Emerytura obywatelska to nie utopia – to konieczność
21 października „Gazeta Wyborcza” piórem Dominiki Wielowiejskiej pochyliła się nad problematyką emerytury obywatelskiej. Autorka artykułu ostro skrytykowała postulat, który Fundacja Republikańska, a także wiele innych środowisk od dawna postulują jako rozwiązanie, które nie tylko może zapewnić wyższe świadczenie na starość, ale także prawdopodobnie jest jedynym rozwiązaniem na otrzymanie jakiegokolwiek.
Po pierwsze nie postulujemy kopiowania kanadyjskiego systemu emerytur, a jedynie część jego rozwiązań jak wspomniana emerytura obywatelska. Nie ulega wątpliwości, że obecny system solidarnościowy (czyli system w którym pokolenie dzieci łoży na emeryturę pokolenia rodziców i dziadków) w niedalekiej przyszłość zbankrutuje. Wskazują na to przesłanki demograficzne jak i ekonomiczne. Im szybciej rozpoczniemy wdrażaniem nowych rozwiązań tym lepiej dla przyszłych pokoleń, bez tego nasze wnuki nie tylko nie będą płacić podatków, ponieważ w ogóle się urodzą. Paradoksalne autorka nazywa emeryturę obywatelską „utopią”. Jak wobec tego nazwać wiarę w możliwość funkcjonowania obecnego systemu?
Nie do końca wiadomo również, dlaczego autorka podała kwotę 500 zł jako wysokość emerytury obywatelskiej jeśli chociażby Centrum im. Adam Smitha sugeruje kwotę około 900 zł. Emerytura obywatelska w swoim założeniu ma być jedynie minimalną pomocą od państwa chroniącą obywateli przed skrajem ubóstwa i właśnie perspektywa niskiej emerytury ma skłonić obywateli do gromadzenia kapitału. Wbrew temu co twierdzi autorka w Polsce istnieją bardzo długie i bogate tradycje liberalne, a Polakom trzeba jedynie o tym przypomnieć oraz zachęcić do oszczędzania poprzez znaczące obniżenie kosztów pracy jakim niewątpliwie byłaby likwidacja składki emerytalnej. System ten realizuje również zasadę równości wszystkich obywateli oraz ich jednakowego traktowania przez państwo bez żadnych przywilejów dla wybranych.