Jak rząd może zaoszczędzić 200 milionów?
Dzięki opracowaniu przez Fundację Republikańską Mapy Wydatków Państwa uzyskaliśmy wgląd w miarę szczegółowe dane o skali wydatków poszczególnych instytucji, a co za tym idzie ewentualnych oszczędności. Jesteśmy przekonani, że są one możliwe. Na Mapie Wydatków dobrze widać, że są w państwie polskim pieniądze, których przekierowanie i bardziej racjonalne wydawane nie pogorszyłoby w najmniejszym stopniu standardu usług publicznych. A wręcz przeciwnie, polepszyłoby.
Podczas pracy nad Mapą Wydatków Państwa zaintrygowała nas kwota, którą niektóre instytucje państwa wydają na usługi telekomunikacyjne i pocztowe. ZUS wydaje łącznie ok. 400 milionów złotych (przesyłki pocztowe to połowa tej kwoty, czyli 200 milionów złotych). Ministerstwo Sprawiedliwości na przesyłki pocztowe związane z sądownictwem (z wyłączeniem prokurator) wydało ok. 202 miliony, głównie na przesyłki polecone ze zwrotnym potwierdzeniem odbioru.
Tylko te dwie instytucje (ZUS i sądy) wydają ponad 400 milionów na przesyłki listowe. To właściwie trzy razy więcej niż wydatki państwa na Agencję Wywiadu (sic!). Nie mówimy tutaj o prokuraturach, policji, urzędach skarbowych, pozostałych urzędach administracji. Szacunkowa globalna kwota takich wydatków na przesyłki pocztowe w skali całego państwa to ponad 1 mld złotych (sic!).
Czy państwo stać na takie wydatki? Czy stać nas na takie marnotrawstwo publicznych pieniędzy?
Prześledźmy dla przykładu dane szczegółowe związane z kosztami przesyłek w sądach.
Z naszych prognoz wynika, że sądy nadają co najmniej 40-45 milionów listów poleconych rocznie, z czego zdecydowaną większość stanowią listy polecone. Liczba ta wynika z założenia, że w Polsce odbywa się rocznie 13-15 mln rozpraw sądowych, a w związku z każdą z rozpraw sądy wysyłają co najmniej 3 listy polecone. Pomijamy prokuraturę generalną i korespondencję prowadzoną w ramach prac prokuratur wszystkich szczebli.
Detaliczna cena rynkowa listu poleconego za zwrotnym potwierdzeniem odbioru na Poczcie Polskiej wynosi 5 złotych 65 groszy w najniższym przedziale wagowym (poniżej 50 gramów). W wyższych przedziałach wagowych cena rośnie od 3% do 5% w każdym kolejnym przedziale. Dodatkowo Poczta Polska udziela największym nadawcom istotnych rabatów – według danych rynkowych rabat taki może sięgać ok. 20-25% od poziomu ceny wyjściowej. Średnia cena usługi, po uwzględnieniu zakładanego upustu, wynosiłaby według powyższych założeń od 4,20 zł do 4,50 zł za list polecony za zwrotnym potwierdzeniem odbioru. W przypadku nadań zatem szacowany koszt ponoszony przez Ministerstwo Sprawiedliwości wynosi 202,5 mln zł (45 mln przesyłek w średniej cenie 4,5 zł za przesyłkę).
W sytuacji realnej konkurencji rynkowej Poczta Polska będzie musiała zaproponować cenę co najmniej taką samą jak niezależni operatorzy. Można zatem przyjąć, że niezależnie od dostawcy usług pocztowych będzie to 3,55 zł. Przy zakładanym wolumenie 45 mln przesyłek ich koszt wyniesie 159,75 mln zł. Oszczędność to 42,75 mln zł rocznie. Przy czym ta oszczędność dotyczy tylko i wyłącznie obszaru sądownictwa. Pomijamy całkowicie oszczędności związane z działalnością prokuratur.
A zatem tylko na tym przykładzie widać, że oszczędności budżetu państwa związane z otwarciem rynku usług pocztowych to kwota rzędu 20%. Szacunek oszczędności w skali całego państwa, przy ostrożnym założeniu, że państwo polskie wydaje na przesyłki pocztowe około 1 miliarda złotych, to 200 milionów.
To suma, którą mogłoby państwo zaoszczędzić tylko dzięki wprowadzeniu wolnej konkurencji w sektorze usług pocztowych. Obecnie lekką ręką wyrzucamy 200 milionów tylko z jednego powodu: ponieważ rząd nie jest zdolny do podjęcia prostej decyzji otwierającej ten rynek.
200 milionów złotych to suma tylko o 85 milionów mniejsza od kwoty, którą państwo polskie wydało na hospicja i opiekę paliatywną w roku 2011. To pieniądze, które moglibyśmy przeznaczyć dodatkowo na opiekę przedszkolną, na którą nie ma wystarczających środków.
Drobna zmiana systemowa w tym jednym przypadku spowodowałaby oszczędności rzędu 200 milionów złotych. Takich obszarów do cięcia wydatków jest znacznie więcej. Trzeba je tylko znaleźć i przeprowadzić, co wymaga rzetelnych wyliczeń oraz woli politycznej.
Każdy milion oszczędzony w ramach wydatków sektora publicznego to o milion więcej w kieszeni podatników.
Komentarz był pierwotnie opublikowany na Forbes.pl