Oszczędności Polaków. Na letnie wakacje wystarczy, na jesień życia nie.

2020.05.12

Fundacja Republikańska

Pierwsi o swoich problemach z domknięciem domowego budżetu napisali zatrudnieni w teatrach i innych instytucjach kultury. Potem właściciele i pracownicy restauracji. Wkrótce Internet zalały historie kolejnych grup zawodowych, a ich liczba zwiększa się każdego dnia. Jak szacuje Krajowa Izba Gospodarcza, w optymistycznym wariancie bezpośrednio lub pośrednio z powodu epidemii koronawirusa źródło utrzymania straci od 320 do 480 tys. osób; w wariancie pesymistycznym los ten może stać się udziałem ponad miliona osób[1]. Eksperci Personnel Service szacują nawet, że w tym drugim przypadku liczba może wzrosnąć do 2 mln[2].

Jako naród nie byliśmy przygotowani na taki nagły zwrot akcji. Co prawda część ekonomistów zwyczajowo wieszczyła rychły kryzys gospodarczy, ale robili to od tak wielu lat, że trudno było się ich narracją naprawdę przejąć. Jeszcze kilka miesięcy temu rzeczywistość kształtowały doniesienia o najniższym w historii III RP bezrobociu, rynku pracownika, nowych transferach socjalnych i budżecie państwowym bez deficytu. Na lotniskach tworzyły się kolejki do odprawy, na parkingach przed supermarketami korki. Nigdy wcześniej Polacy aż tak optymistycznie nie oceniali stanu gospodarki i swoich portfeli. Nowa sytuacja związana z COVID-19 może wpłynąć na przemodelowanie naszego odbioru rzeczywistości.

Oszczędne dane o polskich oszczędnościach

Gdyby nagle w Polsce źródło utrzymania utracili wszyscy, 17 proc. osób nie przeżyłoby nawet tygodnia, 19 proc. mniej niż miesiąc, 22 proc. mniej niż kwartał. Jak wynika z danych SpotData, nieco ponad 40 proc. ma zalecany przez ekspertów minimalny poziom oszczędności w wysokości wystarczającej na przeżycie co najmniej trzech miesięcy[3].

Proste? Nie do końca. To bowiem tylko jedno z wielu badań ankietowych, które w ostatnim czasie przeprowadzono na temat oszczędzania w Polsce. Obraz, który się z nich wyłania, nie jest bynajmniej spójny.

Nie jest jasne, ilu Polaków faktycznie oszczędza i na jak długo mogłyby im wystarczyć oszczędności. W badaniu BGŻ Optima z 2018 r. 70 proc. badanych zadeklarowało, że ma oszczędności przekraczające trzymiesięczne zarobki[4]. W badaniu z kwietnia 2019 r., przeprowadzonym na zlecenie Konferencji Przedsiębiorstw Finansowych – Związku Pracodawców, niecała połowa gospodarstw domowych wskazała, że oszczędza, z czego praktycznie wszyscy tylko „nieco”[5]. Jak wynika z badania dla Barometru Providenta z października 2019 r., 95 proc. respondentów zadeklarowało, że oszczędza, jednak tylko 32 proc. z nich regularnie i w stałej wysokości, a 60 proc. ankietowanych stwierdziło, że ma oszczędności na wystarczającym poziomie, by zapewnić sobie poczucie bezpieczeństwa[6]. Finansowy Barometr ING (styczeń 2019) donosił, że 70 proc. ankietowanych ma odłożone pieniądze: 16 proc. ma oszczędności na mniej niż 1 miesiąc, 26 proc. na 1–3 miesiące, 23 proc. na 4–6 miesięcy, 15 proc. na 7–12 miesięcy, a 20 proc. na ponad 12[7]. Raport dla Unum Insight z czerwca 2019 r. przynosi zaś następujące wnioski: 27 proc. ma odłożone środki na mniej niż 1 miesiąc, 38 proc. ankietowanych ma odłożone pieniądze na maksymalnie 3 miesiące, a 15 proc. na więcej niż 6 miesięcy (nie jest jasne, ile osób ma odłożone środki na 3–6 miesięcy)[8]. Według Open Finance (raport ze stycznia 2019) aż 70 proc. Polaków posiada oszczędności[9]. Swoje trzy grosze dorzucił do stawki także GUS, któremu w 2019 r., po raz pierwszy od rozpoczęcia badania w 1997 r., więcej niż połowa osób badanych zadeklarowała, że oszczędza[10].

