlegający bezpośrednio najwyższemu przywódcy, niczym nie rożni się od normalnej armii. Ma siły lądowe, lotnictwo, marynarkę, własne wywiad i siły specjalne, ktorymi dowodził niedawno zabity gen. Kasem Sulejmani. Siły Korpusu oceniane są na 150 tys. osób. Ma też swoje rezerwy szacowane na 300 tys. ludzi. To oddziały formacji Basidż – podobnej do peerelowskiego ORMO.
Korpus dominuje nie tylko w sferze militarnej. Dziś kontroluje, jak się szacuje, połowę irańskiej gospodarki. Przede wszystkim przemysł ciężki: energetyczny, wydobywczy, budowlany, zbrojeniowy. Ma własne banki i media. Posiada też sieć powiązań gospodarczych poza tymi sektorami. W tej dziedzinie zdecydowanie góruje nad irańską armią, która nie ma własnego gospodarczego zaplecza. To państwo w państwie stanowiące zagrożenie zarówno dla najwyższego przywódcy, jak i dla całej klasy rządzących duchownych. Tym większe, że obecnie Rada Strażników decyduje o dopuszczeniu do kandydowania w wyborach prezydenckich i parlamentarnych.
Czy Korpus odsunie ajatollahow od władzy? To zależy od tego, czy uzna, że obecna władza nadal jest im potrzebna. Nie ma wątpliwości, że elita Korpusu na tyle się wzbogaciła, iż chciałaby w spokoju cieszyć się swoimi zdobyczami. A obecna polityka Iranu, zarówno wewnętrzna, jak i zewnętrzna, zapowiada kłopoty.
Koniec Islamskiej Republiki Iranu
Islamska Republika Iranu idzie prawie taką drogą jak Związek Sowiecki. Czy taki też będzie jej upadek? W Iranie rządzący dawno już zapomnieli o celach rewolucji. Stali się pragmatyczni. Przy budowie irańskiego programu jądrowego pomagali im specjaliści z Korei Północnej. Irańska teokracja współpracowała z najbardziej ateistycznym państwem świata. Iran nie ma wyboru. USA nałożyły sankcje i tego samego domagają się od Zachodu. Amerykanie w ten sposób odcięli Iran od światowej gospodarki, podobnie jak to zrobili kiedyś z Sowietami. To powoduje ogromne straty dla irańskiej gospodarki, która w znacznej mierze – tak jak gospodarka sowiecka – zależy od eksportu surowców energetycznych. Amerykanie liczą, że prędzej czy później Iran się załamie, tym bardziej że od rewolucji liczba ludności znacznie wzrosła (z 36 do 82 mln osób). Bezrobocie wynosi oficjalnie ponad 10 proc., ale wśród młodych jest znacznie wyższe.
Iran, tak jak Związek Sowiecki w epoce Breżniewa, znajduje się w stagnacji zarówno gospodarczej, jak i społecznej. System skostniał i nie daje coraz liczniejszemu młodszemu pokoleniu szans na rozwój. Jego upadek jest przesądzony. Nie wiadomo tylko, kiedy nastąpi i jak.
Pierwszym wariantem upadku jest masowy bunt ludności. Nie wiadomo jednak, jak wielu jest przeciwników władz (prawdopodobnie dużo), ponieważ Irańczycy w życiu społecznym praktykują takijję. Czesław Miłosz opisał ten bliskowschodni system ukrywania prawdziwych poglądów pod nazwą ketmana w „Zniewolonym umyśle”. To deklaracja, w co się nie wierzy, i wiara w to, czego się nie deklaruje. Powszechny bunt jest możliwy. Świadomość młodych Irańczyków i media elektroniczne to mieszanka wybuchowa. Wszystko zależy od bezpieki, która na razie bez większych problemów dusi demonstracje.
Drugim wariantem upadku systemu irańskiego jest wewnętrzny przewrót dokonany przez Korpus Strażników Rewolucji. Może tego dokonać, kiedy dojdzie do przekonania, że systemu, którego nie popiera większość ajatollahów, nie da się utrzymać. Objęcie władzy przez strażników ma precedens na Bliskim Wschodzie. W Egipcie gwardziści sułtana zwani mamelukami przejęli władzę, tworząc kastę wojowników rządzących państwem. W Iranie zapewne starano by się zawrzeć jakieś społeczne porozumienie za cenę co najmniej zachowania majątków, ale nie byłoby to łatwe ze względu na horrendalne zbrodnie strażników. Pewne ustępstwa już widać, choćby w sprawach obyczajowych – minimalnie poprawiła się sytuacja kobiet.
Trzeci wariant upadku irańskiego reżimu jest najmniej prawdopodobny – to interwencja zewnętrzna USA z poparciem, a może i udziałem arabskich sojuszników lub Izraela.
Niezależnie od scenariuszy nie ulega wątpliwości, że los tej irańskiej teokratycznej utopii jest przesądzony.
[1] Huszang Asadi, „Listy do mojego oprawcy”,Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2013, s. 68.
Wojciech Tomaszewski– Prawnik i historyk. Przez 25 lat pracował w biznesie międzynarodowym oraz prowadził firmę doradztwa prawnego. Publicysta zajmujący się geopolityką, opisujący zmiany w Azji Wschodniej (głównie w Chinach) i w przestrzeni postsowieckiej. Publikował m.in. w „Najwyższym Czasie”, „Newsweek Historia” i na portalach internetowych (przede wszystkim CSPA)
Tekst pochodzi z 32. numeru Rzeczy Wspólnych. Link do sklepu
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury