USA: Nowa odsłona sporu o małżeństwo
Zwycięstwo konserwatystów w Północnej Karolinie
Ósmego maja 2012 r. ruch obrony małżeństwa jako związku jednego mężczyzny i jednej kobiety w Północnej Karolinie odniósł znaczące zwycięstwo w stanowym referendum dotyczącym tej sprawy. Dzięki połączonym głosom konserwatywnych Republikanów i dużej części społeczności afroamerykańskiej stanowa konstytucja Północnej Karoliny została znowelizowana o poprawkę chroniącą tradycyjne małżeństwo. Nowela „Amendment One, the Defense of Marriage Act” przeszła stosunkiem głosów 61% „za” do 31% „przeciw”. Poprawka stwierdza, że jedynie związek pomiędzy jednym mężczyzną i jedną kobietą będzie prawnie uznawany za małżeństwo. Co ciekawe, nowela czyni niemożliwymi również starania osób żyjących w heteroseksualnych konkubinatach o uzyskanie niektórych przywilejów małżeńskich. Konserwatyści odnieśli zwycięstwo przy poparciu m.in. prominentnego ewangelikalnego pastora Billy Grahama oraz katolickich biskupów Michaela F. Burbidga i Petera J. Jugisa. Przeciw sobie mieli szeroką koalicję oponentów, na czele której stali stanowa gubernator Bev Perdue i były prezydent Bill Clinton.
Reakcja Obamy i powrót problemu do debaty politycznej
W dzień po głosowaniu prezydent Barack Obama w wywiadzie dla telewizji ABC News po raz pierwszy otwarcie wyraził poparcie dla małżeństw osób tej samej płci, starając się uzasadnić swoje nowe podejście – ku zgorszeniu większości amerykańskich chrześcijan – wybranymi cytatami z Biblii. Warto przypomnieć w tym miejscu, że zarówno w 2004 r. podczas kampanii do Senatu jak również w 2008 r. w wyścigu prezydenckim Obama podtrzymywał, jakkolwiek dość nieudolnie, tradycyjną definicję małżeństwa. Niektórzy obserwatorzy, z pewną dozą konserwatywnego humoru, określili więc najnowsze stanowisko Obamy jako jego polityczny „coming out”.
Wyniki referendum i deklaracja prezydenta Obamy wywołała całą falę reakcji i komentarzy. Arcybiskup Nowego Jorku i przewodniczący amerykańskiego episkopatu kardynał Timothy Dolan stwierdził, że słowa Obamy „podważają instytucję małżeństwa, kamień węgielnego naszego społeczeństwa”. Przewodniczący Konwencji Południowych Baptystów Bryant Wright zauważył z kolei, że wyborcy napewno wyciągną wnioski z oportunistycznej decyzji, która ignoruje biblijne podstawy małżeństwa. Nawet prywatny kierownik duchowy Obamy pastor Joel Hunter wyraził dezaprobatę i zdziwienie stanowiskiem prezydenta.
Peter LaBarber z organizacji Amerykanie Na Rzecz Prawdy o Homoseksualizmie ocenił, że zwycięstwo w Północnej Karolinie jest olbrzymie. Brian Brown – przewodniczący Narodowej Kampanii Na Rzecz Małżeństwa – wyraził podobną opinię twierdząc, że pomimo starań lobby homoseksualnego debata na temat małżeństw homoseksualnych w USA wcale nie została zakończona, gdyż Północna Karolina stała się już trzydziestym stanem zakazującym „parodii małżeństwa”.
Ustrojowe i legislacyjne tło sporu
Warto w tym miejscu przedstawić pokrótce tło obecnej wojny legislacyjnej pomiędzy konserwatystami a zorganizowanym ruchem homoseksualnym w Stanach Zjednoczonych. Decyzja, która najbardziej wpłynęła na obecne natężenie tego sporu na gruncie prawa to rozstrzygnięcie większością sześć do trzech w Sądzie Najwyższym USA w sprawie „Lawrence kontra Teksas” z dnia 26 czerwca 2003 r. Sąd uznał, że teksańskie prawo penalizujące homoseksualizm było niezgodne z konstytucją Stanów Zjednoczonych. Tym samym Sąd uznał, że prywatne praktyki homoseksualne należą do swobód chronionych przez konstytucję, a poprzez uzasadnienie tej decyzji otworzył drogę do dalszej eskalacji roszczeń organizacji homoseksualistów. Sędzia Antonin Scalia, jeden z trzech sędziów głosujących przeciw wyrokowi, komentował później, że decyzja Sądu Najwyższego oznacza „koniec wszelkiego prawodawstwa obyczajowego” oraz że sąd wyraźnie wziął stronę homoseksualistów w „wojnie kultur”. Niedługo po wyroku Sądu Najwyższego, Sąd Najwyższy stanu Massachusetts w sprawie „Goodridge kontra Departament Zdrowia” podając powyższy wyrok jako precedens uznał, że osoby tej samej płci również mogą zawierać związki małżeńskie.