Nie jest też jasne, ile środków Polacy potrzebują do zapewnienia sobie bezpieczeństwa finansowego i jak długo zajęłoby im odłożenie stosownej sumy. W Barometrze Providenta średnia wskazana kwota komfortu to 13 tys. zł. W rozbiciu na poszczególne grupy wiekowe kwoty te są jednak niższe, np. osoby między 25. a 39. rokiem życia najczęściej jako satysfakcjonujące wskazywali oszczędności w wysokości 5 tys. zł, a osoby powyżej 50. roku życia oszczędności powyżej 10 tys. zł. W tej sytuacji raczej nie dziwi przesadny optymizm respondentów Barometru Providenta co do czasu potrzebnego na zebranie takich środków. 20 proc. osób zadeklarowało, że jest je w stanie odłożyć w pół roku, podobny odsetek zrobiłby to w rok, a około 18 proc. – w 2–3 miesiące[11]. Na drugim biegunie znalazły się wyniki z badania dla BGŻ Optima, w którym respondenci wskazali, że jedynie duże oszczędności dają im minimalne poczucie bezpieczeństwa. Jak duże? Dla trzech czwartych ankietowanych było to 100 tys. zł, dla jednej piątej – 150 tys. Warto jednak przypomnieć, że w tym samym badaniu aż 70 proc. badanych miało odłożone co najmniej trzy wypłaty, co pozwala sądzić, że grupa badanych albo nie była reprezentatywna, albo zwyczajnie szczera[12].

Stworzenie spójnego obrazu oszczędności Polaków na podstawie ankiet jest niemożliwe. Można znaleźć dane pod każdą tezę – i taką, że Polacy wcale nie oszczędzają, i taką, że mamy przełom w myśleniu Polaków o oszczędnościach. Trudno ocenić, czy badania są po prostu nierzetelnie przygotowane (np. pod względem doboru grupy czy interesu zamawiającego), czy po prostu Polacy w takich badaniach kłamią lub oszukują sami siebie. Ankiety mają oczywiście swoje zalety. Nikt inny poza respondentem nie wie, ile pieniędzy potrzebuje na miesiąc, kwoty te zależą bowiem od bardzo wielu czynników (miejsca zamieszkania, stylu życia, wielkości gospodarstwa domowego). A przy oszczędzaniu ważniejsze od konkretnych kwot jest to, na ile one nam wystarczą. Niestety jest też duże ryzyko, że deklaracje respondentów mogą być zbyt optymistyczne. Wiele osób nie potrafi bowiem oszacować swoich faktycznych miesięcznych wydatków.

Problem może też tkwić w źle zadawanym pytaniu – ważniejsza jest bowiem struktura oszczędności niż ich wysokość. Polacy przede wszystkim odkładają pieniądze na krótkoterminowe wydatki konsumpcyjne, a nie na zbudowanie krótko- i długoterminowego zabezpieczenia finansowego. Widać to było w badaniu przeprowadzonym dla Konferencji Przedsiębiorstw Finansowych – zdecydowaną większość posiadanych oszczędności chcemy wydać na cele konsumpcyjne (wakacje, remont, bieżące wydatki, dobra trwałe), jedynie kilka procent planujemy odłożyć na emeryturę.

Jeżeli chodzi o liczby bezwzględne, to oszczędności Polaków z roku na rok rosną. Portal Analizy Online szacuje, że na koniec września 2019 r. oszczędności zgromadzone przez polskie gospodarstwa domowe wynosiły 1518,9 mld zł, tj. o 14 mld zł więcej niż kwartał wcześniej. Zdecydowana większość, tj. ponad 1100 mld zł, tych środków jest dostępna od ręki – czy to w formie gotówki, czy zdeponowana na kontach złotowych i walutowych[13]. Z punktu widzenia polskiej gospodarki i bezpieczeństwa emerytalnego Polaków taka struktura nie jest korzystna. Musimy więcej pieniędzy odkładać długoterminowo, dla bezpieczeństwa własnego i dobrobytu państwa. Niestety praktyka pokazuje, że nie potrafimy się zmobilizować do podjęcia skutecznych działań, np. systematycznego odkładania pieniędzy.

