Pragmatyk o miękkich przekonaniach
Wynik wyborów prezydenckich w Czechach był dla Pana zaskoczeniem?
– Przyznam, że jest to dla mnie pewnego rodzaju zaskoczenie. Wydawało się bowiem, że popierany przez sporą część elit i posiadający niemałą przychylność mediów Karel Schwarzenberg ma większe szanse. Czesi wybrali jednak inaczej.
Co zadecydowało o sukcesie Milosza Zemana?
– O jego sukcesie zadecydowały dwa czynniki. Z jednej strony Zeman pokazał się jako „zwykły Czech”, niezblatowany z establishmentem charyzmatyczny przywódca, mówiący prostym językiem, a jednocześnie znający się na ekonomii. Po drugiej stronie pokazywał pykającego fajkę księcia Karela Schwarzenberga, nienagannie poruszającego się na salonach, ale nierozumiejącego życiowych problemów Czechów. Zwycięstwo jednak zapewniła Zemanowi ostra, miejscami wręcz bardzo ostra kampania prowadzona przeciw jego oponentowi. Schwarzenbergowi wyraźnie zaszkodziła też praca w niezbyt lubianym rządzie Petera Neczasa. Aktualnie sprawujący rządy Neczas zmuszony był bowiem w ostatnim czasie do przeprowadzenia kilku niepopularnych reform celem ratowania sytuacji gospodarczej kraju, co spowodowało odczuwalne pogorszenie się sytuacji ekonomicznej przeciętnego Czecha i wzrost jego niezadowolenia. Za to także oberwało się Schwarzenbergowi.
A kampania Zemana?
– Pamiętajmy, że do czasu tych wyborów Czesi wybierali swojego prezydenta głosami parlamentu. Pierwszy raz mieliśmy więc wybory bezpośrednie i pierwszy raz obserwowaliśmy poprzedzającą je kampanię wyborczą. To nie jest bez znaczenia. Kampania prowadzona była w sposób bardzo ostry. Szczególnie mocno atakowany był Schwarzenberg – podważano jego czeskość, zarzucano mu przywiązanie do religii katolickiej. Istotnym punktem kampanii stały się tzw. dekrety Benesza z 1945 r., na podstawie których po wojnie z rejonu Sudetów wysiedlano Niemców. Aktualny minister spraw zagranicznych w jednej z wypowiedzi stwierdził, że wysiedlenie to jest pewnego rodzaju „aktem niesprawiedliwości”. Nie twierdził jednak, że Niemcom z tego tytułu należą się jakiekolwiek reparacje. Inaczej zostało to jednak przedstawione przez sztab jego konkurenta. W ogóle w kampanii pojawiło się sporo wątków populistycznych i czarnego PR. Najciekawszym jednak było czasowe zniesienie podziału na lewicę i prawicę. Lewicowego Zemana popierał Vaclav Klaus, a prawicowego Schwarzenberga – politycy socjalistyczni.
Wygrana Zemana wywołała też spore zamieszanie w Czechach, mamy akcję zbierania podpisów pod listem protestacyjnym, jego sygnatariusze nie uznają tego wyboru.
– Tak, rzeczywiście taka sytuacja ma miejsce. Sporo ludzi oburzonych było sposobem prowadzenia kampanii, szkalowaniem Schwarzenberga i jego najbliższych. Stawia to przed nowym prezydentem nowy cel. Zeman, jeśli chce sprawnie rządzić, musi niejako kupić tych ludzi na nowo. I trzeba przyznać, że już to robi. Oświadczył bowiem, że będzie głosem wszystkich Czechów. Nie dziwi mnie to oburzenie, jednak z drugiej strony nie sposób się godzić z odmówieniem prezydentowi posłuszeństwa. „Nigdy nie będzie Pan naszym prezydentem” – piszą czescy intelektualiści. Nie wydaje się, aby była to słuszna droga.
Współpraca lewicowego prezydenta z centroprawicowym rządem nie będzie łatwa. Zeman już pierwszego dnia po ogłoszeniu wyników zaproponował rozpisanie przedterminowych wyborów parlamentarnych.
– Przewidywalny jest konflikt pomiędzy premierem (dość słabo ocenianym) a prezydentem (mocnym po niedawnym zwycięstwie w bezpośrednich wyborach). Zwłaszcza że, jak pani wspomina, Zeman zdążył oświadczyć już, iż będzie dążył do rozpisania przedterminowych wyborów. Pamiętać jednak trzeba, że decyzja w tej kwestii należy do parlamentu. Należy się więc spodziewać małej zimnej wojny podczas tej kohabitacji, a czas będzie grał, moim zdaniem, na niekorzyść premiera Neczasa. Bo to w jego ręku znajdują się rzeczywiste narzędzia władzy i jego będą obwiniali Czesi za pogorszenie sytuacji. Trwający kryzys nie będzie mu zadania ułatwiał.
Cały wywiad na stronie „Naszego Dziennika”.