W konsekwencji kolejne stany zaczęły wprowadzać zapisy chroniące tradycyjną definicję małżeństwa. Jak dotychczas 30 stanów posiada takie konstytucyjne zapisy, w tym dwa stany (Newada i Oregon) w których tzw. cywilne związki partnerskie osób homoseksualnych są również uznane przez prawo. W Kalifornii w 2008 r. przegłosowano w stanowym referendum poprawkę zawierającą tradycyjną definicją małżeństwa (tzw. Proposition 8), która jednak obecnie jest zaskarżona przez środowiska homoseksualne przed sądem federalnym.
Biorąc pod uwagę, że przyszły prezydent podejmie istotną z punktu widzenia „wojny kultur” decyzję o obsadzie miejsc w Sądzie Najwyższym USA, listopadowe wybory będą poniekąd również referendum w sprawie tradycyjnego małżeństwa.
Kontekst wyborczy i perspektywy rozwoju sytuacji
Wobec zbliżających się wyborów prezydenckich wyniki referendum w Północnej Karolinie mają kluczowe znaczenie. Tegoroczna konwencja prezydencka Demokratów ma się odbyć w stolicy tego stanu, Charlotte. Warto też pamiętać o tym, że Północna Karolina jest powszechnie uważana za tzw. swing state, czyli stan w którym żaden kandydat lub partia nie cieszą się systematycznym poparciem gdy idzie o proces zabezpieczenia głosów w kolegium elektorów (college votes). Można więc przypuszczać, że przedwyborcza walka o ten stan będzie wyjątkowo zacięta.
Mitt Romney wydaje się doskonale rozumieć nastroje tych wyborców, gdyż już po ogłoszeniu wyników referendum oznajmił: „Uważam, że małżeństwo to związek między mężczyzną a kobietą. Nie mam zamiaru zmieniać tego nastawienia, ani obecnie ani kiedykolwiek.” Temat ten staje się istotny pomimo, że jak dotychczas stagnacja gospodarcza, dług i bezrobocie dominowały w kampanii prezydenckiej. Wielu obserwatorów miało nadzieję, że polityka obyczajowa będzie pomijana w tegorocznym wyścigu o Biały Dom, pomimo starań Ricka Santorum i po części Newta Gingricha (obaj wycofali się już z prawyborów Partii Republikańskiej) aby ożywić na nowo dyskusję o aborcji, subsydiowaniu środków antykoncepcyjnych, rodzinie i roli religii w życiu społecznym. Wyniki referendum w Północnej Karolinie i poparcie ze strony Obamy dla „małżeństw homoseksualnych” na nowo pokazały, że sprawa obrony bądź liberalizacji tradycyjnego pojmowania małżeństwa nie będzie tematem marginalnym, jak uważano dotychczas. O ile Obama pragnął w ten sposób na nowo skonsolidować lewicowo-liberalny establishment wokół swojej osoby, czyniąc gest, który może mu przynieść sporo politycznych korzyści, o tyle Romney zmuszony do zajęcia stanowiska, może zyskać wśród ciągle nieprzekonanych do jego osoby wyborców Partii Republikańskiej, dla których stosunek do spraw obyczajowych często jest najważniejszym kryterium wyborów politycznych (vide południowe stany tzw. Pasa Biblijnego).
Istnieje realna możliwość, że ponowne zwycięstwo wyborcze Obamy będzie oznaczało przeniesienie sprawy „małżeństw” osób tej samej płci z domeny wewnętrznych regulacji prawnych poszczególnych stanów na poziom federalny i narzucenie ich całej Ameryce w formie nowego prawa konstytucyjnego. Jeśli natomiast wygra Romney i dotrzyma słowa podtrzymując swoje konserwatywne stanowisko, to regulacje dotyczące małżeństwa pozostaną w gestii społeczności i legislatur stanowych.