Sejm pracuje nad „Mieszkaniem dla Młodych”
Dziś w Sejmie odbędzie się głosowanie nad ustawą o programie „Mieszkanie dla Młodych”, które ma zastąpić „Rodzinę na Swoim”. Swoje stanowisko w stosunku do projektu zajęliśmy pod koniec maja bieżącego roku. Można je przeczytać na stronie CAFR.
W ciągu tych kilku miesięcy zmieniło się jednak parę założeń. Obecnie projekt obejmuje także dopłaty do domów jednorodzinnych o maksymalnej powierzchni 100 metrów kwadratowych, co jest zmianą na pewno korzystną dla młodych osób.
Jednocześnie projekt pozostaje kwestionowany w wielu innych miejscach. Wskazuje się na problem dofinansowań. Mimo zapowiadanego wzrostu dopuszczalnego metrażu (mieszkania do 85 mkw. a domy do 110 mkw.) dopłaty pozostaną na niezmienionym poziomie – obejmą 50 mkw. Ponadto wątpliwości budzą proponowane limity cen za metr kwadratowy (ok. 6095 zł). W tym przypadku trudno będzie skorzystać z programu w Warszawie. Będzie on dotyczył mieszkań ulokowanych głównie na obrzeżach stolicy.
Wciąż najbardziej kontrowersyjny punkt ustawy to ten dotyczący wsparcia tylko dla kupujących na rynku pierwotnym. Mieszkania na rynku wtórnym póki co nie zostaną objęte programem, mimo, że pośrednicy nieruchomości silnie za tym lobbują. W związku z tym pojawia się wiele głosów, że rząd w ten sposób chce „nabić kieszenie” deweloperów. Może to być nieco pochopny osąd, jednak nie ma co ukrywać, że tą ustawą rząd ma na celu stymulację rynku budowlanego. Ciężko jednak spodziewać się skuteczności – wymiar finansowy programu jest bardzo symboliczny (3,5 mld zł; to też nie oznacza, że wszystko zostanie wykorzystane), a ponadto tego rodzaju program powinien mieć co innego na celu – wsparcie młodych rodzin. W obecnej formie wydaje się większe korzyści przynieść deweloperom.
Głównym problemem rynku mieszkaniowego w Polsce zdaje się być jednak nadmierna regulacja, dotycząca przede wszystkim dwóch wymiarów: budowy mieszkań na wynajem oraz formalnej strony inwestycji. Pierwsza kwestia dotyczy przede wszystkim tego, że prawo obecnie chroni lokatorów, nie właścicieli, co powoduje, że bodźce do masowej budowy mieszkań przeznaczonych na wynajem są bardzo niskie. To w efekcie powoduje, że ceny wynajmu są wysokie. Takie budownictwo jest wbrew pozorom bardzo istotną sprawą, bo nie chodzi tu tylko o studentów szukających pokoju na czas roku akademickiego. Iluzją jest, żeby każda rodzina lub osoba miała mieszkanie własnościowe. W związku z tym trzeba stworzyć możliwości na korzystny wynajem. W krajach Europy Zachodniej to bardzo rozpowszechniona forma, np. wielu Niemców nie posiada własnego lokum (w przeciwieństwie do Greków). Druga sprawa to nadmierna regulacja już na samym początku inwestycji budowlanej. Konieczność uzyskania pozwoleń lub spełnienie innych wymogów formalnych mocno rozciąga się w czasie, co już na starcie winduje ceny budowanych mieszkań. Według raportu Banku Światowego Doing Business Polska znajduje się na 161 miejscu w rankingu uzyskiwania pozwoleń na budowę. A nasza sytuacja wcale się nie poprawia – od 2012 roku spadliśmy o 4 pozycje.
Można wnioskować, że rząd kolejny raz jedynie pobieżnie dotyka rzeczywistych problemów, nawet nie zbliżając się do ich przyczyn. Zamiast zajmować się programem MdM, który ma minimalne znaczenie, zarówno w wymiarze makro (3,5 mld zł) jak i mikro (10% dopłaty do wkładu własnego, więc kupując mieszkanie za 200 tys. i wpłacając od razu 50 tys. otrzymamy od państwa jedynie 5 tys.) powinno się skupić na aspektach będącą rzeczywistą bolączką całej branży. Wymienione zmiany legislacyjne mogłoby znacząco przyczynić się do większej dostępności mieszkań na rynku, a w związku z tym do obniżenia ich cen.