Według badania ING Banku Śląskiego, w którym poddano analizie finanse 123 tys. aktywnych klientów banku, osoby zbliżające się do emerytury odłożyły średnio 51 tys. zł, przy czym jedynie 10 proc. odłożyło więcej niż 108 tys. zł. Większość tych pieniędzy (83 proc.) ulokowana została jedynie w banku[14]. Jednocześnie aż 58 proc. pracujących Polaków deklaruje, że chciałoby samodzielnie odkładać na emeryturę, jednak w praktyce robi to systematycznie mniej niż 600 tys. osób[15].

Poza strukturą oszczędności problemem jest także ich stopa. Eksperci zalecają oszczędzanie 10–20 proc. naszych zarobków. Jednak według OECD w Polsce przeciętne gospodarstwo domowe w 2018 r. nie tylko nie oszczędziło nic, lecz także wydało więcej środków, niż zarobiło (–0,9 proc.). Wśród państw OECD gorsze w oszczędzaniu w 2018 r. były jedynie: Finlandia, Portugalia, Łotwa, Litwa i Grecja. W rankingu przodują za to Luksemburg, gdzie przeciętne gospodarstwo domowe odkłada aż 16 proc. swoich dochodów, Szwecja (15,4 proc.) i Niemcy (10,9 proc.). Podobne do Polski kulturowo i historycznie kraje mogą pochwalić się także dość wysokimi lokatami – Estonia (9. miejsce, 7,39 proc.), Węgry (10. miejsce, 6,89 proc.) i Słowacja (16. miejsce, 2,59 proc.)[16].

Nieco bardziej optymistyczne są dane Związku Banków Polskich, który stopę oszczędności Polaków szacuje na 2,5 proc., Niemców na 10 proc., Czechów na 5,5 proc., a Szwedów na 16 proc.[17]Jedynie w badaniu BGŻ Optima respondenci zadeklarowali, że oszczędzają najczęściej 10 proc.[18]

Oczywiście porównywanie sytuacji w poszczególnych krajach ma swoje ograniczenia, bo w części z nich za usługi publiczne, np. ochronę zdrowia i szkoły, płacimy z własnej kieszeni, a w części składki na to pobierane są z naszego wynagrodzenia brutto, OECD zaś opiera się na danych netto. Każdy kraj ma też inne: sytuację demograficzną, systemy emerytalne i podatkowe, a wszystko to przekłada się na gromadzone oszczędności. Mylące może też być porównywanie jedynie wartości rocznych, bo oszczędności domowe podlegają dużej fluktuacji. Patrząc jednak na dane z okresu 5, 10 i 20 lat, Polska nadal nie wypada korzystnie – widać zdecydowaną tendencję spadkową. W trudnych ekonomicznie latach 2000–2001 Polska zajmowała drugą lokatę z wynikami: 10,96 proc. i 12,28 proc. i ustępowała tylko Belgii. Znaczący spadek zanotowaliśmy w 2004 r., kiedy ze stopy 7,82 proc. zeszliśmy na 2,73 proc. W czasie kryzysu finansowego z 2008 roku zbliżyliśmy się do 0 proc. i to wtedy zaczęliśmy narrację o zielonej wyspie. Odwrotną drogę przeszła Estonia, która w 2000 roku z wynikiem 0,02 proc. plasowała się na 9. miejscu od końca. W latach 2001–2007 stopa oszczędzania w Estonii była na wielkim minusie, nawet –11,23 proc. w 2004 roku. Jednak od kryzysu 2008 roku stopa oszczędności stale rośnie i w 2018 Estonia oszczędzała najwięcej spośród postkomunistycznych krajów OECD[19]. Można zaryzykować stwierdzenie, że Polacy gotowi są oszczędzać tylko wtedy, gdy czasy są trudne. Tymczasem właściwszym rozwiązaniem byłoby oszczędzać w dobrych czasach, by łatwiej było przetrwać gorsze dni.

