Przyszłość przyjdzie z boku

2011.01.12

Zespół "Rzeczy Wspólnych"

Dariusz Gawin

Ta wojna nie może zakończyć się prostym zwycięstwem którejś ze stron. Obie żyją ze sobą w rodzaju negatywnej symbiozy. Razem rosną w siłę – czerpiąc ją z dynamiki konfliktu, i razem też będą słabnąć.

Ta wojna, jak każdy konflikt wewnętrzny, rodzaj „wojny domowej” ma skomplikowane i nieoczywiste powody – dotyczy to przede wszystkim elektoratów tych dwóch partii, ponieważ politycy kierują się także motywami taktycznymi; w przypadku elektoratów jest to bardziej kwestia tożsamości nie tyle politycznych, ile kulturowych. W sensie politycznym – na poziomie zawodowych polityków, geneza konfliktu sięga wyborów z 2005 roku i decyzji PO, odchodzi od wcześniejszych ustaleń o rządzie koalicyjnym. Z perspektywy czasu widać, że Donald Tusk, wypowiadając totalną wojnę PiS-owi, podjął słuszną decyzję z punktu widzenia swoich osobistych i swojej formacji interesów. Z punktu widzenia Polski – z pewnością nie. To jest pierwotna przyczyna, która wyzwoliła całą dynamikę konfliktu, w którym żyjemy od kilku lat. Dzisiaj krytykuje się PiS za to, że odmawia moralnej legitymizacji np. Bronisławowi Komorowskiemu – zapominając, że to Platforma w 2006 roku organizowała uliczne protesty przeciwko rządowi i groziła – w przypadku rozpisania wcześniejszych wyborów, że nie uzna decyzji o rozwiązaniu sejmu i zorganizuje obrady „swojego” sejmu na Politechnice Warszawskiej. Na poziomie tożsamości – gwałtowność konfliktu płynie stąd, iż walczą ze sobą dwie posolidarnościowe partie, które posiadają legitymizację moralną, reprezentują autentyczne rodzime tradycje i tożsamości. Postkomuniści takiej legitymizacji nie posiadali i dlatego było im „mniej wolno”, jak to przed laty ujmowano. Platforma ma taką legitymizację i dlatego uważa, że „wolno jej więcej”, co rodzi zagrożenie, iż doprowadzi to do sytuacji, którą za Tocquevillem można określić jako demokratyczną „tyranię większości”.

Logika totalnego konfliktu – spotęgowana katastrofą smoleńską – polega na tym, że zwycięstwo oznacza unicestwienie przeciwnika, a nie jego porażkę. Przywołując Carla Schmitta – ten konflikt ma charakter egzystencjalny, walczą nie tyle programy polityczne, ile światopoglądy, wizje rzeczywistości sobie wrogie. Chodzi o wizję Polski, o całościowe projekty urządzenia duchowej przestrzeni, w której żyją Polacy. W największym skrócie – PO proponuje polską wersję hasła o „końcu historii”, o bezpiecznym świecie, przyjaznych sąsiadach, o zamknięciu nienormalnej i tragicznej historii Polski i odesłaniu jej do archiwum. PiS uważa, że jest to ciągle ta sama historia, że jak zawsze w polskich dziejach historia to zmaganie się dobra ze złem, że działanie w historii wiąże się z ryzykiem, niebezpieczeństwem. Obie wizje są przede wszystkim kwestią wiary; nie można ich po prostu udowodnić ani sfalsyfikować.

Śmierć Marka Rosiaka jest straszliwym potwierdzeniem mentalnego stanu konfliktu totalnego, w jakim funkcjonuje polska polityka. Gdzie jest wojna, jest też nienawiść. Uderzające jest to, że przeciwnicy PiS-u nie dostrzegli, iż nienawiść okazywana przez większość mniejszości jest prawdziwym zagrożeniem dla demokracji – bo może prowadzić do wspomnianej demokratycznej tyranii większości. W sprawie Marka Rosiaka nie tylko jego śmierć była czymś wstrząsającym, lecz także całkowita odmowa przedstawicieli demokratycznej większości wyciągnięcia wniosków w sprawie własnej nienawiści. W sprawie osobistego stosunku – wątpliwe wydaje mi się przesłanie głoszące „koniec historii”. Historia nie skończyła się, wręcz przeciwnie – widać coraz więcej oznak, iż powraca w dobrze znanej, niebezpiecznej i przynoszącej duże ryzyko, postaci. Nie wiem jednak, czy odpowiedź ze strony PiS na to wyzwanie jest skuteczna – w historii bowiem nie wystarczy samo dawanie świadectwa, potrzeba także umiejętności zwyciężania. Dlatego ta wojna nie może zakończyć się prostym zwycięstwem którejś ze stron. Obie żyją ze sobą w rodzaju negatywnej symbiozy. Razem rosną w siłę – czerpiąc ją z dynamiki konfliktu, i razem też będą słabnąć. Przyszłość – jak zawsze – przyjdzie z boku.

Dariusz Gawin (ur. 1964), doktor filozofii, historyk idei, publicysta. Wicedyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego, szef Instytutu Starzyńskiego, kierownik Zakładu Społeczeństwa Obywatelskiego w Instytucie Filozofii i Socjologii PAN. Współautor podręczników do historii oraz edukacji obywatelskiej oraz książek „Granice demokracji liberalnej”, „Blask i gorycz wolności”, „Polska, wieczny romans”. Żonaty, żona Magda, historyczka z IH PAN, dwoje dzieci – Marysia (8 lat) i Adam (8 miesięcy), rudy kot o imieniu Euzebiusz. Zainteresowania: dobre książki, dobry jazz, dobre filmy i jazda na rowerze.

Artykuł z Rzeczy Wspólnych 3 (1/2011)

Ostatnie Wpisy

Cztery kluczowe wyzwania dla Polski

2023.12.11

Fundacja Republikańska

Rzeczy Wspólne 46

2023.11.27

Fundacja Republikańska

Młodzieżowe rekomendacje polityk społecznych.

2023.10.31

Fundacja Republikańska

WSPIERAM FUNDACJĘ

Dołącz do dyskusji

Administratorem danych osobowych jest XXX, który dokonuje przetwarzania danych osobowych Użytkowników zgodnie z przepisami ustawy z dnia 29 sierpnia 1997 roku o ochronie danych osobowych (t. jedn. Dz.U. z 2002 r., nr 101, poz. 926 ze zm.) oraz ustawy z dnia 18 lipca 2002 roku o świadczeniu usług drogą elektroniczną (Dz. U. nr 144, poz. 1204 ze zm.). Operator Serwisu zapewnia Użytkownikom realizację uprawnień wynikających z ustawy o ochronie danych osobowych, w szczególności Użytkownik ma prawo wglądu do swoich danych osobowych oraz prawo do ich zmiany, poprawiania i żądania ich usunięcia.