Kolei Śląskich droga donikąd
9 grudnia 2008 r. ówczesne Ministerstwo Infrastruktury pod przewodnictwem Cezarego Grabarczyka podpisało porozumienie z marszałkami 16 województw, na mocy którego samorządy przejęły od Grupy PKP najmniej dochodową spółkę zajmującą się komunikacją regionalną. W założeniach operacja ta miała być rozwiązaniem problemów finansowych polskich kolei, a w rzeczywistości tylko je przeniosła z poziomu Skarbu Państwa na samorządy.
Już po roku okazało się, że spółka, w której udziały mają proporcjonalnie wszystkie województwa jest niesterowna, a jej dalsza restrukturyzacja jest ponad siły nowych właścicieli. O ile strata netto PR spadła z 296,318 mln zł w 2009 r. do 52,706 mln zł w 2011 r., o tyle łączna dotacja województw wzrosła w ciągu 3 lat z 673,893 mln zł do 929,836 mln zł.
Stąd każde województwo zaczęło szukać własnych rozwiązywań tej sytuacji. Województwo mazowieckie, największy udziałowiec spółki – posiadający 13,5% udziałów, w ogóle nie jest zainteresowany jej rozwojem, ponieważ od 2004 r. posiada własną spółkę przewozową, a od 2008 r. jest jej jedynym właścicielem. Pozostałe województwa idą śladem Mazowsza – w grudniu 2008 r. rozpoczęły działalność Koleje Dolnośląskie, a w czerwcu 2011 r. Koleje Wielkopolskie.
Województwo śląskie, które jest właścicielem 9,2% udziałów w Przewozach Regionalnych w każdym roku zwiększał poziom dofinansowania przewozów z 99,999 mln zł w 2009 r. do 146,463 mln zł w 2011 r. Wzrósł też udział Śląska w łącznym dofinansowaniu przewozów, niewspółmiernie do posiadanych udziałów w spółce – w ciągu trzech lat z 14,8% do 15,8%. Dlatego również w Katowicach zdecydowano się na powołanie własnej spółki. W październiku 2011 r. w atmosferze konfliktu rozpoczęły działalność Koleje Śląskie kosztem Przewozów Regionalnych. W czerwcu 2012 r. podjęto ostateczną decyzję całkowitego przejęcia regionalnych przewozów pasażerskich na Śląsku przez Koleje Śląskie. Tym samym prawie 2 tys. pracowników Śląskiego Zakładu Przewozów Regionalnych dostało wymówienia z końcem 2012 r., a sam zakład zostanie zamknięty kosztem 32 mln zł.
W przeciągu niecałych 6 miesięcy Koleje Śląskie dostały za zadanie przygotować się do przejęcia obowiązków po poprzedniej spółce niemalże „od zera”, co nie było praktykowane w takim tempie jeszcze nigdzie w Europie. Normalną praktyką jest zamawianie przewozów i związanych z tym zakupami taboru na lata przed wprowadzanymi zmianami. Na Śląsku umowa na przewozy na lata 2013-2015 (o wartości 470 mln zł, czyli 31,6% więcej niż łącznie w ostatnich trzech latach) została z kolei podpisana 11 września br., na… 3,5 miesiąca przed realizacją zamówienia, a przetargi na zakup i dzierżawę taboru trwały jeszcze w listopadzie br.
Niebywały pośpiech przy podpisywaniu umów, zatrudnianiu pracowników i konstruowaniu oferty dla pasażerów na Śląsku kończy się sytuacją, w której każdego dnia pojawiają się kolejne problemy z uruchamianiem zakontraktowanych połączeń. Raz uzasadnieniem jest błąd ludzki, innym problemy techniczne z taborem uniemożliwiają wykonywanie części operacji. Pasażerowie wchodząc na peron ze zdziwieniem patrzą, jak zamiast składu z logiem Kolei Śląskich pojawiają się wagony PKP Intercity, Przewozów Regionalnych lub Kolei Czeskich. Do tego siatka połączeń międzywojewódzkich została skonstruowana w taki sposób, że podróżni są zmuszeni do korzystania z uciążliwych przesiadek na granicy województw. Będzie to skutkowało dalszym spadkiem zaufania do kolei.
Problemy związane z regionalnymi przewozami pasażerskimi będą narastały wraz z powstaniem kolejnych spółek regionalnych. Będą one trwały do czasu, aż istnienie Przewozów Regionalnych stanie się bezcelowe, a spółka zostanie postawiona w stan upadłości. Jej miejsce będą musiały zająć pozostałe spółki pasażerskie bez względu na ich przygotowanie do realizacji powierzonych zadań, co odbije się na kosztach funkcjonowania systemu i wygodzie podróżowania koleją, tak jak to ma miejsce w tej chwili na Śląsku. Prawdopodobnie nie takie były założenia twórców reformy sprzed czterech lat.