Wiemy, że warto oszczędzać, ale nie wiemy jak

Jak pokazują przytoczone wyżej badania, dziś praktycznie nie ma już w Polsce osób, które by uważały, że oszczędności nie są ważne. Odłożone środki nie tylko zwiększają nasze poczucie kontroli nad własnym życiem, lecz także zmniejszają stres, bo mniej martwimy się o to, co może się wydarzyć w przyszłości. Im większa poduszka finansowa, tym więcej niezależności – łatwiej podjąć decyzję o zmianie pracy na lepszą, założeniu własnej firmy czy przeprowadzce. Osoby, które potrafią oszczędzać, mają ponadto większą świadomość swojej sytuacji finansowej, dzięki czemu nie popadają w długi tak łatwo, a gdy już się to stanie niezależnie od nich (np. w wyniku wypadku czy choroby), szybciej z nich wychodzą.

Jaki poziom oszczędności jest jednak rekomendowany? Jako że style życia, wielkość i miesięczne koszty poszczególnych gospodarstw domowych są różne, nie warto wskazywać konkretnej kwoty w złotych, choć – jak można było zauważyć we wcześniej omówionych badaniach – niektórzy nadal próbują to robić. Zasadniczo eksperci zalecają odłożenie środków w wysokości co najmniej trzymiesięcznych przeciętnych wydatków naszego gospodarstwa domowego, a w przypadku osób o niestabilnych źródłach dochodu – co najmniej sześciomiesięcznych. Kwota ta to jednak tylko fundusz awaryjny, tj. łatwo dostępne środki na nagłe sytuacje typu chwilowa utrata pracy. Po odłożeniu tej kwoty trzeba nadal budować oszczędności długoterminowe, które są kluczem do stabilności finansowej na emeryturze, gdy nasze dochody drastycznie spadną.

Oszczędzanie jest dobre nie tylko dla poszczególnych gospodarstw domowych, lecz także dla gospodarek narodowych. Badania potwierdzają bowiem związek przyczynowo-skutkowy między wzrostem wysokości krajowych oszczędności a wzrostem produktu krajowego brutto w krajach zarówno rozwiniętych, jak i rozwijających się. Co ważne, zależność taka nie występuje konsekwentnie w drugą stronę – tzn. wzrost PKB nie sprawia automatycznie, że mieszkańcy danego kraju będą więcej oszczędzać[20]. Większe oszczędności pomagają przyspieszać wzrost gospodarczy, gdyż zwiększają pulę środków, które można przeznaczyć na inwestycje, szczególnie w obszarach, które nie mogą liczyć na znaczący kapitał zagraniczny[21]. Oczywiście, sam wzrost oszczędności długoterminowych nie wystarczy, by zwiększyć poziom inwestycji, potrzebne są także opłacalne projekty inwestycyjne[22].

Na inwestycje nadają się najlepiej oszczędności długoterminowe. Krótko- i średnioterminowe oszczędności pozytywnego wpływu na rozwój bezpośrednio nie mają, dlatego część rozwiniętych państw zniechęca do przetrzymywania zbyt dużych środków na kontach oszczędnościowych i lokatach poprzez wprowadzanie negatywnego oprocentowania. Celem takich działań jest skłonienie obywateli do zwiększonej konsumpcji lub przeznaczenia środków na inwestycje, a tym samym wsparcie wzrostu gospodarczego. Jednocześnie część państw wspiera swoich obywateli w budowaniu długoterminowych oszczędności. Wsparcie potrzebne jest w kilku wymiarach. Po pierwsze, przeciętny oszczędzający nie ma wiedzy, jak oszczędzać długoterminowo. Po drugie, oszczędzający brakuje systematyczności – na ponad 1,7 mln dobrowolnych kont emerytalnych regularnie zasilanych jest mniej niż 600 tys.[23] Stąd kraje sięgają po takie rozwiązania jak brytyjskie Workplace Pensions czy polskie Pracownicze Plany Kapitałowe, które rozwiązują dwa podstawowe problemy z oszczędzaniem długoterminowym – brak wiedzy o inwestowaniu i brak systematyczności.

Rozrzutność nie musi być na całe życie

Skoro panuje powszechna zgoda co do tego, że warto oszczędzać, to dlaczego tak wiele osób ma z tym problem? Powodów jest wiele. Po pierwsze, czynniki kulturowe czy religijne, a także doświadczenia historyczne. Po drugie, aspekty systemowe, np. poziom zaufania do państwa, wysokość oprocentowania lokat i kont oszczędnościowych, dostęp do usług bankowych i inwestycyjnych, poziom bezrobocia, stan gospodarki i dostęp do edukacji ekonomicznej. 

Na obecny stosunek Polaków do oszczędności wpływ ma wiele czynników. Przede wszystkim są to brak wiedzy finansowej i myślenie krótkoterminowe, przez co pozwalamy sobie na nadmierny konsumpcjonizm, wierząc, że utrzyma się dobra koniunktura, którą cieszymy się od kilku lat. Uwierzyliśmy w mit zielonej wyspy i szybko się to nie zmieni. Jednocześnie lubimy też sobie tłumaczyć swoje niepowodzenia w oszczędzaniu historycznymi zaszłościami – że nie mamy tradycji oszczędzania, bo przez wieki prawo własności w Polsce nie było albo powszechne, albo respektowane. W tym kontekście lubimy przytaczać doświadczenia pańszczyzny, wojen światowych, kolektywizacji, nacjonalizacji czy niedawne zabranie oszczędności zgromadzonych w OFE. Wiele osób na własne oczy widziało też utratę wartości pieniądza czy to w PRL, czy na początku lat 90.

W pewnym sensie mamy rację – mieszkańcy krajów zachodnich, w których tradycja akumulowania kapitału jest dłuższa i stabilniejsza, przeciętnie oszczędzają więcej. Jednak Polska pod kątem oszczędzania wypada gorzej także na tle krajów o podobnych doświadczeniach. Nie ma więc sensu myśleć o swoim charakterze narodowym w ujęciu deterministycznym. Zasadnicze różnice między osobami oszczędnymi a rozrzutnymi zarysowują się bowiem nie na poziomie całych narodów czy regionów, ale na poziomie psychologicznym. Po pierwsze, oszczędzający mają tendencję do ostrożnego postrzegania przyszłości („Będę potrzebował w przyszłości więcej pieniędzy niż teraz”), a rozrzutni hurraoptymistycznego („Zawsze będę miał pracę”, „W przyszłości będę więcej zarabiał”). Po drugie, oszczędzający są lepsi w planowaniu i odraczaniu gratyfikacji („Najpierw zarobię, potem wydam”, „Zapłacę teraz, będę korzystał później”), podczas gdy dla rozrzutnych priorytetem jest przyjemność natychmiastowa („Korzystam teraz, zapłacę później”), nawet gdy mają do osiągnięcia ten sam cel (mieszkanie, wakacje, wesele). Po trzecie, oszczędni są mniej podatni na konsumpcjonizm i posiadanie materialnych atrybutów sukcesu – potrafią dostosować swój poziom życia do posiadanych środków i znaleźć oszczędności nawet przy niskich zarobkach („To, co mam, jest wystarczająco dobre”), podczas gdy osoby rozrzutne mają problem z zaoszczędzeniem czegokolwiek, nawet przy wysokich zarobkach („Nie mam z czego oszczędzać”, „Oszczędzanie nie jest modne”).

Dla osób rozrzutnych oszczędzanie dzisiaj jest trudniejsze niż wcześniej. Przede wszystkim jest bardzo wiele zachęt do kupowania (promocja w mediach społecznościowych, planowane postarzanie produktu) i ogromnie łatwo wydawać pieniądze (płatności bezgotówkowe, raty 0 proc., karty kredytowe, usługi subskrypcyjne). Do tego niektóre podstawowe koszty życia, takie jak mieszkania, edukacja, opieka zdrowotna, rosną szybciej niż zarobki. Jednakże dla osób, które chcą oszczędzać, odkładanie pieniędzy jest dzisiaj łatwiejsze. Dostęp do wiedzy o oszczędzaniu i produktów, które w tym pomagają, jeszcze nigdy nie był taki powszechny i tani. Internet pełen jest darmowych kursów, aplikacji do budżetowania, rankingów z najlepszymi kontami oszczędnościowymi czy porównywarek cen produktów i usług.

Chociaż rozrzutność czy oszczędność to dla wielu cechy wrodzone, nie muszą być one trwałe. Oszczędności można się nauczyć tak jak wczesnego wstawania. Może odkładanie pieniędzy nie będzie przychodziło tym z natury rozrzutnym tak łatwo jak tym z natury oszczędnym, ale tu chodzi o osiągnięcie celu, a nie drogę do niego prowadzącą. Przede wszystkim kluczowa jest edukacja. Wiele osób rozrzutnych zgadza się z tezą, że warto oszczędzać, ale nie do końca rozumie sens oszczędzania. Nie musi być ono bowiem po coś, np. w celu dokonania jakiegoś zakupu, ale jest działaniem wartościowym samo w sobie. Sens tego rozumiemy zwykle dopiero wtedy, gdy jesteśmy w potrzebie, a odłożonych pieniędzy nie ma.

Kluczem do walki z rozrzutnością jest też lepsza świadomość własnych wydatków. Nie wystarczy jedynie ich zapisywanie czy sumowanie wydatków miesięcznych w ciągu roku i dzielenie ich przez 12. Kompletny obraz da nam dopiero uwzględnienie wszystkich dodatkowych wydatków, które ponosimy w ciągu roku (ubezpieczenia, remonty, wakacje). Wiedza o tym, ile faktycznie potrzebujemy do przeżycia miesiąca, to punkt wyjścia do zbudowania trzy–sześciomiesięcznej poduszki finansowej.

Podobnie jak każdą trudną zmianę, oszczędzanie najlepiej przekuć na nawyk, tzn. uniezależnić je od zapasów silnej woli. Oszczędzanie powinno być tak łatwe jak wydawanie pieniędzy. Można to osiągnąć przez ustawienie stałych płatności na konta i lokaty, włączenie usługi autooszczędzania (np. zaokrąglanie kwoty transakcji przez bank i przelanie nadwyżki na konto oszczędnościowe). W efekcie uczymy się żyć za mniejszą sumę, a oszczędności stale rosną bez naszego zaangażowania.

Nową opcją oszczędzania od 2019 r. są Pracownicze Plany Kapitałowe. PPK rozwiązują wiele dotychczasowych problemów, które mieliśmy z oszczędzaniem, takich jak brak systematyczności, brak wiedzy, zbyt mała stopa oszczędzania czy skupienie się jedynie na oszczędnościach krótkoterminowych. Program ten pozwala zautomatyzować nasze oszczędności, bo są one odkładane bezpośrednio z naszej wypłaty, co jest pomocne dla osób mało zdyscyplinowanych. Dzięki programowi znacznie łatwiej jest też oszczędzać długoterminowo – nie musimy uczyć się inwestowania ani poświęcać czasu na zarządzanie zgromadzonymi środkami, bo zajmą się tym za nas specjaliści. To, co jednak kluczowe w PPK, to fakt, że nasze oszczędności rosną szybciej niż te, które zgromadzilibyśmy sami, szczególnie teraz, przy nisko oprocentowanych lokatach. Swoje środki dokłada do nich bowiem nie tylko pracodawca, lecz także państwo.

W ostatnich tygodniach naocznie, a może i osobiście, przekonaliśmy się, jak ważne jest posiadanie odpowiedniego zabezpieczenia finansowego. Praca czy dobra koniunktura nie są dane na zawsze, a wysokie koszty życia trudno z dnia na dzień zredukować. Dzisiejszy kryzys to najlepszy moment, by zacząć myśleć o oszczędzaniu jak o zdrowiu – najlepiej dla nas wszystkich będzie, gdy posiadać je będą wszyscy i gdy będziemy regularnie o nie dbali. A jaki jest najlepszy dzień, żeby zacząć oszczędzać? Dzisiaj.

Autor: Julita Wilczek – specjalista ds. spraw międzynarodowych i polityk publicznych. W latach 2019-2020 zastępca dyrektora w Departamencie Innowacji Ministerstwa Rozwoju, odpowiedzialna za politykę kosmiczną i własność przemysłową. W latach 2012-2019 związana z Instytutem Sobieskiego, z czego 3 lata w Zarządzie.Absolwentka studiów związanych z bezpieczeństwem międzynarodowym, Rosją i USA na University of St Andrews, Uniwersytecie Warszawskim i Uniwersytecie Jagiellońskim.

Partner projektu:


[1] „#SolidarnizBiznesem: Kryzys na rynku pracy. Analiza KIG”, https://kig.pl/strona-glowna/aktualnosci/szczegoly/16817/.

[2] „Nawet 2 mln osób może stracić pracę. Bezrobocie wzrośnie do 10%”, http://personnelservice.pl/pl/biuro-prasowe/informacje-prasowe/nawet-2-mln-osob-moze-stracic-prace-bezrobocie-wzrosnie-do-10.

[3] Za:„ Jakie Polacy mają oszczędności? Wielu nie wystarczy nawet na tydzień życia”, https://bezprawnik.pl/oszczednosci-polakow/.

[4] Za: „Oszczędności Polaków. Trzy pensje na czarną godzinę to za mało”, https://www.money.pl/gospodarka/wiadomosci/artykul/oszczednosci-bufor-bezpieczenstwa,10,0,2395658.html.

[5] Za: „Niemal połowa gospodarstw domowych w Polsce oszczędza”, https://businessinsider.com.pl/twoje-pieniadze/budzet-domowy/oszczednosci-polakow-badanie-kpf-i-sgh/zlfcdvd.

[6] Barometr Providenta: „Rosną oszczędności Polaków”, https://media-provident.pl/pr/469335/barometr-providenta-rosna-oszczednosci-polakow.

[7] Finansowy Barometr ING, https://www.ing.pl/_fileserver/item/1126898.

[8] Wyniki badań Unum Insight 2019, https://www.unum.pl/aktualnosci/rynek/.

[9] Za: Open Finance: „Polskie gospodarstwo domowe ma dziś do wydania jedną trzecią więcej niż trzy lata temu”, https://www.pap.pl/aktualnosci/news%2C384078%2Copen-finance-polskie-gospodarstwo-domowe-ma-dzis-do-wydania-jedna-trzecia.

[10] Za: „Zaskakująca zmiana w życiu Polaków. Takich deklaracji jeszcze nie było”, https://tvn24bis.pl/pieniadze,79/ilu-polakow-oszczedza-dane-gus-z-czerwca-2019-roku,946515.html.

[11] Barometr Providenta, op. cit.

[12] Za: „Oszczędności Polaków. Trzy pensje na czarną godzinę to za mało”, op. cit.

[13] Za: „Oszczędności Polaków: bogacimy się, ale pieniądze trzymamy głównie na nisko oprocentowanych rachunkach”, https://alebank.pl/oszczednosci-polakow-bogacimy-sie-ale-pieniadze-trzymamy-glownie-na-nisko-oprocentowanych-rachunkach/.

[14] Za: „Oszczędności Polaków. Dużo dobrych chęci, ale liczy się wykonanie”, https://www.parkiet.com/Akademia-inwestycyjna/306209995-Oszczednosci-Polakow-Duzo-dobrych-checi-ale-liczy-sie-wykonanie.html.

[15] Ibidem.

[16] Household savings – OECD, https://data.oecd.org/hha/household-savings.htm.

[17] „Polacy oszczędzają coraz więcej, jednakże wciąż pozostają w ogonie Europy”, https://zbp.pl/aktualnosci/Archiwalne-wydarzenia/polacy-oszczedzaja-coraz-wiecej-jednakze-wciaz-poz.

[18] Za: „Oszczędności Polaków. Trzy pensje na czarną godzinę to za mało”, op. cit.

[19] Household savings – OECD, op. cit.

[20] Patrz np.: „The Relationship between savings and economic growth in countries with different level of economic development”, https://www.econstor.eu/obitstream/10419/66731/1/670173894.pdf, „The Impact of Savings in Economic Growth: An Empirical Study Based on Botswana”, https://www.ijrbsm.org/pdf/v2-i9/2.pdf.

[21] Porównaj:  „The Role of Savings in the Economic Development of the Republic of Azerbaijan”, https://www.researchgate.net/publication/49609172_The_Role_of_Savings_in_the_Economic_Development_of_the_Republic_of_Azerbaijan.

[22] Patrz: „Oszczędności długoterminowe – bufor stabilnego rozwoju PFR”, https://pfr.pl/pfr/blog/oszczednosci-dlugoterminowe-bufor-stabilnego-rozwoju.html.

[23] Za: „Oszczędności Polaków. Dużo dobrych chęci, ale liczy się wykonanie”, op. cit.

Ostatnie Wpisy

Czwarte morze

2024.06.28

Fundacja Republikańska

47. numer Rzeczy Wspólnych

2024.05.27

Fundacja Republikańska

Wieczór wyborczy

2024.05.27

Fundacja Republikańska

WSPIERAM FUNDACJĘ

Dołącz do dyskusji